Marian Kociniak: ''Mówi tylko o tym, że pogodził się ze śmiercią i już chce odejść''
11 lutego zmarła w Warszawie Grażyna Kociniak, uznana montażystka i żona ulubieńca polskich widzów, Mariana Kociniaka. Jak relacjonują znajomi aktora, gwiazdor „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” stracił sens życia.
11 lutego zmarła w Warszawie Grażyna Kociniak, uznana montażystka i żona ulubieńca polskich widzów, Mariana Kociniaka. Jak relacjonują znajomi aktora, gwiazdor „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” stracił sens życia.
Na łamach „Super Expressu” pojawiła się wypowiedź znajomego artysty, a jego słowa nie napawają optymizmem. 80-letni aktor, który zawsze podkreślał, że żonie zawdzięcza wszystko, stwierdził, że pogodził się ze śmiercią i chce dołączyć do miłości swojego życia.
Marzenia o własnym M
Początki zawodowej kariery Mariana Kociniaka nie były łatwe. Młodego aktora, podobnie jak jego rówieśników nie było stać na własne lokum.
Sypiał u rodziców, a kiedy pracował, pomieszkiwał kątem u Romana Wilhelmiego, który zajmował obskurny pokoik w teatrze.
- Jako początkujący aktor mieszkałem z Romkiem Wilhelmim (+55 l.). Miał taką kliteczkę nad sceną teatru, obok sznurowni. Stało tam łóżeczko, maleńki stolik, nic więcej się nie mieściło. Często, jak nie było już pociągu do domu, zostawałem tam na noc. Przyznam się szczerze, że ja tam sypiałem, na kotarach w sznurowni... Sypiałem też z Grażynką (na zdjęciu), moją przyszłą żoną - zwierzał się w 2010 roku na łamach „Super Expressu”.
Problemy mieszkaniowe rozwiązały się, kiedy Andrzej Zaorski, syn ówczesnego ministra kultury, użył swoich wpływów i poradził, aby aktor napisał podanie o lokum.
- Napisałem, dostałem całe 58 metrów. Boże, jacy byliśmy szczęśliwi- mówił sześć lat temu Kociniak.
''Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył''
Jak twierdzi, żona Grażyna była kobietą jego życia i jest jej niezwykle wdzięczny, że znosiła imprezowanie do białego rana z kolegami i, przede wszystkim, pogodziła się z jego pracoholizmem.
To ona trwała u jego boku, gdy zaczął podupadać na zdrowiu. Nazywał ją swoim „jednym przyjacielem”.
- Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył– twierdził w rozmowie z tabloidem. - Ona o wszystko dba. Ona dba, żebym się nie roztył, ona dba, żebym się nie rozpił. Całe życie walczy z moimi papierochami... Ona jest moim cenzorem najlepszym, ona mi mówi, co sknociłem, ona mówi mi, co zagrałem dobrze - mówił kilka lat temu, nie kryjąc wzruszenia.
Małżeństwo filmowców
Grażyna Kociniak (na zdjęciu z Anną Muchą) z domu Pliszczyńska urodziła się w Lublinie, ale życie zawodowe związała ze stolicą i Wytwórnią Filmów Dokumentalnych.
Przez kilkadziesiąt lat żona aktora zajmowała się montażem. Swoją przygodę z zawodem rozpoczęła w 1965 roku filmem „Portret Dygata” Ludwika Perskiego.
W ciągu swojej kariery pracowała przy montażu takich filmów jak m.in. „Przekładaniec” Andrzeja Wajdy czy „Sławna jak Sarajewo” Janusza Kidawy. Ostatnią produkcją przy jakiej pracowała była „Superwizja” Roberta Glińskiego z 1990 roku.
''Więcej mi nie trzeba''
Małżeństwo Kociniaków doczekało się córki Weroniki oraz czwórki wnucząt, które aktor uwielbia rozpieszczać.
Kociniak wielokrotnie podkreślał, że czuje się człowiekiem spełnionym, zarówno pod względem zawodowym jak i rodzinnym. Wycofał się z życia towarzyskiego i poświęcił najbliższym.
- Wystarcza mi na rodzinę, na wnuki, na dzieci. Więcej mi nie trzeba. Mam dom na wsi, sam go zaprojektowałem. Spędzam tam pół roku. Oglądam bociany, robię sesje karciane. Przyjeżdżają koledzy, pitraszę im mięsiwa na grillu, a potem tak sobie gramy – mówił kilka lat temu.
Nie chce kwiatów na pogrzebie
Sielankę przerwała kilka dni temu śmierć pani Grażyny, która pogrążyła Kociniaka w żałobie.
Wiadomo, że ukochana żona aktora od jakiegoś czasu zmagała się ze zdrowotnymi problemami, a dwa lata temu przeszła operację.
- Mówi tylko o tym, że pogodził się ze śmiercią i już chce odejść. Nie chce, aby bliscy i znajomi składali mu jakiekolwiek kondolencje podczas uroczystości. Nie chce też kwiatów na pogrzebie - przytacza słowa przyjaciela aktora „Super Express”. (gk/mn)