"Ból i blask": Przerost treści nad formą. Ale Banderas genialny [RECENZJA]
"Ból i blask" Pedro Almodóvara to z pewnością wartościowa historia i lekcja życia. Jednak przekaz i wartość filmu zdecydowanie dominują nad jego jakością. Wyjątkiem jest mistrzowska rola Antonio Banderasa.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
"Ból i blask": Klasa światowa Antonio Banderasa
Antonio Banderas ma na koncie wiele wyjątkowych, kultowych i pamiętnych rol. Grana przez niego postać podstarzałego reżysera Salvadora Mallo też jest nietuzinkowa. Ewidentnie żyje sztuką, kinem, ale jest w tym wszystkim przyblokowany i nie może pójść dalej ze swoją karierą i życiem. Bohatera blokują przeszłość, problemy zdrowotne i stres.
Choroby układu kostnego, oddechowego, zwyrodnienia, depresja, uzależnienie od heroiny – główna postać potrafi znaleźć w sobie masę powodów swojego marazmu. W okresie zawodowej stagnacji przeszłość do niego wraca. Z czasem coraz mniej przytłacza i daje nauki, które warto brać do serca. Mallo rozumie sygnały od losu i postanawia zmienić swoje życie.
ZOBACZ TEŻ: Cannes 2019. "Sama przyjemność". Te filmy warto zobaczyć!
Postać Banderasa jest w środku wulkanem pełnym emocji, wątpliwości. W głowie Mallo kłębią się tysiące myśli, które ciężko do siebie dopasować. Jednak na zewnątrz widzimy człowieka, któremu tak na dobrą sprawę wszystko w życiu jest obojętne. Mężczyźni ze stanami depresyjnymi niechętnie mówią o swoich problemach, dolegliwościach. Uznają to za oznakę słabości. Mallo nie chciał być słaby. Osoby z jego otoczenia zapewne widziały, że jest coś nie tak, ale jakby bały się o tym głośno powiedzieć. On chyba za to nie wiedział, że wiedzą. Almodóvar zagrał żywą koncepcją lustra weneckiego, bardzo ludzkiego lustra.
Prawdziwą sztuką jest oddać wszystkie zaburzenia natury psychoemocjonalnej z taką autentycznością i lekkością, z jaką zrobił to Banderas. Znakomicie sportretował życiowe zobojętnienie przy ludziach i wewnętrzną walkę z samym sobą w samotności. Złotą Palmę zdobył zasłużenie. Zdominował kreacją cały film. I nie jest to niestety nic dobrego.
Pedro Almodóvar postacią reżysera Mallo pokazał trudy życia po wywalczonych sukcesach. Wtedy najłatwiej o prokrastynację i brak motywacji. Pokazał prawdę życiową bardzo szczegółowo, ale ucierpiały na tym fabuła filmu i jakość scenariusza.
ZOBACZ TEŻ: "Parasite" zwiastun
Matka Salvadora grana przez Penélope Cruz próbuje być dobrą, uczynną kobietą ze wsi, która chce, by jej syn stał się kimś ważnym. Mimo kiepskich warunków do życia stara się zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Jednak troska o zdrowie i bezpieczeństwo nie idą tutaj w parze ze wsparciem duchowym i emocjonalnym, którego chłopiec by potrzebował. Matka nie daje odpowiedniej czułości, nie wspiera wystarczająco w marzeniach i rozwoju. Na tym cierpią ambicje Mallo, co odbije się w przyszłości.
"Ból i blask": Dobry poradnik wychodzenia z sytuacji kryzysowych
"Ból i blask" Almodóvara to obraz pełen mądrości, refleksji, nauki życia. Pokazuje, że samą miłością nie da się żyć. Ona nie jest lekarstwem na problemy. Może być co najwyżej dodatkiem. Hiszpan rozebrał ludzki mózg znajdujący się w sytuacji kryzysowej na części pierwsze. Obnażył każdą słabość zagubionego człowieka. Sugeruje, że do pracy nad sobą potrzeba impulsów, których może dostarczyć życie. Jednak nie można zapominać, że te impulsy nie działają w jedną stronę – gdy czynią nasze życie lepszym, my możemy czynić świat piękniejszym.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.