"Wyspa psów": nowy film Wesa Andersona zasługiwał na więcej [RECENZJA BLU‑RAY]
Wśród sierpniowych premier Blu-ray znalazła się "Wyspa psów" Wesa Andersona. Cudowny film, który studio 20th Century Fox potraktowało wyjątkowo po macoszemu.
Nie ukrywam, że w tym roku mało która premiera wzbudziła we mnie taką ekscytację. Przegapiłem "Wyspę psów" na dużym ekranie, ale nie miałem wątpliwości, że warto po nią kiedyś sięgnąć. Z dwóch powodów.
Po pierwsze to w końcu Wes Anderson. Autor, który od przeszło 20 lat konsekwentnie łączy ekscentryczny humor z ocierającą się o surrealizm formą. Po drugie w "Wyspie psów" wykorzystano animację poklatkową. A więc niezwykle żmudną i trudną technikę, która na ekranie gości od wielkiego dzwonu. W obu przypadkach się nie zawiodłem.
"Wyspa psów" jest cudowna – to wciąż Anderson, którego kocham miłością bezwarunkową. Uroczono osobna, dowcipna, delikatnie szydercza i zaludniona przez ekscentryczne postacie. W dodatku na każdym kroku hołdująca kinu Akiro Kurosawy i komentująca obecną sytuacją społeczno-polityczną.
ZOBACZ TEŻ: zwiastun filmu "Wyspa psów"
I choć fabularnie nie jest to może szczyt możliwości reżysera, to już strona wizualna "Wyspy" ociera się o geniusz. Całość od początku do końca zrealizowano w brytyjskim 3 Mills Studios przez sztab, który pracował przy "Fantastycznym Panu Lisie", pierwszej animacji Andersona.
I co tu dużo mówić, rezultat olśniewa – począwszy od uginającej się od detali scenografii, a skończywszy na realistycznie grających lalkach, którym głosu użyczyli m.in. Bryan Cranston i Jeff Goldblum. Pójdę nawet o krok dalej – "Wyspa psów" pod względem formalnym to najładniejszy film, jaki widziałem od bardzo dawna. I taki, do którego wraca się wielokrotnie, z każdym seansem odkrywając coś nowego.
Dlatego jakież było moje zdziwienie, kiedy odpaliłem sekcję dodatków na Blu-rayu "Wyspy psów". Nie jest to oczywiście zarzut pod adresem dystrybutora - Imperial Cinepix. Polacy dostali bowiem identyczne wydanie, co zachodni widzowie. Które niestety woła o pomstę do nieba.
Było dla mnie oczywiste, że na dysku znajdę dokumenty przybliżające kulisy pracy animatorów. I znalazłem. Kłopot w tym, że są to materiały promocyjne, które ledwie liznęły temat.
A potencjał był ogromny – wystarczy wspomnieć edycję Blu-ray "Kubo i dwie struny" ze studia Laika Entertainment, gdzie znalazły się materiały , będące kopalnią informacji na temat pracy animatorów, choreografów czy lalkarzy. A tak dostaliśmy sześć "reportaży", których łączny czas trwania nie przekracza 25 min. Do tego galeria fotosów i zwiastun. Szkoda.