Takiego filmu w Polsce nie było. "Niejednego widza może sponiewierać"
"Ludzie" opowiadają o początkach wojny w Ukrainie. Temat upoważnia filmowców do pokazania okrucieństw zbrojnego konfliktu, jednak wielu widzów i krytyków uznało, że i tak przekroczono w nim granice przyzwoitości. Film Macieja Ślesickiego można już obejrzeć na platformie Canal+.
"Ludzie" zapowiadali byli jako "poruszająca, brutalna opowieść o poświęceniu, odwadze i sile ludzkiego ducha, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z ogarniętej wojną Ukrainy. Opowieść o ludziach zmuszonych żyć w nieludzkich czasach. Surowa, naturalistyczna w formie, zrealizowana z dokumentalistyczną wrażliwością". Nie były to słowa wymyślone jedynie na potrzeby marketingu. Jednak wielu widzów uważa, że akurat "wrażliwości" twórcom zabrakło.
Kultura WPełni: Juliusz Machulski o przekraczaniu granic przez reżyserów
Widać, że ten film wziął się z wściekłości. Jak tłumaczył Maciej Ślesicki podczas konferencji prasowej po pierwszym pokazie filmu na festiwalu w Gdyni: - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dojdzie do takiej sytuacji, jaka jest teraz. Że gdy film wejdzie na ekrany, to zachodniemu światu oglądanie wojny się znudzi. Postanowiliśmy zrobić taki film, żeby przypomnieć, że ludziom wciąż spadają na głowy bomby.
"Ludzie" to film niezwykle brutalny, graniczący wręcz z przesadą, który traumatyzuje widzów. Pojawiający się w początkowych scenach Cezary Pazura jeszcze nigdy nie miał takiej roli w swojej karierze. Ale dla wszystkich aktorów z obsady to było doświadczenie, jakiego nie można do niczego porównać. Choćby w scenie, w której mała dziewczynka, bojąc się zgwałcenia przez rosyjskich żołnierzy, przystawia sobie karabin do gardła.
"Ten film niejednego widza może sponiewierać. Zabiera wszystkich na granicę wytrzymałości. Pytanie tylko, czy tej granicy nie przekracza. Ślesicki stawia widzów w beznadziejnej sytuacji. Ta potworna przemoc może widzów odrzucać i oburzać, i może wydawać się, że reżyser kompletnie odleciał" – czytamy w recenzji Magdaleny Drozdek.
Na ten film patrzy się jednak inaczej, gdy posłucha się słów jednej z aktorek, która opowiada wprost, że pochodzi z okolic Buczy. I chciała dostać właśnie taką szansę, by móc wyrzucić z siebie wszystkie okrutne historie, które nazbierały się w niej w ostatnich latach.