"Broad Peak": powstaje film o Macieju Berbece. Byliśmy na planie
Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. Wywołała ogromną dyskusję. Teraz powstaje o niej film. Byliśmy na planie "Broad Peak", gdzie rozmawialiśmy z twórcami.
09.09.2018 | aktual.: 27.09.2018 16:31
5 marca 2013 r. na wierzchołku Broad Peak (8047 m) po pierwszym zimowym zdobyciu tego szczytu stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek, 58-letni Maciej Berbeka i 27-letni Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Po ich śmierci w kraju rozgorzała dyskusja o etyce himalaizmu i partnerstwie w górach. Nie brakowało oskarżeń.
Teraz powstaje film o Macieju Berbece. Jego reżyserem jest Leszek Dawid ("Jesteś Bogiem", "Pakt"), a w głównego bohatera wciela się Ireneusz Czop ("Pokłosie", "Wołyń").
Film opowie o dwóch wyprawach na Broad Peak, w jakich brał udział Berbeka. Podczas pierwszej, w 1988 roku, towarzyszył mu Aleksander Lwow, w którego w filmie wciela się Piotr Głowacki. Podczas drugiej, w 2013 roku, Berbeka dokonał pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak wraz z trzyosobowym zespołem. Ale ta wyprawa zakończyła się tragicznie.
Oprócz zmagań himalaistów zobaczymy też trochę prywatnego życia Berbeki. Jego żonę Ewę Dyakowską-Berbekę zagra Maja Ostaszewska.
W ambasadzie pakistańskiej
Postanowiliśmy sprawdzić, jak idą prace nad filmem. Odwiedziliśmy plan w Warszawie. Scena, którą kręcono w byłej ambasadzie gruzińskiej przy ulicy Berneńskiej, nawiązuje do wydarzeń z 1988 roku. Na potrzeby filmu budynek zmienił się w ambasadę Pakistanu z lat 80. Do zadymionego pomieszczenia (jak lata 80., to i wszechobecne papierosy) weszliśmy tuż po zakończeniu zdjęć, by porozmawiać z twórcami.
– Dzisiaj kręciliśmy sceny, które miały miejsce po wyprawie polskiej na K2, przy okazji której zdobywano także Broad Peak – powiedział nam reżyser filmu - Zrobiliśmy scenę, w której oficjele pakistańscy spotkali się z himalaistami i świętowali.
Na planie "Broad Peak" / fot. Jordan Krzemiński
Góry
Góry dla Leszka Dawida nie są tematem obcym: - Chodzę po górach, wspinałem się kiedyś jak byłem młody. Zrobiłem kursy taternickie letnie i zimowe, wspinałem się w Tatrach, w Alpach. Potem jak zdałem na reżyserię, to nie miałem już czasu i to porzuciłem. W szkole filmowej zrobiłem dwa filmy o górach, które się okazały bardzo trudnym wyzwaniem. Po tych dziesięciu latach, kiedy producenci zwrócili się do mnie z tematem Broad Peak, wziąłem się do tego ze świadomością, że to jest super ciężkie zadanie. Że nie da się tego tak łatwo opowiedzieć. I chyba dlatego się tego podjąłem – by zmierzyć się z czymś, co mi się wymyka, co jest nienazwane, nieopisane, trudne do uchwycenia.
Na planie "Broad Peak", Fot. Leszek Dawid
Swoje doświadczenie z górami opisała również Maja Ostaszewska. Choć nigdy nie miała raków na nogach, ani nie chodziła wysoko po górach, mieszkała przez pewien czas w Karkonoszach: - Mój ojciec przeniósł nas do Przesieki, gdzie powstał ośrodek buddyjski. Mieszkałam tam przez trzy i pół roku. W tamtym okresie często chodziliśmy w góry.
Dodała też, że himalaizm ją fascynuje: - Interesuje mnie bardziej takie podejście, jakie znajduję u Kurtyki niż u Kukuczki – mianowicie, że jest to jakieś doświadczenie duchowe, przekroczenie samego siebie, że ważniejsza jest droga niż sam szczyt. Samo doświadczenie, o jakim można przeczytać w książkach himalaistów wydaje mi się niezwykłe i takie na granicy doświadczenia nie tyle sportowego, co duchowego. Ja to rozumiem i podziwiam. Poza tym życie jest bardzo kruche, o czym mówiła sama Wanda Rutkiewicz, tak naprawdę każdy dzień życia jest pewnym rodzajem ryzyka. Być może to doświadczenie tam, w górach, jest swego rodzaju oswajaniem śmierci, mierzeniem się z tym tematem.
Z górami dobrze zaznajomiony jest Ireneusz Czop. Jak mówi, kiedyś chodził po górach, a teraz się wspina. Rola Berbeki jest dla niego szansą na lepsze zaznajomienie się z tym sportem: - Bez wspinania nie mógłbym dotknąć tych przestrzeni, w których był Maciej Berbeka. On kiedyś powiedział, że ludzie, którzy się nie boją, nie powinni chodzić w góry. A ja myślę, że trzeba się z tym strachem mierzyć i zobaczyć, co z nim można zrobić. Sprawdzić, co to znaczy ekspozycja, wisieć na linie, asekurować partnera, słuchać się kogoś. Góry nie dają przestrzeni na "może zrobimy tak, a może inaczej". To jest zero-jedynkowe. Albo się trzymasz tego chwytu i skały, albo się nie trzymasz i spadasz – proste. A my, jako ludzie, jesteśmy bardzo krusi wobec tego żywiołu.
