Magazyn WP FilmBarbara Sass dla WP: Jestem zaprawiona w boju!

Barbara Sass dla WP: Jestem zaprawiona w boju!

Po długiej przerwie reżyserka takich obrazów jak "Pokuszenie", czy "Jak narkotyk", *Barbara Sass powraca ze swoim najnowszym dziełem. Wkrótce na ekrany kin wejdzie film "W imieniu diabła", bezpośrednio zainspirowany głośną historią zbuntowanych betanek z Kazimierza Dolnego.*

Barbara Sass dla WP: Jestem zaprawiona w boju!
Źródło zdjęć: © AFP

30.06.2011 17:14

- Pani Barbaro, dlaczego aż jedenaście lat musieliśmy czekać na kolejny Pani film?

Przez ten czas pracowałam w teatrze. Kiedyś w ogóle chciałam być reżyserem teatralnym. Później skończyłam szkołę filmową i tak potoczyła się moja ścieżka kariery. Kiedy w mojej twórczości filmowej pojawiła się przerwa, wróciłam do pierwotnych zainteresowań i przez te jedenaście lat nawet nie składałam scenariuszy z prośbą o dofinansowanie. Nie potrafię pracować dwubiegunowo. Dopiero ostatnio pojawiła się chęć powrotu do filmu.

- I od razu był konkretny pomysł?

Na początku chciałam zrobić film o sekcie i manipulacji ludźmi. Ten pomysł pojawił się już wcześniej, gdy natrafiłam na materiały amerykańskie o sekcie. Robiłam już nawet dokumentację, ale zaprzestałam. Pomyślałam, że ten pomysł nie sprawdzi się w naszych realiach. Potem w mediach pojawiła się historia betanek z Kazimierza Dolnego i w naturalny sposób mój pomysł powrócił.

- Czyli betanki były iskrą zapalną?

Tak, skupiłam się na manipulacji i muszę przyznać, że problem ten nie jest jeszcze przeze mnie do końca przerobiony. Nie wiem, czy mi jeszcze starczy sił, ale z chęcią wróciłabym do tego tematu.

- Ma już Pani konkretne pomysły?

Mam dwa, ale jeszcze nie mam pieniędzy na ich realizację.

- Proszę zdradzić, co to by było?

Mam pomysł na dwa zupełnie różne filmy. Jeden to kostiumowy dramat, a drugi bardzo współczesny. Tęsknię za filmem kostiumowym, niestety wiążą się z nim ogromne pieniądze. Staram się je pozyskać, ale jeżeli to będzie trwało dłużej niż rok, wrócę do teatru, bo nie znoszę tego czekania na pieniądze.

- Czy po jedenastu latach przerwy, zauważyła Pani jakąś zmianę na planie filmowym?

Bardzo dużą. Obecnie panują o wiele gorsze warunki, jeżeli chodzi o finanse. Jest bardzo mało dni zdjęciowych w porównaniu z sytuacją sprzed jedenastu lat. Pracując nad filmem "W imieniu diabła" czułam straszliwą presję. Dopiero w połowie filmu przyzwyczaiłam się do niej, choć nie wiem czy to dobrze. Cały czas towarzyszyła mi myśl, że trzeba się spieszyć. Tak właśnie wyobrażam sobie produkcję seriali - dziennie trzeba wykonać określoną liczbę ujęć i nic więcej nie jest ważne. To bardzo trudne. Ludzie, którzy potrafią oprzeć się tej presji, moim zdaniem, są na zwycięskiej pozycji. Ja cały czas mam wewnętrzne poczucie obowiązku, żeby nie przekroczyć kosztów.

- A czy zauważyła Pani jakąś zmianę w aktorach?

Aktorzy są podobni. Oczywiście istnieje grupa aktorów, ale mnie to nie dotyczy, która jest przyzwyczajona tylko do grania w serialach i traktuje to jako sposób na zarobienie pieniędzy. Aktorzy, z którymi ja się na ogół spotykam w filmie, tacy nie są. Generalnie uważam, że nasi aktorzy bardzo ładnie się rozwijają, są w tej chwili na poziomie amerykańskich aktorów.

- W swojej pracy lubi Pani korzystać z talentu debiutantów...

Rzeczywiście, bardzo lubię pracować z młodymi ludźmi, tak się złożyło, że głównie z dziewczynami. One są dla mnie pewną tajemnicą. Jeżeli poczuję, że są zdolne i utalentowane, że mogę się z nimi porozumieć, a jednocześnie nie są jeszcze znane na ekranie, wtedy praca z nimi jest wielką niespodzianką. Każde ujęcie mnie zadziwia. To wielka frajda pracować z kimś, kogo się odkrywa. Poza tym mam taką ambicję, żeby wykreować nowe postaci, aktorki, i tak już pewnie mi zostanie (śmiech).

