„Najlepszy francuski towar eksportowy”, seksbomba, która sama siebie uważała za brzydulę. Kapryśna uwodzicielka, która rozpaczliwie łaknęła akceptacji. Wiecznie otoczona tłumem gwiazda, która narzekała na dokuczliwą samotność.
„Najlepszy francuski towar eksportowy”, seksbomba, która sama siebie uważała za brzydulę. Kapryśna uwodzicielka, która rozpaczliwie łaknęła akceptacji. Wiecznie otoczona tłumem gwiazda, która narzekała na dokuczliwą samotność.
Ta jasnowłosa ikona kina, „kobieta wyzwolona”, której życie miłosne budziło ogromne kontrowersje i która zaprowadziła prawdziwą rewolucję w świecie mody, zmęczona dotychczasowym życiem chętnie zrzekła się sławy i na początku lat 70. uciekła z Hollywood, by poświęcić się działalności charytatywnej.
Dziś trzyma się z dala od branży filmowej, choć jej osoba nadal budzi gwałtowne emocje, a przez swoje wypowiedzi dorobiła się nawet miana rasistki. 28 września Brigitte Bardot obchodzi 80. urodziny.
''Czułam się jak brzydkie kaczątko''
To matka nalegała, aby Brigitte i jej młodsza siostra, Marie-Jeanne, uczęszczały na lekcje tańca, lecz tylko starsza dziewczynka znalazła przyjemność w balecie i kontynuowała naukę.
Choć ze wszystkich sił starała się, by rodzice byli z niej dumni, czekały ją tylko słowa krytyki. I tak Bardot dorastała, sądząc, że jest dzieckiem nieładnym i mało zdolnym.
- Problemem nie było nawet surowe wychowanie – opowiadała w Twoim Stylu. - Najbardziej bolało, że rodzice traktowali mnie inaczej niż siostrę. Porównywali mnie do niej i zazwyczaj te porównania wypadały na moją niekorzyść. Jako dziecko czułam się jak brzydkie kaczątko.
''Ojciec sprał mnie na oczach mojego chłopaka''
Dzieciństwo wyjątkowo zaciążyło na jej dalszych losach; przez całe życie Bardot szukała miłości i akceptacji, których tak bardzo brakowało jej za młodu.
- To był dom, w którym nie było miejsca na sentymenty – wspominała w Twoim Stylu. - Doświadczyłam w nim wielu upokorzeń. Do dziś pamiętam jedno z nich. Miałam 16 lat i wróciłam wieczorem do domu spóźniona, ojciec spojrzał wymownie na zegarek, bez słowa przerzucił mnie w przedpokoju przez kolano i po prostu sprał. Na oczach mojego ówczesnego chłopaka! Opowiadała również o traumatycznym wydarzeniu, kiedy wyrzekła się jej własna matka:
- Do dziś pamiętam moment, w którym poczułam się odrzucona przez matkę. Miałam siedem lat, gdy podczas zabawy z młodszą siostrą rozbiłam przypadkowo ulubioną stuletnią chińską wazę mamy. W naszym domu była obiektem kultu. Matka uderzyła mnie wtedy w twarz. Ale gorsze było to, że wrzasnęła: "Od tej pory nie jesteś już moim dzieckiem! Masz się do mnie zwracać per pani!". Trudno sobie wyobrazić, co czuje dziecko, słysząc podobne słowa. Wiele lat później, już po śmierci ojca, gdy byłam dorosłą kobietą, matka poprosiła mnie, żebym mówiła do niej "mamo". Chciałam, próbowałam, ale... nie byłam już w stanie.
Próba samobójcza
Rogera Vadima, starszego od niej o 6 lat reżysera, poznała jako 16-latka. To związek z nim pozwolił zakompleksionej dziewczynie odzyskać wiarę w swoje możliwości i umiejętności.
I to z miłości do niego omal nie popełniła samobójstwa, gdy dowiedziała się, że rodzice chcą ją wysłać do szkoły z internatem w Anglii. Bojąc się, że zostanie rozdzielona z ukochanym, podczas ich nieobecności odkręciła gaz. Miała wiele szczęścia, bo udało się ją odratować.
Wreszcie wyrwała się z toksycznego domu i w 1952 roku wyszła za Vadima, który chętnie obsadzał ją w swoich filmach. Popularność przyniosło jej ich wspólne dzieło „I Bóg stworzył kobietę”.
''Spotkamy się w łóżku''
Związek z Vadimem nie przetrwał próby czasu – oboje zachłysnęli się sławą i romansowali na potęgę.
