''Przypadek Pekosińskiego'': Bronisław Pekosiński nie żyje
07.01.2013 | aktual.: 22.03.2017 11:26
Bronisław Pekosiński miał najprawdopodobniej 73 lata. Najprawdopodobniej, ponieważ wszystkie fakty z biografii dziecka, które cudem uratowało się z niemieckiego obozu koncentracyjnego, zostały skonstruowane sztucznie.
W ubiegły piątek 4 stycznia na Cmentarzu Parafialnym odbył się pogrzeb Bronisława Pekosińskiego. Na uroczystość pochówku słynnego wojennego sieroty i bohatera głośnego filmu Grzegorza Królikiewicza przybyło zaledwie kilka osób… O wszystkim poinformował portal internetowy miasta Zamość.
Bronisław Pekosiński miał najprawdopodobniej 73 lata. Najprawdopodobniej, ponieważ wszystkie fakty z biografii dziecka, które* cudem uratowało się z niemieckiego obozu koncentracyjnego,* zostały skonstruowane sztucznie.
Poznajcie wstrząsające losy „człowieka znikąd”, cynicznie wykorzystywanego przez komunistyczną władzę, który nigdy nie poznał prawdy o sobie i swojej rodzinie.
To nie film, to wyczyn
Kiedy w 1993 roku film „Przypadek Pekosińskiego” wszedł na ekrany kin, oczy widzów zwróciły się ku Zamościowi i nieporadnemu staruszkowi, który kuśtykając z laseczką po tamtejszym rynku dawno wtopił się w krajobraz miasta.
Film zdobył Złote Lwy, co jak podkreśla Krzysztof Świrek, „pokazuje, jak odważne werdykty zdarzały się w przeszłości tego festiwalu.” Uwagę zwracano szczególnie na samego Pekosińskiego, który wcielił się w samego siebie.
Zdaniem Łukasza Maciejewskiego obraz Królikiewicza to „najważniejszy polski film ostatniej dekady XX wieku”, z kolei Tadeusz Sobolewski w swojej recenzji stwierdził, że „Przypadek Pekosińskiego” „to więcej niż film, to wyczyn”.
Przez ten upadek został kaleką
Przez pryzmat tragicznej biografii cudem uratowanego chłopca z niemieckiego obozu koncentracyjnego scenariusz autorstwa Królikiewicza ukazuje dramatyczne losy Polski* – od zakończenia wojny, przez ponure lata komunizmu, aż po czasy bezdusznego kapitalizmu.*
Data urodzenia Pekosińskiego nie jest znana. Tak samo jak nazwisko jego matki, która przerzuciła chłopca przez ogrodzenie kacetu.
Wiadomo za to, że dziecko tak niefortunnie upadło, że do końca życia było kaleką.
Sztuczny życiorys
Pekosiński przez całe życie próbował dowiedzieć się czegoś o matce i swoim pochodzeniu. Na próżno.
W 1947 roku urzędowo nadano chłopcu imię Bronisław i nazwisko Pekosiński pochodzące od skrótu PKOS (Polski Komitet Opieki Społecznej). W papierach pojawiła się również wymyślona data urodzin chłopaka – symboliczne 1 września 1939 roku.
Do końca nie wiadomo, kto odnalazł leżące na ziemi dziecko. Przez lata krążyły na ten temat różne hipotezy.
Malcem mieli zaopiekować się miejscowi, partyzanci czy nawet ojciec, jak twierdzi sam bohater w jednej scenie filmu.
''Uratowali go radzieccy partyzanci''
Przez całe życie schorowany Pekosiński, który jako dziecko musiał nosić ortopedyczny gorset, nigdzie nie pasował. Był człowiekiem znikąd, bez tożsamości i korzeni.
Wychował się w domu dziecka w Zamościu. Tam też skończył szkołę i najprawdopodobniej zaraził się miłością do szachów, których był prawdziwym mistrzem.
Często mówi się, że o duszę Pekosińskiego walczyły partia i Kościół Katolicki. Dla komunistów miał być symbolem martyrologii pacyfikowanej Zamojszczyzny, którego „uratowali radzieccy partyzanci”. O jego ciężkiej sytuacji państwo przypominało sobie od czasu do czasu, jednak przeważnie Pekosiński był pozostawiany samemu sobie.
W filmie pada wzmianka o jego posłudze jako ministranta i odmowie, jaką usłyszał,* kiedy zamierzał wstąpić do seminarium.*
Wylew, paraliż, alkoholizm
W niezwykłej i naznaczonej nieszczęściem biografii wojennego sieroty pojawia się również groteskowy wątek małżeństwa.
Dawny opiekun chłopaka, po latach biznesmen, planował ożenić go z własną żoną,* aby ukryć część swoich dochodów…*
Kiedy w 1993 roku film Grzegorza Królikiewicza wszedł na ekrany, ponownie przypomniano sobie o częściowo sparaliżowanym Pekosińskim, który powoli staczał się na dno alkoholizmu, egzystując gdzieś na peryferiach społeczeństwa.
Odzyskał godność
Dzięki filmowi Pekosiński nie tylko odzyskał kontakt ze światem. Odnowił również znajomości z przyjaciółmi z czasów, kiedy służył jako ministrant. Znalazł w nich oparcie i troskliwą opiekę.
W życiu mężczyzny pojawiły się pomoc od jednej z niemieckich fundacji, własne mieszkanie, które dostał dzięki wstawiennictwu reżysera i twórców filmu, oraz rzecz najważniejsza – odzyskana godność.
Przez lata można go było spotkać kuśtykającego po zamojskiej starówce, której był stałym elementem. Uchodził za człowieka łagodnego i ufnego.Najprawdopodobniej miał 73 lata. (gk/mf)