Ogl膮daj膮c "Ramon臋 i Beezus" wspomnicie ameryka艅sk膮 klasyk臋 familijn膮 sprzed p贸艂wiecza. Tak膮, gdzie pocieszna fabu艂a sz艂a w parze z dydaktycznymi przykazami, a na k艂opoty wystarczy艂 艂adny u艣miech i odpowiednie nastawienie. Poniek膮d s艂uszne to zestawienie, zw艂aszcza w przypadku filmu dla dzieci, ale ju偶 gdy stanowi ono przyczynek do ba艂amucenia... ca艂o艣膰 zaczyna nieprzyjemnie pachnie膰.
Film Elizabeth Allen oparty jest na serii ksi膮偶ek dla dzieci sprzed kilkudziesi臋ciu lat. I cho膰 re偶yserka poprzestawia艂a to i owo, t臋 posta膰 zepchn臋艂a na drugi plan, a tamt膮 dopisa艂a, ca艂o艣膰 jest zdecydowanie bardziej zachowawcza ni偶 niejedna laurka ameryka艅skiego kapitalizmu podpisana przez cenzorskie biuro Haysa.
Dlaczego? Bo "Ramona i Beezus" tylko na pierwszy rzut oka stanowi niegro藕ne towarzystwo dla goszcz膮cego jeszcze na ekranach "Dziennika cwaniaczka".
Punkt wyj艣cia jest podobny - wyobra藕nia stanowi pocieszn膮 ucieczk臋 od rzeczywisto艣ci, ale ratunkiem od niej jest ju偶 tylko 艣wiadomo艣膰 w艂asnych mo偶liwo艣ci. Te ostatnie s膮 u Allen cokolwiek ograniczone. To proste. Nie b臋dziesz przestrzega膰 zasad spo艂ecznych i przetwarza膰 koniunkturalnych wzorc贸w?
Nie poradzisz sobie. Zostaniesz sam(a), zupe艂nie jak siostra mamy. Od ameryka艅skiego snu nie ma ucieczki: praca, hipoteka, gromadka dzieci, u艣miech przyklejony do twarzy. A zatem 偶e艅 si臋, rozmna偶aj, nap臋dzaj gospodark臋. Fuj.