Witold Zacharewicz: Za bohaterstwo zapłacił najwyższą cenę

Witold Zacharewicz: Za bohaterstwo zapłacił najwyższą cenę
Źródło zdjęć: © wikipedia.pl/domena publiczna

Gdyby przeżył wojnę, zapewne dołączyłby do grona najpopularniejszych polskich amantów i mógłby stać się gwiazdą kina wielkiego formatu.

Gdyby przeżył wojnę, zapewne dołączyłby do grona najpopularniejszych polskich amantów i mógłby stać się gwiazdą kina wielkiego formatu. Niestety, za swoją odwagę i chęć niesienia pomocy innym zapłacił najwyższą cenę. I popadł w zapomnienie.

Najpierw przeżył prawdziwą gehennę w więzieniu, z którego na próżno próbowała uwolnić go kochająca żona. Później trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Tam znacznie podupadł na zdrowiu, ale mimo to do ostatniej chwili nie tracił wiary w to, że jeszcze odzyska wolność i uda mu się spotkać z żoną i synem.

Został zamordowany 16 lutego 1943 roku, choć do dziś okoliczności jego śmierci nie są do końca jasne.


1 / 6

Wielki talent

Obraz
© Piotr Mecik/FORUM

Urodził się 26 sierpnia 1914 roku w Płocku, w dobrze sytuowanej ziemiańskiej rodzinie. Kiedy jego rodzice się rozwiedli, 5-letni Witold został pod opieką matki i wraz z nią przeprowadził się do stolicy. Tam dowiedział się o przedwczesnej śmierci ojca.

Już jako młody chłopak Zacharewicz wiedział, że chciałby się związać z branżą artystyczną. Szansę dostał w 1933 roku, kiedy zaproponowano mu dołączenie do męskiego chóru.

Później trafiła mu się kolejna okazja i pojawił się jako statysta na planie filmu „Pod Twoją obronę”. To właśnie wtedy zwrócił na niego uwagę reżyser Józef Lejtes i zaangażował Zacharewicza do „Młodego lasu”.

2 / 6

Miłość do ekranowego amanta

Obraz
© wikipedia.pl/domena publiczna

Zacharewicz, student polonistyki, zapisał się również na zajęcia w Państwowym Instytucie Sztuk Teatralnych, ale uczelni nie ukończył.

- Zaliczył dwa z trzech lat. Z tego powodu Aleksander Zelwerowicz (słynny reżyser i pedagog – przyp. red.) powiedział kiedyś, że mu kaktus wyrośnie, jeśli Witold zrobi karierę (choć podobno przyczyną tego stwierdzenia była zazdrość o to, że kiedyś Witold towarzyszył jego żonie podczas wycieczki) – opowiadała żona Zacharewicza, Halina, we wspomnieniach opublikowanych na stronie poświęconej tragicznie zmarłemu aktorowi.

Halina wyznawała, że zauroczyła się w swoim przyszłym mężu, gdy po raz pierwszy zobaczyła go na ekranie. I nie posiadała się ze szczęścia, kiedy okazało się, że jeden z jej wujków dobrze zna obiekt jej westchnień.

3 / 6

Pierwsze spotkanie

Obraz
© Oficjalna strona aktora

- Któregoś dnia złożył nam wizytę wujek Janusz z Witoldem. Wreszcie poznałam go osobiście. Witold miał młodzieńczy zarost. Zapuszczał brodę do filmu "Róża". Do dziś pamiętam jak byłam ubrana, miałam szaro niebieską sukienkę w kratę z białym kołnierzykiem. Włosy zaplecione w dwa warkoczyki upięte z tyłu głowy w ósemkę. Ponieważ miałam, niestety, niezbyt równe zęby, wstydziłam się i przy uśmiechu zaciskałam usta – wspominała Halina Zacharewicz swoje pierwsze spotkanie z mężem.

Słowa dotrzymał.

4 / 6

Król ekranu

Obraz
© Oficjalna strona aktora

Tymczasem kariera Zacharewicza nabierała rozpędu.

Wystąpił między innymi w filmie „Znachor” i jego kontynuacji, „Profesorze Wilczurze”, zagrał w nagradzanej „Halce” i „Kościuszce pod Racławicami”, filmie, po którym został nazywany „Królem ekranu”.

Jego popularność osiągnęła apogeum w 1938 roku. Wtedy podpisał kontrakt z wytwórnią United Artist i zaczął snuć marzenia o hollywoodzkiej karierze. Niestety, jego plany pokrzyżował wybuch wojny.

5 / 6

Dla dobra rodziny

Obraz
© Oficjalna strona aktora

Podczas wojny Zacharewicz kontynuował aktorską karierę, ignorując zakaz pracy wydany aktorom przez podziemne struktury ZASP. Tłumaczył to tym, że występując, może dalej krzewić polską kulturę, a przede wszystkim podtrzymywać rodaków na duchu.

W październiku 1942 roku Zacharewicz nie wrócił do domu. Okazało się, że aktor był zaangażowany w pomoc Żydom i pomagał im w wyrabianiu fałszywych dokumentów. Mógł uciec, ale odmówił, bał się o rodzinę.

- Oni mają do dyspozycji samochody, szybciej będą w moim domu niż ja i jeżeli mnie nie zastaną, co wtedy z żoną i synkiem? - tłumaczył.

Na skutek donosu został aresztowany i osadzony w więzieniu. Na próżno jego żona próbowała go stamtąd wyciągnąć.

- Nie miałam pieniędzy, ale miałam u siebie biżuterię mojej mamy, którą ta przeznaczyła na ratowanie Witolda – wspominała.

Niestety, nic z tego nie wyszło. W listopadzie żonę aktora poinformowano, że Zacharewicza wywieziono do Oświęcimia.

6 / 6

''Szczęście legło w gruzach''

Obraz
© Oficjalna strona aktora

Halina Zacharewicz wierzyła, że uda się jej wyciągnąć męża z obozu. Nie zdawała sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja.

- Potem dowiedziałam się, że chorował na flegmonę (czyraki, wrzody) i biegunkę; leżał wtedy w szpitalu obozowym – wspominała.

I choć Zacharewiczowi udało się wyzdrowieć, los nie był dla niego łaskawy. 14 lutego napisał do swojej żony list, w którym próbował podnieść ją na duchu.

Dwa dni później już nie żył. Nie wiadomo do końca, jak zginął. Według jednej wersji został zamordowany zastrzykiem z fenolu. Według drugiej – rozstrzelano go.

- Zostaliśmy z synkiem sami. Wielka miłość, szczęście legło w gruzach – wspominała Halina Zacharewicz. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)