"Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy": kosmiczny wypas [RECENZJA BLU‑RAY]
Oczywiście można zżymać się, że kolekcjonerka „Przebudzenia Mocy” to skok na kasę i cyniczny drenaż portfeli fanów. Jednak konia z rzędem temu, komu nie zmiękną nogi na widok wspaniale wydanej edycji filmu J.J. Abramsa.
O „Przebudzeniu Mocy” powiedziano już chyba wszystko (więcej TUTAJ)
, skupmy się więc na samym wydaniu. W tym miejscu nasuwają się dwa zasadnicze pytania: czym różni się ono od tego, które trafiło do nas w kwietniu, oraz czy warto wydać na nie ok. 150 zł?
Opakowanie:
Zacznijmy od opakowania. Jak pamiętamy, pierwsza edycja ukazała się w zwykłym niebieskim amarayu oraz steelbooku. Jednak nawet „puszka” z podobizną Kylo Rena blednie przy tym, co tym razem przygotowało dla nas Galapagos. Kolekcjonerskie „Przebudzenie Mocy” zostało wydane w pięknym, rozkładanym boksie zapakowanym w czarny futerał, wielkością nieco odbiegającym od standardowego Blu-raya.
Slipcase robi doskonałe wrażenie – karton jest twardy i gruby, w dotyku przypominający delikatną skórę (zupełnie jak w ekskluzywnych niemieckich wydaniach DVD/Blu-ray), a na okładce znajduje się okienko z trójwymiarową grafikę. Wnętrze boksu prezentuje się równie efektownie - solidny, lakierowany karton, piękna poligrafia i miękko chodzące zaczepy, z których możemy bez najmniejszego trudu wypiąć dyski.
Płyty:
W nowej edycji znalazły się trzy płyty Blu-ray (poprzednia edycja zawierała dwie). Znalazły się na nich: film wersji 2D, film w wersji 3D (NOWOŚĆ) oraz dodatki. Jeśli chodzi o wersję 2D i 3D, mamy do czynienia z identycznym transferem jak w pierwszym wydaniu - ratio: 2.40:1 (panoramiczny), 1080p High Definition, dźwięk: Dolby Digital 5.1 - polski dubbing; DTS-HD High Resolution 7.1 - wersja oryginalna. Do wyboru polskie i angielskie napisy.
Ciekawostkę jest, że wydanie przeznaczone na rynek amerykański, zawiera dodatkowo kod do wersji cyfrowej oraz dysk DVD z filmem.
Dodatki:
Siłą pierwszej edycji „Przebudzenia” okazały się bez wątpienia dodatki, przepełnione wywiadami i niepublikowanymi materiałami wideo z planu oraz zza kulis produkcji. Pełną listę suplementów znajdziecie TUTAJ. Na szczęście Disney zachował się na tyle przyzwoicie, aby do wersji kolekcjonerskiej dodatkowo dołączyć pięć, zupełnie nowych materiałów:
- Komentarz audio J.J. Abramsa, stanowiący nieprzebrane źródło informacji dotyczących filmu, jego powstania, ale również wielkich oczekiwań i najprawdopodobniej największego wyzwania w jego dotychczasowej karierze. Zdecydowanie do kilkukrotnego przesłuchania.
- Sceny niewykorzystane – czyli dodatkowe trzy sceny, które z jakichś powodów nie znalazły się w filmie (ok. 2 min)
.
- Opowieść o mocy dźwięku – 4-minutowy materiał, w którym specjaliści zajmujący się efektami dźwiękowymi zdradzają kulisy swojej pracy.
- Brzmienie „Gwiezdnych wojen” – ponad 7-minutowy filmik, w którym m.in. J.J. Abrams, Matthew Wood oraz Kathleen Kennedy opowiadają o klasycznej ścieżce dźwiękowej oraz powstawaniu nowej muzyki do filmu.
- Galaktyczna moda – niespełna 7-minutowy materiał w całości poświęcony powstawaniu kostiumów zaprojektowanych przez Michaela Kaplana.
Podsumowanie:
Zachowanie Disneya na pewno wkurzyło tych, którzy kilka miesięcy temu w pierwszym odruchu kupili dwupłytowe wydanie. Zwłaszcza, że różnica między edycją standardową a kolekcjonerską nie jest aż tak kolosalna (warto porównać ceny w serwisach aukcyjnych). Nie zmienia to faktu, że nowe wydanie „Przebudzenia Mocy” jest perfekcyjne pod każdym względem i warte swojej ceny. Dla fanów sagi oraz kolekcjonerów ekskluzywnych edycji to bez dwóch zdań zakup obowiązkowy.