"X-Men: Mroczna Phoenix". Kiepskie pożegnanie z serią
"X-Men: Mroczna Phoenix" to film, który miał być godnym pożegnaniem z serią. Tymczasem wypadł tak, jakby wszyscy zaangażowani w produkcję byli nią znudzeni.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Wiadomo, jak to jest z serią "X-Men" – raz lepiej, raz gorzej. Ale mimo nierównego poziomu filmów, zawsze mogliśmy liczyć na bohaterów, z którymi łatwo się utożsamić i brak przesadnej zachowawczości. Seria udowodniła kilka razy, że filmy o superbohaterach nie muszą być robione z myślą o młodszych widzach, ale o dojrzałej publiczności, która woli ostrzejszy humor, bardziej realistycznych bohaterów i brutalne sceny walk. Teraz, gdy Disney przejął 21st Century Fox, seria prawdopodobnie złagodnieje.
Dlatego liczyliśmy po cichu na to, że ostatni film wyprodukowany bez udziału Disneya będzie godnym pożegnaniem. Cóż, przeliczyliśmy się. "X-Men: Mroczna Phoenix" jest miałka, źle napisana i nawet w połowie nie spełnia oczekiwań.
Film skupia się na postaci Jean Grey, mutantce, którą po śmierci rodziców przygarnął do swojej szkoły Charles Xavier. Jean potrafi dokonywać niezwykłych rzeczy siłą swojego umysłu. Ale nie do końca je rozumie i niezupełnie nad nimi panuje. Gdy podczas jednej z misji drużyny X-Men zostaje porażona, jej moce zostają wzmocnione. Staje się potężniejsza niż ktokolwiek na Ziemi. A taka moc musi przyciągnąć tych, którzy chcą zapanować nad światem. Jean będzie musiała dokonać wyboru, po której stronie chce stać.
To mogła być świetna historia o rozdartej wewnętrznie bohaterce, o dojrzewaniu i o sile kobiecej przyjaźni. Niestety zamiast tego dostajemy banalną i przewidywalną opowieść o dziewczynie z kompleksem tatusia. A moc kobiecej przyjaźni kończy się tam, gdzie potrzeba przewodnika w postaci męskiego mentora, który wszystko przecież może naprawić, mimo że jego pycha i próżność nie znają granic. Szkoda, że w czasach, gdy kobiece postacie w superbohaterskich filmach wreszcie dostają należytą uwagę, seria "X-Men" postanawia zrobić krok wstecz.
Miałki scenariusz wyprany z jakiegokolwiek poczucia humoru sprawił, że aktorzy wyglądają, jakby byli już tą serią znudzeni (Poza Sophie Turner, która mimo chęci niestety nie ma tu pola do popisu). To znudzenie udziela się też widzom. Może sadzanie na reżyserskim krześle scenarzysty okropnej "Fantastycznej czwórki" nie było najlepszym pomysłem? A może Fox najzwyczajniej w świecie odpuścił?
Szkoda na ten film Turner i jej bohaterki, która zasługuje na coś znacznie lepszego. Logan po bardzo kiepskim "Wolverinie" doczekał się bodaj najlepszego filmu z serii. Kto wie, może i Phoenix będzie jeszcze miała okazję pokazać, na co ją stać.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.