Zdzisław Wardejn i Jolanta Nowak: słynny duet spotkał się po latach
21 kwietnia Zdzisław Wardejn, czyli docent Marian Wolański z filmu "Kogel-mogel", świętował 76. urodziny. Zaś kilka dni wcześniej obchodził 55-lecie pracy artystycznej.
21 kwietnia Zdzisław Wardejn, czyli docent Marian Wolański z filmu "Kogel-mogel", świętował 76. urodziny. Zaś kilka dni wcześniej obchodził 55-lecie pracy artystycznej.
Na imprezie świetnie bawili się bliscy i przyjaciele aktora. Pojawiła się tam również dawno niewidziana Jolanta Nowak, jego koleżanka z planu „najbardziej frywolnego filmu PRL-u”, czyli „Och, Karol” (1985), oraz "Galimatias, czyli kogel-mogel II" (1989). Jak potoczyły się ich losy?
Zdzisław Wardejn wiedzie udane życie rodzinne, wciąż też pozostaje aktywny zawodowo i nie narzeka na brak propozycji zawodowych.
Tymczasem Jolanta Nowak, dawna seksbomba, zniknęła z branży i od lat nie pojawia się na ekranie.
Wstyd w rodzinie
Wardejn śmiał się, że postanowił zostać aktorem, ponieważ nie znosił porannego wstawania. Początkowo bowiem kształcił się w zupełnie innym kierunku.
- Chodziłem do Technikum Energetycznego. Wstawałem codziennie na szóstą rano. Perspektywa zrywania się tak codziennie przez całe życie przerażała mnie – zwierzał się w wywiadzie na stronie Telewizji Polskiej.
Kiedy więc usłyszał, że nauczyciel szuka chętnych do kółka teatralnego, zgłosił się bez wahania. Szybko się okazało, że Wardejn ma do takich występów ogromny talent i błyskawicznie odnalazł się na scenie. I tylko mama chłopaka nie była zachwycona tymi planami.
- Gdy oznajmiłem jej, że będę aktorem powiedziała: „Boże! Jaki wstyd w rodzinie”. Zastanawiała się jak wyjaśni to wszystko krewnym – opowiadał w magazynie „Świat i ludzie”.
Miła odmiana
Przez jakiś czas Wardejn wahał się, czy nie opuścić Polski i nie zostać w Holandii, gdzie oferowano mu dobrze płatną i satysfakcjonującą pracę. Ostatecznie jednak odmówił.
Tym bardziej, że w swojej ojczyźnie również nie musiał obawiać się o brak zajęć. Na ekranie pojawiał się często, grywał w kilku filmach rocznie, ale największą popularność przyniósł mu „Kogel-mogel” z 1988 roku.
Dla Wardejna, wcielającego się najczęściej w postacie negatywne, rola poczciwego docenta była miłą odmianą. Jak przyznawał w „Filmie”, przyjął ją ze względu na dzieci.
- Pomyślałem sobie, że po obejrzeniu tego filmu może chociaż przez chwilę pomyślą o swoim wiecznie zapracowanym, zaganianym ojcu...
Szczęśliwa rodzina
Prywatnie Wardejn również nie ma powodów do narzekań. Poślubił aktorkę Małgorzatę Pritulak, z którą ma dwóch synów, Przemysława i Franciszka.
I choć dziś są szczęśliwą rodziną, nie zawsze układało im się tak kolorowo, o czym opowiada film Michała Dudziewicza zatytułowany „Ja to on, on to ja”. Bohaterami filmu są Zdzisław Wardejn i jego syn Przemysław, którzy wyruszają w podróż i po drodze próbują wyjaśnić istniejące między nimi nieporozumienia.
Ostatnio Wardejna można było oglądać w serialach „Na krawędzi 2” i drugim sezonie „Zbrodni”, zagrał także w filmie „Żyć nie umierać” i etiudzie szkolnej „Adaptacja”.
Aktorka z przypadku
Jolanta Nowak również początkowo wcale nie myślała o karierze filmowej. Tak naprawdę chciała studiować architekturę, ale ostatecznie wybrała kino – i słusznie, bo dla wielu widzów była najjaśniejszym punktem w ponurych latach 80.
Nazywano ją, nie bez racji, jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Zachwycała zarówno na ekranie, jak i na teatralnej scenie.
Na ekranie znalazła się właściwie przez przypadek, wiedziona impulsem – przeczytała ogłoszenie o przesłuchaniu do serialu „Zielona miłość” Stanisława Jędryki i zgłosiła się na zdjęcia próbne. Rolę dostała i, zachęcona sukcesem oraz namowami znajomych, zdecydowała się kontynuować edukację w warszawskiej PWST.
Polska seksbomba
Na dużym ekranie zadebiutowała jeszcze jako studentka pierwszego roku w filmie „Ćma” w reżyserii Tomasza Zygadło w 1980 roku, u boku Romana Wilhelmiego. Później dzieliła swój czas między scenę a plan filmowy.
Popularność przyniosła jej rola Irenki w komedii erotycznej „Och, Karol” Romana Załuskiego, nazywanej „najbardziej frywolnym filmem PRL-u”, gdzie zagrała jedną z kobiet zabiegających o względy tytułowego amanta.
Spodziewano się, że po tym filmie kariera Nowak, okrzykniętej nową polską seksbombą, szybko nabierze tempa – i faktycznie, kolejne propozycje nadchodziły, ale piękną aktorkę coraz bardziej spychano na drugi plan. Zarówno widzowie, jak i krytyka mieli wrażenie, że Nowak marnuje swój talent.
Tak dziś wygladają
Nowak zdobyła też popularność poza granicami naszego kraju – w 1987 roku zagrała w niemieckim serialu „Vera Lenz” - i coraz poważniej zaczęła myśleć o emigracji.
Tym bardziej, że w latach 90. pojawiała się na ekranie coraz rzadziej. Wystąpiła jeszcze raptem w kilku filmach i serialach, ale stało się jasne, że jej kariera zmierza ku końcowi.
Wreszcie dawna seksbomba zdecydowała się porzucić aktorstwo i definitywnie wycofać się z show-biznesu. Ostatni raz na – małym – ekranie pojawiła się w 2005 roku, wcielając się w Marzenę Paluch w serialu „Pensjonat pod Różą”. Ale nie zamierzała wracać do grania.
Wyjechała na stałe do Niemiec, choć nigdy nie zdradziła, dlaczego tak naprawdę porzuciła swój zawód. Z branżą filmową nie chce mieć jednak już nic wspólnego – nawet gdy w 2009 roku odbyła się uroczysta premiera remaku komedii „Och, Karol”, na której zjawili się jej koledzy z planu, miejsce Nowak pozostało puste. Czyżby teraz coś się zmieniło? Fani aktorki nie kryją, że chętnie zobaczyliby ją ponownie na ekranie. (sm/gk)