Karakorum
Ekipa filmu poważnie podeszła do tematu gór. Aby dodać filmowi autentyzmu, wyruszyli w Karakorum, gdzie na wysokości ponad 5 tys. metrów realizowali zdjęcia. 21 członków ekipy, 250 tragarzy, kucharzy i pomocników, ośmiu himalaistów, dwóch lekarzy GOPR – tyle osób było zaangażowanych w to ogromne przedsięwzięcie - Byliśmy wysoko, mniej więcej na 5200 metrów – wspomina Ireneusz Czop – Trzeba było tam dojść. I w tym tkwiła cała trudność. Nagle człowiek się mierzy ze sobą. Trzeba odrzucić wszystkie wygodne telefony, samochody, ubranka i z buta iść po tym lodowcu. To jest super.
Na planie "Broad Peak", Fot: Leszek Dawid
Ale to nie góry będą głównym tematem filmu: - Góry są piękne, ale epatować nimi można przez 5 – 10 minut, bo na dłuższą metę to się robi monotonne. – mówi Leszek Dawid. – Zatem to zaangażowanie w historię poprzez bohatera jest jakimś kluczem żeby emocjonalnie zatrzymać widza na dłużej. Nasz bohater ma pasję, która napędza go do życia, a jednocześnie niszczy.
Berbeka
Maciej Berbeka to postać, której śmierć wywołała w Polsce ogromną dyskusję na temat etyczności wspinania. Czy narażanie swojego życia jest fair? Czy w ekstremalnych warunkach ważne jest ratowanie swojego życia czy ryzykowna pomoc innym? Himalaiści to szaleńcy czy bohaterzy? A może takie kategorie w ogóle tu nie pasują?
Zapytaliśmy Leszka Dawida, w jaki sposób ujmie to w swoim filmie: - Śledziłem, jak większość ludzi w tym kraju, medialną burzę, która się po tej wyprawie przetoczyła. Muszę powiedzieć, że dopiero po kilku latach, kiedy zacząłem zbierać dokumentację i spotykać się ze świadkami tych wydarzeń, z uczestnikami, z rodzinami, zrozumiałem jedno: że my w żadnym wypadku nie możemy zajmować stanowiska, nie mamy takiego prawa. Jest tak dużo punktów widzenia i tak wiele argumentów, że czymś nieprzyzwoitym byłoby którejkolwiek ze stron dawać rację na ekranie. Więc tym filmem nie próbuję zająć stanowiska, tylko przybliżyć trudny do wyjaśnienia i opowiedzenia w słowach stan, w którym człowiek bardzo się spełnia w tym, co robi. Jakiś rodzaj pasji, potrzeby życiowej, czegoś, co mu życie buduje.
Na planie "Broad Peak", Fot. Jordan Krzemiński
Maja Ostaszewska również opowiada się za niezajmowaniem jednego stanowiska: - Nie uważam, że należy himalaistów oceniać tu, z dołu. To są tak ekstremalne doznania, coś tak niezwykłego, że jeżeli się tam nie było, to nie mamy pojęcia, o czym mówimy.
Aktorka skomentowała też pewną przypadłość Polaków: - W Polsce mamy taką tendencję, że wszystko wiemy najlepiej i oceniamy z pozycji kanapy, chociażby wyczyny himalaistów; znamy się wszyscy na piłce nożnej, a śledzimy ją głównie z perspektywy fotela; jesteśmy najlepszymi pływakami, mimo, że nie potrafimy pływać. Ale z drugiej strony – pewnie dlatego, że mamy wybitnych himalaistów i na wielu ośmiotysięcznikach to właśnie Polacy stanęli jako pierwsi - jest też pewne uwielbienie i ogromne zainteresowanie tym, co się dzieje, kiedy wyrusza jakaś wyprawa. Wszyscy wstrzymujemy oddech, kiedy na przykład Andrzej Bargiel dokonuje tak niesamowitej rzeczy, jak zjazd na nartach z ośmiotysięcznika.
Żony himalaistów
Maja Ostaszewska wciela się w rolę Ewy Dyakowskiej-Berbeki, żony Macieja, która zmarła w kwietniu tego roku: - Poznałam Ewę i wiem, że dla niej to było bardzo ważne, że ten film powstaje – powiedziała Ostaszewska – Ona strasznie nie lubiła takiego myślenia, że żony himalaistów są ofiarami, że ci mężowie są nie fair. Bardzo podkreślała to, że również ten himalaizm w Maćku pokochała, bo to jej szalenie imponowało.
Zapytaliśmy aktorkę, czy jej stosunek do roli zmienił się po śmierci Ewy Dyakowskiej-Berbeki: - Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Wiedziałam, że Ewa jest chora, ale miałam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Ta sytuacja, w której ona odeszła, sprawia że chciałabym z całych sił zagrać tak, żeby ona była zadowolona. Czuję też ogromne wzruszenie. Mam rzeczywiście szczególny stosunek do tego filmu, mimo, że nie gram w nim głównej roli. To zdecydowanie film Ireneusza Czopa.
Góry uczą życia
A co Ireneusz Czop myśli o Berbece i jego pasji? - W pewnym momencie przestałem się zastanawiać nad tym, czy to jest szalone czy nie. Dla mnie to jest tak naturalne, że ktoś jest przewodnikiem górskim i to jest jego kawałek chleba, a poza tym ma dom, wspaniałą żonę, dzieci – po prostu normalny gość, zabawny, z super charakterem. Maciek mnie fascynuje poczuciem humoru, ale i siłą, schowaniem niektórych emocji – a tego, myślę, uczą góry. Żeby się zmierzyć z życiem. Naprawdę żyć. Naprawdę kogoś lubić albo nie lubić. I kochać.