"Boża podszewka" ma 20 lat. Emisja w TVP wywołała burzę
29.11.2017 | aktual.: 29.11.2017 11:13
20 lat temu, w listopadzie 1997 r., swoją premierę miał serial oparty na powieści Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz, "Boża podszewka".
Nikt, w tym sama reżyserka, Izabella Cywińska, nie spodziewał się, że serial wywoła tak ogromną falę protestów i oburzenie sporej części widzów – zarzucano mu między innymi "szarganie świętości", wyśmiewanie tradycji i negatywne, zafałszowane przedstawienie żyjących na Kresach Polaków.
- Nigdy w życiu nic mnie tak nie zaskoczyło, jak reakcja na "Bożą podszewkę". Robiłam ją z gorącą miłością do bohaterów, a nagle się okazało, że w opinii niektórych zohydziłam Kresy i tych ludzi. Kazali mi przepraszać widzów… - zwierzała się Cywińska w "Polityce".
Na tym się jednak nie skończyło.
"Gwałt na tradycji"
Zamieszanie wokół serialu nie słabło przez długie miesiące - władze Telewizji Polskiej zostały zasypane listami, widzowie, w tym członkowie Młodzieży Wszechpolskiej, na spotkaniach z reżyserką zjawiali się z transparentami, na których widziały hasła "Boża podszewka – gwałt na tradycji" i "Łata to nie podszewka".
Sprawą szybko zainteresowała się Rada Programowa TVP, która wezwała władze TVP, żeby przeprosiły widzów urażonych serialem. Zażądała też, by umożliwiono krytykom "Bożej podszewki" wypowiedzenie się na antenie w godzinach wysokiej oglądalności.
Wniosek przyjęto jednak niejednogłośnie; Ewa Czeszejko-Sochacka, członek Rady Programowej TVP, mówiła na przykład:
- Żądanie, by TVP przepraszała za dzieło sztuki, jest uwłaczające. Nie ma do tych przeprosin żadnych podstaw, bo za sztukę się nie przeprasza.
Powód do zazdrości
Przepraszać nie zamierzała też sama reżyserka (na zdjęciu). Jak wspominała, ludzie z branży wyjątkowo jej zazdrościli tej afery wokół serialu.
- Miałam ogromną satysfakcję, gdy sąd, wydając wyrok na kiboli, którzy dopuścili się antysemickich wybryków, nakazał im obejrzeć mój "Cud purymowy". Jak mi koledzy tego zazdrościli! W mojej karierze reżyserskiej trzykrotnie mi tak zazdrościli. Raz, gdy prawica pomstowała na "Bożą podszewkę", a wcześniej zazdrościli mi internowania - opowiadała w "Gazecie Wyborczej".
Dobre intencje
Cywińska podkreślała również, że w "Bożej podszewce" nic złego nie widzi. Chciała pokazać życie zwykłych ludzi na tle toczącej się historii, bez patetyczności i fałszu.
- "Boża podszewka" to w gruncie rzeczy autobiograficzna powieść, napisana przez Teresę Lubkiewicz-Urbanowicz o jej matce - mówiła w "Gazecie Wyborczej". - Gdy byłam prezesem Fundacji Kultury, dostałam do przeczytania jej maszynopis z pytaniem, czy chciałabym promować i finansować tę książkę. Tam były znane mi smaki, nastroje, a oprócz tego pełno świetnych dialogów. Zakochałam się w tej opowieści. Pomyślałam: "zrobię z tego serial".
Udało się jej zainteresować tym projektem grono wybitnych aktorów - Danutę Stenkę, Andrzeja Grabowskiego czy Agnieszkę Krukównę.
Aktorska pustka
W jedną z głównych postaci, Maryśkę, wcieliła się Agnieszka Krukówna (na zdjęciu), znana wcześniej z popularnej "Janki" czy "Urwisów z Doliny Młynów".
Dla młodej aktorki, dopiero po szkole teatralnej, było to ogromne wyzwanie - i niektórzy uważają, że wyczerpująca praca na planie doprowadziła Krukównę do załamania nerwowego.
– Czułam się wtedy zupełnie wyczerpana. Życie straciło dla mnie urok. Znalazłam się w pustce, którą zapragnęłam wypełnić czymkolwiek. I wtedy otarłam się o narkotyki - wspominała w jednym z wywiadów. - Do tego zostałam sama... - dodawała, mówiąc o swoim planowanym ślubie, do którego nigdy nie doszło.
Zastępstwo za Krukównę
Mimo protestów widzów i wielu niechętnych jej w Telewizji Polskiej ludzi, po kilku latach Cywińska podjęła decyzję o nakręceniu kontynuacji "Bożej podszewki". Udało się jej zdobyć też potrzebny budżet. Problem powstał, gdy chodziło o skompletowanie ekipy aktorskiej, bowiem Krukówna nie chciała już pojawiać się na planie. Reżyserka zwróciła się więc do Kingi Preis - ta, chociaż obawiała się porównań do swojej poprzedniczki, rolę przyjęła.
- Gdybym próbowała naśladować Agnieszkę, byłoby to bez sensu, bo obie jesteśmy zupełnie innymi kobietami i aktorkami. Zachowując więc pewien zarys psychologiczny postaci Marysi, starałam się wykreować swoją Marysię - mówiła później w "Rzeczpospolitej".
"Fascynująca bajka"
Decyzja Krukówny wzbudziła ogromne zdziwienie w branży, bowiem dla wielu aktorów współpraca z Cywińską to prawdziwe wyróżnienie. W książce "Aktorki. Spotkania" Danuta Stenka opowiadała:
- Pracę nad serialem wspominam jak jakąś fascynującą bajkę. Na planie "Bożej podszewki" wydarzył się cud prawdziwej, pięknej roboty. Pamiętam aktorów, którzy pojawiali się na planie tylko na jeden dzień i już nie chcieli wyjeżdżać.
I dodawała, że praca nad serialem była dla niej ważnym aktorskim doświadczeniem.
- "Boża podszewka" to także zdumiewające dla mnie odkrycie, jak dobrze czuję się w aktorskiej skórze osoby starej, schorowanej, oszpeconej, cierpiącej - mówiła. - Ta cecha mi została. Nie mam oporów przed pogrubieniem, postarzeniem, oszpecaniem urody.