Iza Miko - Kopciuszek polskiego kina

Zbliża się godzina 18:30. W Polsce od rana nieprzerwanie deszcz leje jak z cebra, do tego wszystkiego doskwiera nam silny wiatr i już nawet słońce zdążyło zajść za horyzont. A my co... Dzwonimy do ciepłych krajów, a dokładniej do Los Angeles, gdzie jest po 10 rano i fala największych upałów w tym rejonie od lat. Łączymy się z naszą rodzimą gwiazdą Izą Miko, która w ostatnim czasie użyczyła swojego głosu do uroczej animacji "Żółwik Sammy". O eko-fisiu, pouczających animacja, życiu w LA i II Wojnie Światowej rozmawiamy z młodą aktorką na przestrzeni ponad 9,000 km...

Iza Miko - Kopciuszek polskiego kina
Źródło zdjęć: © Forum Film

Obraz

Katarzyna Kasperska: Pani Izo, dzwonimy do Pani z Polski, ponieważ na dużym ekranie pojawił się śliczny i zarazem heroiczny żółwik. Od piątku w polskich kinach możemy oglądać animację „Żółwik Sammy. W 50 lat dookoła świata”, gdzie użycza Pani głosu jednej z bohaterek - Florze. Czy to prawda, że obydwie macie tzw. Eko Fisia?

Izabella Miko: Tak, ekofioła (śmiech). Flora pojawia się w dwóch momentach filmowego życia naszego żółwia. Pierwszy moment ma miejsce na hipisowskiej plaży, gdzie go przygarnia i opiekuje się nim, a drugi moment obserwujemy kiedy Flora jest już o parę lat starsza i jest lekarzem. Teraz już zawodowo opiekuje się zwierzątkami żyjącymi w oceanie.

Izabella Miko: Bardzo mnie wiele łączy z tą bohaterką, obydwie staramy się przyjąć odpowiedzialność za środowisko oraz pomóc naszej planecie jak tylko możemy. Kiedy usłyszałam, że jest propozycja, aby użyczyć głosu tego typu postaci, to nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Zawsze szukam sposobu, żeby na szeroką skalę uświadamiać widzów o ochronie środowiska i taka bajka, to jest najlepszy na to sposób. Trzeba propagować eko styl zaczynając od dzieciaków, od najmłodszego widz. Ten film jest kolorowy, pięknie zrobiony i bardzo wzruszający. Ja to się spłakałam przynajmniej z siedem razy (śmiech).

Obraz

K.K.: Ale nie ma dramatów?

Izabella Miko: W tego typu produkcjach oczywiście te dramaty są, takie subtelne. Ja to nawet na Shreku płakałam (śmiech), a tutaj kiedy w grę wchodzi środowisko to jeszcze bardziej to przeżywam. Jest parę takich momentów - kiedy żółwik Sammy, zaplątuje się w plastikową siatkę i nie może się wydostać, a drugi to kiedy wpływa w plamę ropy. No to wtedy łzy się leją strumieniami. Scena z tą ropą jest bardzo ważna, szczególnie, że w Stanach ten problem jest w tej chwili bardzo aktualny. Ważne, żeby dzieci wiedziały co się dzieje i jakie to może mieć konsekwencje, żeby brały odpowiedzialność za środowisko już od małego.

Bardzo istotne jest też, że żółwik żyje 50 lat i my go poznajemy w czasie jego dorastania. Dzieci zauważą, że każda nasza ingerencja w środowisko będzie miała swoje następstwa lub konsekwencje nawet wiele, wiele lat później. W środowisku jest symbioza, która musi być zachowana i to jest w filmie najistotniejsze.

Obraz

K.K.: W oryginalnej wersji imię Pani bohaterki brzmi Snow i głos podkłada Melanie Griffith. Widziała Pani jej interpretację Flory?

Izabella Miko: Nie, nie widziałam.

Obraz

K.K.: Czyli Flora jest całkowicie wykreowana przez Panią. To jest Iza Miko w wersji animowanej.

Izabella Miko: Tak, dokładnie. Z żółwikiem na czele (śmiech).

Obraz

K.K.: Kocha Pani animacje?

Izabella Miko: Uwielbiam. To jest pierwszy raz, kiedy podłożyłam głos pod postać do filmu animowanego. Bardzo ciekawe przeżycie i na pewno chciałabym jeszcze raz mieć możliwość, żeby to powtórzyć. To jest zupełnie coś innego niż znałam wcześniej. Oczywiście, parokrotnie zdarzyło się, że podkładałam głos pod siebie w filmie. Ale to jest zupełnie inna sytuacja, dlatego że jest zbudowana scena, stworzona postać i po prostu powtarzam to, co już wykonałam wcześniej.

