Wielkie rozczarowanie. Nie na to czekali fani Jamesa Bonda

Przypomnijmy, że pierwotnie "Nie czas umierać" miał pojawić się w kinach w kwietniu 2020 roku. Jednak z powodu pandemii koronawirusa premiera filmu została przełożona na listopad. W ciągu kilku miesięcy sytuacja pandemiczna niewiele się jednak poprawiła i w październiku przesunięto premierę na kwiecień 2021 roku. Ostatecznie najnowsza część Jamesa Bonda ma się pojawić w kinach – jeśli nie nadejdzie kolejna fala pandemii – 8 października.

Fani Jamesa Bonda musieli się więc uzbroić w cierpliwość. Czas pomiędzy 24. a 25. odsłoną przygód agenta Jej Królewskiej Mości wydłużył się do 6 lat. W całej, niemal 60-letniej historii słynnej serii zainspirowanej powieściami Iana Fleminga, tylko raz przerwa pomiędzy kolejnymi częściami była dłuższa.

Od września ubiegłego roku fani mieli możliwość obejrzeć trwający ponad 2,5 minuty zwiastun filmu. Przez dziesięć miesięcy producenci "Nie czas umierać" nie pokazali widzom żadnego nowego materiału. Stąd spodziewano się, że zwiastun, który informuje widzów o ostatecznej (miejmy nadzieję) dacie premiery będzie zawierać jakieś niepokazywane wcześniej sceny. Tymczasem otrzymaliśmy zaledwie 30-sekundową zajawkę, w której wykorzystano głównie fragmenty filmu z poprzedniego zwiastuna.

W "Nie czas umierać" po raz piąty i ostatni w rolę Jamesa Bonda wcielił Daniel Craig. Agent 007 opuszcza czynną służbę i cieszy się spokojnym życiem na Jamajce. Tymczasem jego stary przyjaciel Felix Leiter z CIA zwraca się do niego o pomoc. James Bond ma za zadanie uratować porwanego naukowca. Misja okazuje się jednak bardziej zdradliwa, niż mogłoby się wydawać i naprowadza naszego bohatera na ślad tajemniczego złoczyńcy, dysponującego nową, niezwykle niebezpieczną technologią.