Johannes Heesters: Ulubiony aktor Hitlera
05.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:16
Twierdził, że padł ofiarę nieporozumienia
Pupilek Führera, ulubiony aktor Hitlera, nazistowski artysta – tak Johannesa Heestersa nazywali jego zagorzali przeciwnicy i krytycy.
On sam twierdził, że padł ofiarą nieporozumienia i nie ponosi odpowiedzialności za to, że Adolf Hitler darzył go taką sympatią. Przypominał, że był tylko aktorem, występował w przedstawieniach, nie mając wpływu na to, kto zasiadał na widowni.
href="http://film.wp.pl/johannes-heesters-ulubiony-aktor-hitlera-6025227387151489g">CZYTAJ DALEJ >>>
Wbrew woli rodziców
Urodził się 5 grudnia 1903 roku w holenderskim Amersfoort, jako syn zamożnego kupca. Ojciec nalegał, by syn również zainteresował się handlem, ale szybko się przekonał, że uparty nastolatek ma zupełnie inne plany na przyszłość.
Kiedy Heesters skończył 16 lat, obwieścił rodzicom, że zostanie aktorem i piosenkarzem. Wtedy też zaczął pobierać lekcje gry i śpiewu.
W 1934 roku wystąpił w operze w Wiedniu; na scenie zadebiutował w przedstawieniu „Der Bettelstudent”. Zachęcony odniesionym sukcesem, pojechał do Berlina, by tam kontynuować swoją karierę.
Stosunki z Hitlerem
Przemysł filmowy go pokochał i Heesters, utalentowany przystojniak o wyglądzie amanta, nie musiał się obawiać braku propozycji.
Problemem stało się jednak coś innego – okazało się, że aktor wyjątkowo przypadł do gustu Adolfowi Hitlerowi. Führer często zasiadał na widowni i wyjątkowo cenił sobie teatralne role Heestersa.
To sprawiło, że po latach aktora oskarżono o kolaborację i sympatyzowanie z nazistami – wygrzebano nawet wypowiedź Heestersa, w której nazywał Hitlera „dobrym kolesiem” - choć on sam zawsze starał się odcinać od polityki i nie chciał w żaden sposób angażować się w działania ówczesnej władzy.
Bez ekscesów
Choć cieszył się ogromnym powodzeniem u pań, nie zmieniał partnerek jak rękawiczki. W 1930 roku poślubił aktorkę Louisę Ghijs i żyli razem aż do 1985 roku; rozdzieliła ich dopiero jej śmierć. W 1992 roku ożenił się ponownie, jego wybranką została Simone Rethel, aktorka, malarka i fotografka.
Heesters prowadził udane życie rodzinne i równocześnie rozwijał swoją karierę sceniczną i filmową. Za swoją pracę zbierał entuzjastyczne recenzje i zdobywał liczne nagrody. Jego płyty sprzedawały się świetnie.
Było jednak coś, co kładło się cieniem na jego karierze.
Druga strona medalu
Byli bowiem i tacy, którzy nie zapomnieli aktorowi jego bliskich stosunków z Hitlerem. Zdarzało się, że kiedy Heesters pojawiał się na scenie, widzowie, którym nie podobała się wojenna przeszłość artysty, gwizdami i agresywnym zachowaniem zmuszali go do opuszczenia teatru.
Heesters musiał też bronić swojego dobrego imienia w sądzie – pozwał Volkera Kuhna, który twierdził, że aktor zabawiał swoimi występami strażników obozu koncentracyjnego w Dachau.
Proces był burzliwy i przez jakiś czas emocjonował zagraniczną prasę. Heesters potwierdzał, że faktycznie był w obozie wraz z grupą innych artystów (na zdjęciu, podczas tej właśnie wizyty, pierwszy od prawej) jednak zapewniał, że nie urządził tam żadnego przedstawienia, a do samej wizyty został zmuszony przez funkcjonariuszy SS.
Sądowa batalia w wieku 105 lat
Aktor nie zdołał jednak oczyścić całkowicie swojego dobrego imienia. Sprawę o zniesławienie przegrał w 2009 roku, gdyż ani on, ani Kuhn nie mieli świadków, którzy mogliby poprzeć ich słowa.
I choć ten drugi twierdził, że dysponuje nagranym przed laty zeznaniem jednego z więźniów, przytaczał również zeznania jednego z funkcjonariuszy SS, poddano w wątpliwość wiarygodność tych dowodów.
Sąd ostatecznie przyznał, że jest bezsilny, i, ku wściekłości Heestersa, uznał, że Kuhn, jako historyk, ma prawo do przedstawienia subiektywnej wersji wydarzeń.
Recepta na długowieczność
Heesters trafił do „Księgi rekordów Guinnessa” jako „najstarszy aktywny aktor świata” - jeszcze w drugiej połowie lat 80. wyruszał w trasę; nawet jako 90-latek nie zamierzał opuszczać sceny. Setne urodziny obchodził, biorąc udział w przedstawieniu.
- Mój sekret na długie i zdrowe życie? Praca. Daje mi zajęcie, czyni szczęśliwym i sprawia, że mam podwód, by żyć – mówił, pytany o receptę na długowieczność.
Pod koniec życia Heesters zaczął jednak podupadać na zdrowiu, ale nawet niemal całkowita utrata wzroku spowodowana jaskrą nie odwiodła ambitnego artysty od występów na scenie.
Dopiero w drugiej połowie 2011 roku zrezygnował z grania. 17 grudnia trafił do szpitala na oddział intensywnej terapii. Zmarł na udar mózgu w wigilię, 24 grudnia. Miał 108 lat.
(sm/mn)