A przy „Żółwiku Sammy” była niesamowita zabawa głosem, barwą głosu. Wszystko wydawało się takie przerysowany i przez to niezwykle słodkie. Mój tata (Aleksander Mikołajczak - przyp. red.) podkłada głosy w animacjach non stop. Jest w tym świetny. Teraz z własnego doświadczeniu widzę, że to jest prawdziwa sztuka. To nie jest takie proste, też trzeba się tego nauczyć i umieć coś takiego dobrze wykonać.

Obraz

K.K.: A Pani tata udzielał jakiś rad przed Żółwikiem Sammym?

Izabella Miko: Jedyne co mi tata doradził, to: „Pamiętaj jak się postać uśmiecha lub wyraża inne emocje, to Ty również wykonuj je na twarzy”. Ponieważ to słychać w głosie jaką mamy obecnie mimikę twarzy i energię. Wcześnie przy nagrywaniu głosu w postprodukcji do moich scen filmowych, również się kierowałam tą zasadą. Wiele razy nagrywałam głosy na przykład leżąc na podłodze, żeby się ponownie wcielić w te emocje.

Obraz

K.K.: Wychowała się Pani bardziej na Disneyu, czy może Cartoon Network? Jaka jest Pani ulubiona bajka z dzieciństwa?

Izabella Miko: Ja przede wszystkim pamiętam bajkę „Bolek i Lolek. Był to pewnego rodzaju ważny element mojego dzieciństwa. Ostatnio, kiedy byłam w Polsce widziałam przypadkowo „Wilk i zając”, do której również mam ogromny sentyment.

Pamiętam też moje pierwszy wrażenia po bajce Disneya. Już nie jestem pewna czy to była „Alicja w Krainie Czarów”, czy coś innego... Ale doskonale pamiętam buty i długie skarpetki czarownicy, w biało-czerwone paski. Teraz technologia poszła do przodu, teraz wszystko jest kręcone i masowo wyświetlane w 3-D.

Nawet ostatni byłam w firmie produkcyjne, która również między innymi będzie realizowała filmiki promocyjne do fundacji EkoMiko, i to jest firma zajmująca się 3-D. Pokazywali mi cały sprzęt, telewizory 3-D... To było tak niesamowite, cały świat dosłownie fizycznie jest na wyciągnięciu ręki. Niedługo nie będzie już potrzeby, żeby wychodzić z domu.

Obraz

K.K.: Jakby miała Pani wybór, to jaką postacią z bajki chciałby Pani być?

Izabella Miko: (Śmiech) To ciekawe pytanie... Człowiek tak sobie myśli, że skoro dziewczynka, to pewnie księżniczka, prawda? Zawsze mi się podobał Kopciuszek, bo tak ciężko pracował i pomimo tych wszystkich trudności to jednak ona wygrała na końcu. Zawsze mi się to bardzo podobało.

Obraz

K.K.: Czy to prawda, że w najbliższym czasie planuje pani proekologiczny rajd autobusem po USA?

Izabella Miko: Fundacja EkoMiko planuje tzw. EkoMiko Bus Tour po Ameryce. Nie wiadomo jednak, czy ja będę w tym autobusie, ponieważ już niedługo zaczynam zdjęcia do nowego serialu. Wszystko będzie zależało od mojego wolnego czasu. Natomiast cała akcja dotyczy autobusu, który będzie jeździł po miastach, które jeszcze nie przywiązują zbyt dużej wagi do ochrony środowiska i potrzebują pomocy w propagowaniu tego stylu życia. Będziemy wybierać szkoły, które później będą między sobą konkurować, a nagrodą będzie nasza wizyta autobusem EkoMiko.

Będziemy „zielenić szkołę” i uczyć dzieciaki „zielonego życia” - wymieniać żarówki na energooszczędne, elektronikę na energooszczędną, zakładać jak najwięcej ogródków i tworzyć kompostowniki. Będzie mnóstwo konkursów i wszystko będzie totalnie nastawione na EKO. Teraz mamy przeróżne spotkania ze sponsorami od których bardzo wiele zależy m.in to, w którym kierunku pójdzie cała akcja. Jeżeli sponsorem zostanie firma ze zdrową żywnością, to w całej kampanii będziemy kładli większy nacisk na zdrową żywność itp. Ale plan jest bardzo ambitny, pomysłów jest mnóstwo i potencjał jak na razie nieograniczony.

Obraz

K.K.: Czy jest już pomysł, żeby następnym przystankiem autobusu EkoMiko była Polska?

Izabella Miko: Oczywiście, tylko niestety w Polsce jest tak, że niekiedy trudno pozyskiwać pieniądze na nowatorskie przedsięwzięcia. Zdecydowanie łatwiej jest w Stanach coś takiego zorganizować. Całej fundacji EkoMiko jest korzystniej działać w Ameryce, ponieważ ludzie i przedsiębiorstwa są o wiele bardzie otwarte na pomysły proekologiczne i chętniej je wspierają. Jeżeli wszystko pomyślnie wypali w Stanach, to wtedy już z gotową promocją na pewno zawitamy do Polski.

