Wykapany remake
"Wykapany ojciec" jest remakiem kanadyjskiego filmu "Starbuck" z 2011 roku. Co ciekawe obie wersje zrobił ten sam reżyser - Ken Scott. I chyba dobrze się stało, że to on wziął się za powtórkę, w końcu temat miał już opanowany.
David Wozniak (nazwisko nieprzypadkowo brzmi swojsko, bowiem bohater ma polskie korzenie) to życiowa fajtłapa. Czego się nie dotknie, to sknoci - tak jest w przypadku mniejszych spraw, jak problemy z pracą oraz tych większych, związanych z ukochaną kobietą. W momencie gdy go poznajemy, David ma 80 tysięcy dolarów długu, wkrótce ma zostać ojcem, a jakby tego było mało okazuje się, że jego nasienie, które oddał kilka lat wcześniej do banku zostało w całości przekazane klientkom. Skutkiem tego jest fakt, że z dnia na dzień David dowiaduje się, że jest biologicznym tatą 533 dorosłych dzieci.
Abstrahując od tego, że sam pomysł powtarzania filmu, do tego ledwie po dwóch latach, jest dość dziwny, "Wykapany ojciec" jest całkiem pozytywnym zaskoczeniem. Oczywiście nie ma się co spodziewać, że poruszy ważne tematy, czy postawi skomplikowane pytania. Jak to często bywa w tego typu hollywoodzkich produkcjach, pełno jest tu psychologicznej naiwności, patosu i dziur w logice. Całość złożona jest ze znanych puzzli, które każdy widz bez trudu złoży do kupy przed końcem projekcji. Na szczęście nad tym wszystkim łatwo można przejść do porządku dziennego.
"Wykapany ojciec" jest bowiem całkiem dobrze zrobionym filmem. Nie nudzi ani przez chwilę, a do tego kilka zaskakująco poważnych scen pozwala na moment oddechu. Nie trwa on jednak nigdy zbyt długo, gdyż twórcy dbają o to, byśmy obcowali przede wszystkim z komedią. A ta jest niezła. Przyznam szczerze, że idąc do kina nie spodziewałem się tak dobrej rozrywki. Jest tu naprawdę wiele zabawnych dialogów i sytuacji, a do tego, co bardzo ważne, w żadnym momencie nie zostaje przekroczona granica dobrego smaku. To ostatnio wcale nie takie częste w hollywoodzkich komediach.
Inną sporą zaletą jest grający główną rolę Vince Vaughn. Chociaż aktor jest z niego marny i w zasadzie w większości produkcji odtwarza wciąż tego samego bohatera, jest przy tym bardzo sympatyczny. Jakoś nie sposób mi nie lubić mającego w sobie luz oraz pewien urok Vaughna, który kolejny raz ma na ekranie polskie korzenie. Miła dla oka jest również kojarzona głównie z "Jak poznałem waszą matkę" (chociaż ostatnio dało się ją zauważyć w filmach Marvela) Cobie Smulders. Na drugim planie przyzwoicie sobie radzą Chris Pratt jako adwokat-przyjaciel Davida oraz Andrzej Blumenfeld jako jego ojciec.
Ken Scott nie zrobił, bo też tego nie chciał, filmu ważnego dla światowej kinematografii. Chociaż "Wykapany ojciec" nie jest pozbawiony wad, to jeśli tylko przymkniecie na nie oko, powinniście się dobrze bawić. A to jest całkiem spora zaleta.