Wojciech Siemion: oczom ratowników ukazał się makabryczny widok
Jego samochód był kompletnie zmiażdżony
Kiedy na miejsce wypadku przybyli ratownicy i policja, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Audi, którym podróżował słynny aktor i jego żona, było kompletnie zmiażdżone. Trzy dni później, 24 kwietnia 2010 roku, Wojciech Siemion zmarł w szpitalu.
- Czekaliśmy wciąż na niego, miał od dawna umówione spotkanie z nami o godzinie 11. Prawie 200 osób siedziało już na sali. Wojciech Siemion nigdy się nie spóźniał – opowiadał Zbigniew Zieliński, dyrektor Domu Kultury Południe w Radomiu. Dopiero po jakimś czasie do zgromadzonych dotarła przerażająca wiadomość: artysta się nie zjawił, bo miał wypadek samochodowy i od kilku godzin leżał nieprzytomny w szpitalu, gdzie lekarze walczyli o jego życie.
Kiedy na miejsce wypadku przybyli ratownicy i policja, ich oczom ukazał się makabryczny widok. Audi, którym podróżował słynny aktor i jego żona, było kompletnie zmiażdżone. Trzy dni później, 24 kwietnia 2010 roku, Wojciech Siemion zmarł w szpitalu.
Przez lata uchodził nie tylko za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów, ale również propagatora sztuki ludowej, znawcę i popularyzatora polskiej literatury oraz nieocenionego pedagoga.
- W literaturze mamy Brylla, w plastyce Nikifora, w teatrze był, jest i będzie Siemion – pisała o nim krytyczka Irena Bołtuć.
Był jedną z ikon polskiego teatru. A przecież tak niewiele brakowało, by nigdy nie znalazł się na scenie.