Teraz przy tej całej kampanii organizujemy realisty-show, żeby później wykorzystać do promocji jeszcze te nagrania zrealizowanych na naszej trasie. Chcemy, żeby na każdym przystanku, w mieście, które odwiedzimy była też jakaś gwiazda zachęcająca dzieci do ekologicznego stylu życia.

Obraz

K.K.: Następny projekt na który czekamy z Pani udziałem, to jest film „Era bohaterów”. W tym filmie partnerować Pani będzie m.in. Sean Bean z „Władcy Pierścieni”. Co to będzie?

Izabella Miko: Akcja filmu rozgrywa się podczas II Wojny Światowej w Norwegii. Jest to historia oparta na faktach. Zagrałam w tym filmie członkinię francuskiego ruchu oporu, która pomaga Anglikom wykraść tajną technologię od Niemców. Rzecz działa się w górach przy niewyobrażalnym mrozie, ale udało się tego dokonać.

Film bardzo ciężki do nakręcenia, nigdy w życiu nie było mi tak zimno. Jestem również jedyną kobietą na planie, więc broń, zimno, śnieg, krew, pot - po prostu wojna i tego wszystkiego teraz doświadczyłam (śmiech). Wszyscy tam krzyczeli, nawet reżyser.

Obraz

K.K.: Reżyser zamiast AKCJA krzyczy OGNIA!

Izabella Miko: Tak jest, dokładnie (śmiech). Śnieg sięgał 3-4 metrów, więc jeżeli już się ktoś zapadał to całym ciałem, a ja byłam z nich wszystkich najlżejsza i chodziłam niczym Jezus po wodzie, w ogóle się nie zapadałam w śnieg. Dlatego na mnie spoczął też ten obowiązek, żeby wszystkich ratować (śmiech).

Obraz

K.K.: Czy ma pani obecnie jakieś marzenie, do którego sukcesywnie Pani dąży, stara się zrealizować w Stanach? Na przykład u kogo najbardziej chciałby Pani zagrać lub z kim?

Izabella Miko: Oczywiście Martin Scorsese. Ale tak na prawdę jest tylu wielkich i niesamowitych reżyserów, że trudno wybrać. Ja też mam jeszcze swoje w zanadrzu projekty, które bardzo chciałabym stworzyć. Nie mogę jeszcze o nich mówić, ponieważ to nic pewnego, nie mamy nawet jeszcze studia. Chce wyprodukować film i mam takie marzenia, żeby jakiś wspaniały reżyser przy tym pracował. Oczywiście, chciałabym przy okazji w tym zagrać, ale niekoniecznie. Marzeń jest mnóstwo.

Teraz mam też na głowie nowy serial, który będziemy kręcić do końca stycznia. To jest produkcja z bardzo dużą obsadą, a moja postać będzie się pojawiać co najmniej w 2-3 scenach każdego odcinka. A przy okazji tego doświadczenia widzę jakich dobrych reżyserów ma amerykańska telewizja. Telewizja w Stanach jest tak niesamowita i na tak wysokim poziomie. Niektóre produkcje są o wiele lepsze niż filmu produkowane do kin. To też jest ciekawe, jak to wszystko się zupełnie zmienia.

Obraz

K.K.: Po tylu latach mieszkania i pracy w Stanach wciąż ma Pani czysty i nieskalany angielskim akcentem język polski. Nie wiem, czy Pani zauważyła jak wiele polskich gwiazd, które choćby na krótki okres czasu wyjeżdżają do Ameryki zupełnie tracą polski akcent i przybierają amerykańską manierę?

Izabella Miko: Tak to prawda, to jest bardzo częste zachowanie i dla mnie śmieszne. Jak spotykam osoby, które przyjechały tu niecałe dwa lata temu i już łamią język polski amerykańskimi naleciałościami, to sobie myślę: „No chwileczkę, kurcze, ja przecież mieszkam tu 14 lat i nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się w ten sposób zachowywać”.

Co prawda codziennie rozmawiam z moją mamą i przyjeżdżam dużo do Polski, ale tak to przez większą część roku rozmawiam z ludźmi tylko po angielsku. Czasami zapominam jakiegoś wyrazu, a raczej jak coś przetłumaczyć z angielskiego na polski i odwrotnie, ale to tylko tyle. Nigdy nie łączyłam języków ani nie mieszałam akcentów. To na prawdę nie jest trudne, więc nie wiem czemu tylu celebrytów się tak dziwnie zachowuje. Staram się czytać książki po polsku i to mi też bardzo pomaga.

Obraz

K.K.: Pani Izo bardzo dziękuję za rozmowę. Ja teraz wracam do domu spać, a przed Panią cały dzień...

Izabella Miko: Tak, cały dzień spotkań. Trzeba porozmawiać ze sponsorami, a wieczorem jeszcze idę poćwiczyć taniec na trapezie. W serialu będę miała taką scenę więc teraz muszę ćwiczyć.

Obraz

K.K.: Pozdrawiamy gorąco z Polski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)