''W imię'': Tylko u nas! Wywiad z Mateuszem Kościukiewiczem - Aktorstwo to niepoważny zawód
20 września 2013 roku to ważna data dla polskiego kina - tego dnia swoją premierę będzie miał najnowszy film. Obraz opowiadający o miłości duchownego (w tej roli Andrzej Chyra) do młodego mężczyzny (Mateusz Kościukiewicz) już został okrzyknięty jednym z najbardziej kontrowersyjnych filmów roku.
07.08.2013 | aktual.: 15.06.2018 13:36
Festiwalowa publiczność na Berlinale i Nowych Horyzontach doceniła bezprecedensową próbę polskiej reżyserki konfrontacji dogmatu wiary z ludzką samotnością. Czy najnowszy obraz autorki "Sponsoringu" zaszokuje widzów i oburzy polską opinię publiczną? W oczekiwaniu na film, którego sława już wyprzedziła datę oficjalnej premiery, prezentujemy wyjątkowy wywiad z Mateuszem Kościukiewiczem. Aktor w rozmowie z Katarzyną Kasperską zdradził swój stosunek do religii, opowiedział o własnych przemyśleniach na temat aktorstwa oraz wyjaśnił, dlaczego tak rzadko przyjmuje nowe role.
We Wrocławiu odbyła się pierwsza polska projekcja filmu Małgorzaty Szumowskiej, który uroczyście zamknął 13. edycję festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Dzień wcześniej na spotkaniu z publicznością chętnie opowiadaliście o pracy na planie i przygotowaniach do filmu. W sumie spędziliście pół roku na mazurskiej wsi dopracowując scenariusz, robiąc próby i przystosowując się do otoczenia. Czy to duży komfort móc pracować w takich warunkach?
* Mateusz Kościukiewicz:* Komfortem był brak pośpiechu. Proces powstawania w ** był długotrwały, przez co też scenariusz ewoluował, ale z korzyścią dla filmu. Mieliśmy dużo czasu, żeby się dobrze przygotować. Dzięki takim udogodnieniom, ja również mogłem lepiej zaznajomić się z wiejską obyczajowością i poczuć się człowiekiem stamtąd. Bardzo mi to pomogło przy budowaniu mojej postaci.
W jaki sposób starałeś się przeniknąć do wiejskiej społeczności?
Po prostu próbowałem jak najwięcej przebywać z ludźmi. Nawet zacząłem uprawiać ogródek - sadziłem i pielęgnowałem dynie. Mazury mają wspaniałą, niepowtarzalną przyrodę.
Co możesz powiedzieć na temat swojej postaci? Twój bohater wydaje się być oderwany od środowiska, które go otacza. Przemawia przez niego pewnego rodzaju plebejska natura. W filmie wypowiadasz w zasadzie tylko jedną kwestię.
Przede wszystkim mój bohater jest symbolem. To nie jest film o miłości homoseksualnej lub preferencjach seksualnych pewnego księdza. Dynia w żadnym momencie historii nie dąży do uwiedzenia duchownego. Dlatego też uważam, że ** opowiada o samotności człowieka - w tym wypadku księdza Adama - otoczonego sprzecznymi zasadami i dogmatami wiary. Jednocześnie jest idealistą - wierzy w swój kościół całym sercem. Natomiast moja postać poszukuje sensu. Dynia stara się wyrwać z rzeczywistości, która go otacza. Jest nieakceptowany przez środowisko, dlatego poszukuje przewodnika - kogoś, kto wskaże mu drogę.
W filmie grasz jednego z opiekunów księdza Adama, w którego wcielił się Andrzej Chyra. Na planie towarzyszy ci dużo młodych chłopaków, aktorów-naturszczyków, grających po raz pierwszy w życiu. Był moment integracji między wami?
Tak, oczywiście. Na początku planu wszyscy się zintegrowaliśmy. Jednak później, kiedy zaczęliśmy już kręcić poszczególne sceny, musiałem się do nich zdystansować. Taką gram postać - Dynia jest odrzucony przez grupę.
Ta rola kończy pewien etap w twojej karierze. Już koniec z młodymi, zbuntowanymi romantykami. Kreacja, którą stworzyłeś w filmie * jako jedna z pierwszych wyraźnie zmienia twój dotychczasowy wizerunek filmowy. Opowiadałeś, że obecnie trudno ci znaleźć odpowiednią rolę dla siebie. Nie ma dobrych scenariuszy w Polsce?*
Wydaje mi się, że kondycja polskiego kina i jakość scenariuszy jest coraz lepsza. Propozycje też są coraz ciekawsze. Jednak osobiście bardziej preferuję aktorstwo kreacyjne, niż takie trzymające się blisko codziennego życia. W sztuce zdecydowanie wolę wytwory niż czerpanie z rzeczywistości. Poza tym bardzo dużo leży w gestii reżysera. Jeżeli polscy twórcy będą mi proponować role naiwnych, pięknych, romantycznych i szalonych młodzieńców, to wydaje mi się, że szybko w konfrontacji ze mną i z rzeczywistością uświadomią sobie, że to już nie ta kategoria.
