Jacek Samojłowicz – wielki baron polskiego kina?
Przynajmniej na takiego się stylizuje. Producent „Kac Wawa” na salonach lansuje się z pięknymi kobietami, cygarem w ustach i małym yorkiem pod pachą. Czy rzeczywiście Samojłowicz jest największym baronem polskiego kina?
To nie pierwszy raz, kiedy Samojłowicz zwraca na siebie uwagę w podobny sposób. Kim tak naprawdę jest ten „baron polskiego kina”? Z czego właściwie jest znany i dlaczego wzbudza tak wielkie emocje?
Walka o „Kac Wawę”
O Jacku Samojłowiczu zrobiło się naprawdę głośno w marcu tego roku. Do kin wszedł akurat najnowszy film jego produkcji – komedia „Kac Wawa” w reżyserii Łukasza Karwowskiego, w którym zagrała śmietanka polskich gwiazd, m.in. Borys Szyc, Antoni Pawlicki, Sonia Bohosiewicz, Agnieszka Włodarczyk i Michał Żurawski.
Krytycy – delikatnie rzecz ujmując – nie byli zachwyceni filmem. Jednak Tomasz Raczek w krytyce poszedł o krok dalej, publikując na swoim oficjalnym fanpage’u ostrzeżenie dla widzów następującej treści:
Na reakcję Samojłowicza – nie tylko producenta, ale i współscenarzysty filmu – nie trzeba było długo czekać.
Producent pozywa krytyka
Nawoływanie przez Raczka do bojkotu, aby „film poniósł klęskę frekwencyjną”, Samojłowicz uznał za karygodne. Na łamach mediów tłumaczył:
_ - Moim zdaniem, krytyk może wypowiadać się negatywnie na temat filmu, ale nie powinien nawoływać do jego bojkotu, bo każdy widz ma prawo do własnej oceny. Takie zniechęcanie do oglądania to już jest działanie biznesowe na szkodę naszych interesów ekonomicznych._
Uznał także, że przez słowa krytyka stracił miliony złotych zysków, których zwrotu zapowiedział domagać się na drodze sądowej.
Przepychanka słowna (do której włączali się po drodze inni twórcy, związani lub nie z „Kac Wawą”) trwała tygodniami i odbiła się w mediach głośnym echem.
Wcześniejsze wpadki
„Kac Wawa” nie była jedyną nieudaną produkcją w dorobku Jacka Samojłowicza. Choć scenarzysta i producent rzadko kiedy angażuje się w ambitne filmowe przedsięwzięcia (jego specjalnością jest przede wszystkim kino sensacyjne z niezbyt rozwiniętą fabułą), to nawet na tym polu zdarzały mu się spektakularne klapy.
Wystarczy przypomnieć fatalnych „Skorumpowanych” (2008) oraz serialu nakręconym na jego podstawie. Miało to być prawdziwe „amerykańskie” kino sensacyjne w polskim wydaniu, wyszedł film bez scenariusza, bez dialogów, bez porządnych scen akcji – praktycznie bez niczego. Co gorsza, mimo że twórcom udało się zgromadzić świetną obsadę (m.in. Jana Englerta, Olgę Bołądź, Jerzego Trelę oraz dwie zagraniczne gwiazdy: Oliviera Grunera i Maxa Ryana) krytycy o ich grze także nie wypowiadali się dobrze.
Obraz przeszedł więc bez większego echa.
Człowiek, który dał nam „Okręt”
Nie każde jednak przedsięwzięcie Jacka Samojłowicza kończyło się klapą, a on sam jest człowiekiem, który dla rozwoju polskiej kinematografii ma naprawdę spore zasługi.
Jak wyznał w jednym z wywiadów dla serwisu biznesowego, kino pokochał już w dzieciństwie. I choć w czasach głębokiej komuny jedyny kanał polskiej telewizji nie oferował zbyt wyszukanego repertuaru, to poznawał dobre filmy podczas wizyt w zagranicznych kinach, do których w trakcie rejsów zabierał go ojciec. To tam po raz pierwszy oglądał filmy z Jamesem Bondem.
W podziemiu natomiast zajmował się nagrywaniem takich filmów, jak „Żelazny krzyż”, „Łowca jeleni”, „Przesłuchanie” czy obrazów Andrzeja Wajdy, za co był ścigany. To również dzięki niemu Polacy po raz pierwszy mogli obejrzeć wielkie dzieło Wolfganga Petersena „Das Boot” (Okręt).
Po upadku komuny, mimo że prowadził galerię sztuki, zajął się otwieraniem jednych z pierwszych wypożyczalni kaset video, a następnie został dystrybutorem filmów.
Z Van Dammem i Norrisem
Po powrocie do Polski całkowicie poświęcił się dystrybucji i produkcji filmowej. Wraz ze swoimi przyjaciółmi – Wojciechem Fibakiem i Januszem Dorosiewiczem – postanowili zrobić pierwszy w Polsce film za prywatne pieniądze. Ponieważ na fali były właśnie „Psy” Pasikowskiego, panowie zdecydowali się na wyprodukowanie drugiej części przeboju. Tak powstały „Psy II: Ostatnia krew”.
Steven Seagal w Polsce
To także dzięki Samojłowiczowi w Polsce kręconych było kilka amerykańskich produkcji w gwiazdorskiej obsadzie.
Pierwszym filmem, jaki udało mu się mu się sprowadzić, był „Biały kruk” (White Raven) w reżyserii Andrew Stevensa, z udziałem zdobywcy Oscara Roya Scheidera.
Następnie do nakręcenia swoich obrazów w naszym kraju przekonał twórców „Cudzoziemiec” (2002) i „Poza zasięgiem” (2003), obu z udziałem Stevena Seagala.
Kontrowersyjne produkcje
Dużym sukcesem komercyjnym okazał się także serial dla telewizji Polsat „Dziki” (2004) i „Dziki 2 – Pojedynek” (2005).
Na swoim koncie Samojłowicz ma także współpracę przy filmach „Słodko gorzki” Władysława Pasikowskiego oraz kontrowersyjnej „Szamance” Andrzeja Żuławskiego. Był również producentem filmu fabularnego „Ja wam pokażę!” z Grażyną Wolszczak, który niestety nie powtórzył sukcesu ani frekwencji wcześniejszego „Nigdy w życiu”.
W 2009 roku Samojłowicz nie tylko wyprodukował, ale także zagrał jedną z ról (Zdzisława Sztorma) w głośnej „Wojnie polsko-ruskiej” Xawerego Żuławskiego na podstawie książki Doroty Masłowskiej.
Ostatnim zaś filmem pana Jacka jest wysokobudżetowa produkcja „Tajemnica Westerplatte” – epicka opowieść, której akcja dzieje się podczas pierwszych dni II wojny światowej. Projekt zdążył już wywołać ożywioną dyskusję w prasie, kiedy pojawiły się opinie, że scenariusz znacząco odbiega od powszechnie przyjętej wizji bohaterskiej obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej, przedstawiając degenerację żołnierzy i konflikty pomiędzy oficerami.
Film kręcony jest z przerwami od 2009 roku. W rolach głównych zobaczymy Michała Żebrowskiego i Roberta Żołędziewskiego. Data premiery nie jest jeszcze znana.