- Świat jest mały, ostatecznie wszyscy kiedyś spotkamy się w łóżku – komentowała Bardot prasowe doniesienia o swoim rozbuchanym życiu uczuciowym.
Średnio radziła sobie jednak ze sławą i stresem; w 1958 roku gazety donosiły, że aktorka przeżywa załamanie nerwowe i próbowała nawet popełnić samobójstwo (czemu ona sama zaprzeczała).
W 1959 roku wyszła za aktora Jacquesa Charriera i kilka miesięcy później urodziła mu syna, ale nie sprawdziła się jako matka, oddając dziecko, którego nie chciała, na wychowanie swoim teściom. Zaraz potem rozwiodła się też z Charrierem.
''Dziwny kaprys gwiazdy''
Rozwodem w 1969 roku zakończyło się też jej małżeństwo z Gunterem Sachsem, a w 1973 roku Bardot postanowiła zniknąć z ekranów.
- Na planie była koza, występowała ze mną w kilku scenach – opowiadała o powodach swojej decyzji w Twoim Stylu.
- Bawiłam się z nią, polubiłam ją i w końcu przywiązałam się do tego zwierzęcia. I wtedy pojawiła się jej właścicielka, pytając, kiedy skończymy zdjęcia, bo planuje grill, na którym danie z tej kozy miało być jedną z potraw. Natychmiast ją od niej kupiłam. Potem nie wiedziałam, co mam zrobić z tym zwierzęciem, więc zabrałam je do mojego pokoju w pięciogwiazdkowym hotelu, co oczywiście wywołało skandal. Ale postawiłam na swoim i koza została w pokoju na noc. Siedziałam tam razem z nią i wtedy chyba po raz pierwszy przyszło mi na myśl, że powinnam wszystko w moim życiu urządzić od nowa. […] Dlatego gdy tylko na planie pojawił się jakiś dziennikarz, oznajmiłam mu: "Odchodzę. To mój ostatni film". Nikt nie uwierzył. Pojawiły się tylko komentarze w stylu: "BB jest w złym humorze", "Dziwny kaprys gwiazdy" itp. A ja już nigdy więcej nie wróciłam do filmu. To było czterdzieści lat temu.
''Odzyskałam wolność''
Choć wszyscy twierdzili, że robi ogromny błąd, Bardot nigdy nie pożałowała swojej decyzji. Twierdzi, że dzięki temu, że kiedyś zdobyła sławę i stała się rozpoznawalna, może więcej osiągnąć, gdy poświęci się działalności na rzecz zwierząt.
- Gdy byłam aktorką, przez większość czasu czułam się samotna, nieszczęśliwa – zwierzała się w wywiadzie dla Twojego Stylu. - Wciąż miałam wrażenie, że biorę udział w grze, w której to nie ja ustalam reguły. A przecież chodziło o moje życie. Otaczał mnie luksus, ale nie opuszczało wrażenie, że wegetuję w złotej klatce. Zarabiałam duże pieniądze, ale wciąż dręczyło mnie to, że robię rzeczy dla mnie nieistotne. I że to nie ja piszę scenariusz mojego życia. […] Wiem, że dla wielu ludzi sława jest najwyższym celem. Ale dla mnie była balastem. Jestem sobie wdzięczna, że porzuciłam świat filmu. Dzięki temu odzyskałam wolność.
''To nadaje mojemu życiu sens''
Walka o prawa zwierząt i fundacja stały się dla niej wszystkim. Z tego powodu aktorka naraziła się wielokrotnie prasie – jak choćby w 1999 roku, gdy krytykowała rytualny ubój owiec na festiwalu muzułmańskim. W swojej książce pisała:
- Francja, moja ojczyzna, mój kraj jest ponownie atakowany przez przeludnienie cudzoziemców, zwłaszcza muzułmanów** – za co została ukarana grzywną. Doczekała się również oskarżeń o podżeganie **do nienawiści rasowej.
Ona jednak wzrusza tylko ramionami. Dla niej walka z niesprawiedliwym systemem stała się życiowym celem. By bronić zwierząt, sprzedała swoje nieruchomości, biżuterię, stroje.
- Dziś jestem jedynie rezydentką moich dawnych nieruchomości, zagwarantowałam sobie dożywotnie prawo zamieszkiwania w nich. Formalnie nie mam nic – opowiadała w Twoim Stylu. - Poświęciłam tej działalności ponad 40 lat życia. Od dawna nie myślę już o sobie "aktorka". Teraz pomagam zwierzętom i to nadaje mojemu życiu sens. (sm/gk/łs)