Marcin Wrona: Tercet dla dwojga

Obraz

Poniższy artykuł o filmie Darrena Aronfskiego otwiera cykl pt. “Sztuka latania”. Znaleźć będzie tu można teksty dotyczące filmów przedpremierowych, w większości obejrzanych przeze mnie na podkładach samolotów. Choć gapienie się w mały ekranik w oparciu fotela współpasażera, to może mało szlachetna, ba, wręcz bluźniercza forma oglądania filmów - cóż, potęga kina działa nawet w formacie mikro! (Za to, przynajmniej nie ściągam nowości, ani innych filmów, z sieci.) Nie będą to klasyczne recenzje krytyczne, raczej felietonowe formy rzemieślniczego komentarza… I, aby wyjątek ustanowił regułę, pierwszego filmu w tym cyklu wcale nie obejrzałem w samolocie.

Na pokazie przedpremierowym na festiwalu w Toronto (wrzesień 2010) dostałem kiepskie miejsce, dosyć szybko o tym zapomniałem, bo po prostu film działa!

Pierwszą konstatacją było to, że to w sumie bardzo prosty film. Dramaturgicznie rozpisany w zasadzie na trzy wiodące postaci, plus dwa drugie plany. Jednak, tak naprawdę, kręgosłupem historii jest zmaganie się dwóch przeciwstawnych, wyniszczających się wzajemnie sił w głównej bohaterce granej przez Natalie Portman. To jest jej koncert, a raczej jej taniec ku przeistoczeniu. Rola, która urosła to rozbudowanej w treści psychologicznie, a jednocześnie subtelnie granej opery (baletu) o dojrzewaniu.

Drugi wniosek: to tak naprawdę bardziej europejski film. Bez amerykańskiego “wypasu”, mizdrzenia się do widza efektami specjalnymi, bez wybielonych zębów, bez solarium i lanserskich fryzurek i wdzianek, bez muzyki stępiającej małżowiny, komiksowej fabuły lasującej zwoje… Kamera pracuje “po europejsku”, bez tautologicznych telewizyjnych ustawień, mocno skupiająca się na rytmach dramaturgicznych i psychologii postaci. Zdjęcia w fakturze “brudne”, z widocznym ziarnem, bez reklamowej “landrynki” i szmirowatego światełka, jak NRDowskiego żurnala.

Owszem muzyka efektowna jest, ale immanentnie pochodząca z akcji w środowisku ludzi baletu. Gwiazdy owszem, ale fotografowane tak, że nawet polscy aktorzy nie chcieliby być tak pokazywani (Winona Ryder, Barbara Hershey!), bez retuszy, wręcz werystycznie. F/x owszem też, ale nie nachalnie, wręcz dyskretnie, i to w uzasadnionych psychologicznie momentach fantazji live. Wszystkie te środki nie służą tu lansowi techników i reżysera (zobaczcie nasze nowe amerykańskie zabawki!), tylko pomagają nam zbliżyć się do świata wewnętrznego głównej postaci, mimo, że wymagało to wprowadzenia kilku chropowatości. W tej poetyce subtelnego używania małych środków budujących wrażenie zagrożenia mistrzem jest Polański. Aronofsky w tym filmie jest mu bliski. Być może styl reżyserskiego rzemiosła, oraz offowy background reżysera, to główne powody, dla którego Aronofsky jest w USA wciąż postrzegany jako twórca independent, out of mainstream, out of big budgets‘ productions.

Trzeci wniosek taki, że najważniejszy tutaj element przykuwający uwagę widza, to scenariusz, praktycznie pozbawiony słabych punktów. Po raz kolejny potwierdza się, że napięcie dramaturgiczne musi wynikać z tekstu. Oczywiście podczas zdjęć można niektóre rzeczy wyciągnąć, to samo dotyczy montażu. Natomiast nigdy nie uratuje to poważnych błędów scenariuszowych. Taki przypadek nie dotyczył “Black Swan”.

Talent reżysera, pozwolił mu po raz kolejny zrobić zupełnie inny film, niż poprzednie. Powstał obraz międzygatunkowy, ryzykowny, wbrew klasyce i tak naprawdę wbrew komercji. Jednym z koproducentów jest systemowy Fox Searchlight Pictures, chwała im za to że zaryzykowali i chcieli zrobić inaczej.

Czwarty wniosek: ten film udowadnia, że siłą kina jest talent twórców, nie jakiś iluzoryczny system studyjny, czy star system. Oczywiście, nazwisko Natalie Portman znaczy juz wiele, ale oprócz niej mamy aktorów spoza mainstreamu, lub – podobnie jak w poprzednim filmie Mickey Rourke – chwilowo zapomnianych, jak Winona Ryder.

Sukcesem tego filmu i najważniejszym wnioskiem dla twórców, jest to, że taki film jak “Czarny łabędź” mógłby powstać nie tylko w Stanach. Kino jest czymś więcej niż Hollywood. To pocieszające!

Warty polecenia film, który, myślę polubią zarówno i fani kameralnych dramatów psychologicznych, i ci, od gatunkowych thrillerów, jak i tacy, co po prostu lubią dobrze zrobione kino, traktujące widza inteligentnie.

Wybrane dla Ciebie
Gwiazdor "Tulsa King" zapowiada szokujący finał. "Tylko poczekajcie"
Gwiazdor "Tulsa King" zapowiada szokujący finał. "Tylko poczekajcie"
Emocji jak na lekarstwo. Film o ikonie rocka nie porywa
Emocji jak na lekarstwo. Film o ikonie rocka nie porywa
Program TV. Zobacz hit z lat 90., który w kinach zarobił zawrotną sumę
Program TV. Zobacz hit z lat 90., który w kinach zarobił zawrotną sumę
Jedna scena wywołała furię. Władze PZPR kazały zakończyć produkcję
Jedna scena wywołała furię. Władze PZPR kazały zakończyć produkcję
Prześladowca groził nawet jej córce. Aktorka wzięła sprawy w swoje ręce
Prześladowca groził nawet jej córce. Aktorka wzięła sprawy w swoje ręce
Najbardziej tajemnicza produkcja. Zwiastun widziały miliony widzów
Najbardziej tajemnicza produkcja. Zwiastun widziały miliony widzów
Wojna na obelgi. "Załamany starzec. Przez całe lata poniżał się"
Wojna na obelgi. "Załamany starzec. Przez całe lata poniżał się"
Koszmar z dzieciństwa powraca. Ekranizacja mistrza gatunku
Koszmar z dzieciństwa powraca. Ekranizacja mistrza gatunku
Radziwiłowicz wrócił do "Gliny". "Nie jest możliwe znów być sobą sprzed lat"
Radziwiłowicz wrócił do "Gliny". "Nie jest możliwe znów być sobą sprzed lat"
Dwie spluwy, dwie ikony kina. Dziś w tv hit box office
Dwie spluwy, dwie ikony kina. Dziś w tv hit box office
Budzi kontrowersje. Do obejrzenia w domu na własną odpowiedzialność
Budzi kontrowersje. Do obejrzenia w domu na własną odpowiedzialność
Zapomina imion, nie kończy myśli. Aktor doznał udaru
Zapomina imion, nie kończy myśli. Aktor doznał udaru