- W dwóch ostatnich Pani filmach wystąpiła *Magda Cielecka. Dlaczego zabrakło jej w ostatnim?*

Tym razem Magdy nie brałam pod uwagę, ponieważ wiekowo nie przystawała mi ani do ról tych młodziutkich zakonnic, ani do sióstr przełożonych. Niemniej myślę o niej intensywnie. Już jej nawet na Festiwalu w Gdyni zapowiedziałam, że gdyby jeden z moich nowych projektów doszedł do skutku, to chciałabym, żeby zagrała w nim właśnie ona.

- Czy to jedna z Pani ulubionych aktorek?

Zdecydowanie. Bardzo Magdę cenię. W branży filmowej krąży o niej opinia, że jest bardzo chłodną, nawet zimną aktorką. To w ogóle nieprawda. Znam Magdę i wiem, że potrafi być wzruszająca i ciepła - wystarczy przypomnieć sobie "Pokuszenie". Zastanawiam się, z czego wynika takie postrzeganie jej osoby.

- I do jakich wniosków Pani dochodzi?

To pewnie trochę zasługa ról, które jej ostatnio proponowano, a trochę być może tego, że ona jest dosyć zamkniętą osobą. Aczkolwiek też nie do końca, bo w towarzystwie, czy nawet na planie jest bardzo otwarta. Z daleka jednak sprawia wrażenie niedostępnej i chłodnej. Niektórzy mówią nawet, że cynicznej. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Na wszystkich możliwych poziomach jest to aktorka otwarta, potrafi być i ciepła, i wzruszająca.

- Jest Pani uważana za przedstawicielkę polskiego kina kobiecego. Kiedy Pani debiutowała, była Pani prekursorką...

Było bardzo ciężko, oprócz mnie reżyserowała jeszcze Wanda Jakubowska i Anna Sokołowska. Zresztą przygotowywanie mojego debiutu trwało lata. Nawet nie chcę o tym opowiadać, ale było bardzo trudno przedrzeć się przez ten męski świat. Później było ogromne zdziwienie po moim filmie "Bez miłości", że potrafię reżyserować (śmiech). Chwalono, że ta moja bohaterka jest taka przebojowa i wyjątkowa, a w obecnym świecie jest wiele tego typu kobiet - biznesmenek, prawniczek. Filmy o nich już nikogo nie zaskakują. Ale, tak to już jest. Na wszystko potrzebny jest czas, na zrównanie szans kobiet też.

- Podobno mamy równouprawnienie...

Mimo wszystko nawet obecnie nasze szanse są mniejsze niż mężczyzn. Również w polityce, moim zdaniem, walka o parytety jest bezsensowna. To wszystko samo musi się w naturalny sposób wyrównać i ustabilizować. Myślenie musi się zmienić. Ja już jestem zaprawiona w boju, wiem, jakie panują zasady w tym męskim świecie i nawet nie buntuję się przeciwko temu. Staram się robić swoje. Jeszcze dwadzieścia lat poczekajmy i kobiety opanują ten świat i będą odnosić większe sukcesy niż mężczyźni. Niestety to musi potrwać. Ja już nie dożyję tych czasów, ale moje koleżanki reżyserki dożyją.

- Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała Katarzyna Szymanek/AKPA

RÓWNIEŻ POLECAMY:
**[

Niedaleko pada jabłko od jabłoni ]( http://film.wp.pl/najseksowniejsze-matki-i-corki-duzego-ekranu-6025273914229377g )*
*
[

Dołącz do nas na Facebooku! ]( http://www.facebook.com/filmwppl )*
*
[

Emanuelle - ikona erotyki po latach ]( http://film.wp.pl/pamietacie-czarna-emanuelle-zobaczcie-jak-sie-zmienila-6025274286928513g )*
*
[

Co się stało ze słodkimi bliźniaczkami? ]( http://teleshow.wp.pl/blizniaczki-olsen-skonczyly-25-lat-6026604625773185g )*
*
[

Prawdziwe nazwiska polskich gwiazd! Wstyd? ]( http://film.wp.pl/prawdziwe-nazwiska-polskich-gwiazd-6025274598372481g )*
*
[

Spis grzechów Kuby Wojewódzkiego ]( http://teleshow.wp.pl/spis-grzechow-kuby-wojewodzkiego-6021644374000769g )**

magdalena cieleckabarbara sasswywiad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)