* A czy rola w filmie * jest w jakiś stopniu przełomowa w twojej karierze lub życiu?
Każda rola jest dla mnie przełomowa. Tak mało gram, że w zasadzie wszystko, co robię jest dla mnie znaczące. Nie podejmuję się rzeczy, które nie są dla mnie istotne na mojej drodze zawodowej.
Masz duży dystans do swojej kariery?
Wiesz, może nie przykładam się do kariery należycie. Za rzadko kręcę filmy. Robię jeden film na rok, może na półtora roku. Ponieważ nie ma tego dużo, kiedy już podejmę się jakieś pracy, skupiam się na niej w stu procentach.
Skąd ta powściągliwość w zawodowych wyborach? Aktorstwo nie jest twoim pomysłem na życie? Twoją drogą?
Aktorstwo? Nie wiem, czy tak niepoważny zawód, można poważnie traktować.
Aktorstwo jest niepoważnym zawodem?
Wydaje mi się, że tak. Oczekiwanie na propozycje i ciągła zależność od innych jest bardzo niewygodna.
Skoro masz taki stosunek do aktorstwa, to czy są w naszym kraju aktorzy, których szanujesz lub którzy są dla ciebie inspiracją, pomimo tego, co myślisz o tym zawodzie?
Oczywiście, że tak. Jest wielu aktorów, których szanuję. Wolałbym ich teraz wszystkich nie wymieniać. Ale czy czerpię od nich inspirację? Raczej nie. Nie oni mnie napędzają do pracy.
Pochodzisz z małego miasteczka. Opowiadałeś, że w twoim domu rodzinnym było wychowanie w duchu chrześcijaństwa. Jaki jest teraz twój stosunek do religii?
Mnie interesuje kościół postępowy. Jestem człowiekiem wierzącym, ale nie interesuje mnie konserwatyzm.
Jesteś praktykujący?
Na swój sposób.
Nie uważasz, że ze względu na kontekst religijny, film * odbije się w Polsce szerokim echem?*
Nie wydaje mi się. To jest skromny mały film artystyczny dla określonej grupy ludzi, zwolenników arthouse’u, jeżeli mogę tak powiedzieć. ** zaistniało na świecie, żeby ten głos został dostrzeżony. Mam nadzieję, że to będzie ważny film w kręgach artystycznych. Teraz oddajemy go w ręce polskich widzów. Uważam, że nareszcie mamy okazję zobaczyć polskie kino na poziomie, które wybiło się na arenie międzynarodowej.
* Nie nazwałabym filmu nie zostanie zauważony czy też nie poruszy polskich widzów, a jedynie garstkę zwolenników tego typu kina. Pomijając reżyserkę, w filmie grają jedni z najpopularniejszych aktorów w kraju - ty, Andrzej Chyra, Łukasz Simlat czy Maja Ostaszewska. Widzowie, którzy śledzą wasze kariery pójdą do kina choćby was zobaczyć. Wydaje mi się, że to dopiero początek rozmów w naszym kraju o współczesnym kinie, a także o religii, samotności czy przejawach miłości, którą nacechowany jest wasz film.*
Może tak być. Uważam, że film daje szansę wypowiedzi wszystkim stronom. Nie chcieliśmy osądzać głównego bohatera. Ani go nie bronimy ani nie krytykujemy - my po prostu przedstawiamy postać księdza Adama. W filmie pokazujemy wyrywek pewnego świata, gdzie odbywa się tragedia jednego człowieka. A tego typu tragedii jest mnóstwo wokół. Niekoniecznie związanych z księżmi.
* Obawiasz się kontrowersji, które może wywołać *?
Z pewnością będzie jakaś dyskusja. Mam nadzieję, że na poziomie. Wszystkie argumenty przeciw albo jakaś polemika agresywna też mogą reprezentować określony poziom i dzięki temu zostać włączone do dyskursu inteligencji. Niekoniecznie musi to być język bulwarowy. Jestem przekonany, że krytycy katoliccy, którzy się w to włączą, nie będą rzucać bluzgami. Spodziewam się, że dyskusja będzie toczyła się na temat problemu, a nie na temat filmu. Bo film nie jest problematyczny - temat jest problematyczny.
_* Rozmawiała: Katarzyna Kasperska*_