Agnieszka Wagner: Nie boję się popularności

Agnieszka Wagner: Nie boję się popularności
Źródło zdjęć: © Film polski
Grzegorz Kłos

22.12.2011 | aktual.: 22.03.2017 12:03

Jedna z najbardziej intrygujących polskich aktorek. Grała m.in. u takich reżyserów jak Wajda, Żuławski czy Koterski. O tym, dlaczego stoi na uboczu show-biznesu, o najnowszej roli w "Listach do M", macierzyństwie i świętach, w rozmowie z Faktem opowiada Agnieszka Wagner

Jedna z najbardziej intrygujących polskich aktorek. Grała m.in. u takich reżyserów jak Wajda, Żuławski czy Koterski. Jako naprawdę jedna z nielicznych rodzimych artystek osiągnęła spory sukces poza granicami naszego kraju. Jak sama przyznaje pracę zagranicą traktuje jako wyzwanie, świetne ćwiczenie warsztatowe.

O tym, dlaczego stoi na uboczu show-biznesu, o najnowszej roli w "Listach do M.", macierzyństwie i świętach, w rozmowie z Faktem opowiada Agnieszka Wagner (41 l.)

Ma pani ogromne doświadczenie w produkcjach zagranicznych. Łatwiej się pracuje tam, czy też lepiej się pani czuje na własnym podwórku?

– Pracę zagranicą traktuję jako wyzwanie, które nie polega tylko na znajomości języka, wymowie czy akcencie, ale na umiejętności oddania tego, co „pod tekstem”. Tak samo zresztą we własnym języku. Paradoksalnie granie w obcym języku to świetne ćwiczenie warsztatowe, które przydaje się potem do grania po polsku. A to, że zdarzyło mi się grać w różnych ciekawych krajach, traktuję jako prezent od losu, bonus. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Natomiast nie opieram na tym pomysłu na swoją karierę.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Obraz
© AFP

Stoi pani na skraju show-biznesu. To świadoma i celowa decyzja?

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Obraz
© Film polski

Miała pani okazję pracować z wielkimi reżyserami. Który z nich dał pani najwięcej cennych wskazówek i z którym współpracę wspomina pani najlepiej?

– Rzeczywiście, całkiem sporo tych wybitnych reżyserów mi się przydarzyło. Z jednymi na co dzień pracuje się miło, z innymi to męka. Niezależnie od tego, to były spotkania fascynujące. Od każdego czegoś ważnego się nauczyłam. Wajda wspaniale buduje film pod względem plastycznym, wymyśla sceny-symbole. Kawalerowicz pokazał mi, jak wiele zależy od montażu i kontekstu. Żuławskiemu udało się wydobyć ze mnie emocje, o które się nie podejrzewałam. Mogłabym długo wymieniać. Ale takiego reżysera, o którym mogłabym powiedzieć, że teraz to już na zawsze tylko z nim i do końca świata, i w każdym jego filmie, to chyba jeszcze nie spotkałam.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:


Obraz
© Playboy (edycja polska)

Można odnieść wrażenie, że postacie grane przez panią wpisują się w schemat skrzywdzonej kobiety...

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:


Obraz
© Film polski

Jest jakaś rola, o której pani szczególnie marzy?

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:


Obraz
© Marcin Wziontek/newspix.pl

Co skłoniło panią do przyjęcia roli w „Listach do M.”? Nie obawiała się pani, że teraz będzie o pani bardzo głośno i nagle znajdzie się na językach wszystkich?

– To był bardzo dobry scenariusz, a to jest rarytas na naszym rynku. My mamy naprawdę świetnych aktorów, znakomitych operatorów i niezłych reżyserów, ale beznadziejne scenariusze. Więc jeżeli się trafia niezły scenariusz, w dodatku w dobrej obsadzie, to decyzja nie jest trudna. Ja się nie boję popularności, która wynika z dobrze zagranej roli. Niezwykle mnie cieszy, że „Listy do M.” mają znakomity oddźwięk i że moja rola tak bardzo się podoba.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (155)