Carrie-Anne Moss: Co się stało z gwiazdą ''Matrixa''?
- Po Matrixie nie mogłam nosić okularów przeciwsłonecznych – zwierzała się aktorka, której filmowy wizerunek na dobre utkwił w pamięci widzów. - Jeśli tylko założyłam je na nos, ludzie od razu mnie rozpoznawali.
Rola Trinity w „Matrixie” była prawdziwym zrządzeniem losu dla Carrie-Anne Moss, która z mało znanej i początkującej artystki w mgnieniu oka stała się światowej sławy gwiazdą.
Dziennikarze i fani krążyli wokół niej, śledząc każdy ruch nowej idolki. A ona nie mogła nawet schować się za ciemnymi okularami...
- Po Matrixie nie mogłam nosić okularów przeciwsłonecznych – zwierzała się aktorka, której filmowy wizerunek na dobre utkwił w pamięci widzów. - Jeśli tylko założyłam je na nos, ludzie od razu mnie rozpoznawali.
Niespodziewanie Moss, zamiast robić wielką hollywoodzką karierę i stać celebrytką z pierwszych stron gazet, na ekranach pojawiała się coraz rzadziej. Nie zniknęła jednak zupełnie z filmowego świata. Po prostu zepchnięto ją na drugi plan.
Marzenia o aktorstwie
Urodziła się w Kanadzie 21 sierpnia 1967 roku. Imię zawdzięcza piosence zespołu The Hollies „Carrie Anne”, która zachwyciła i zainspirowała jej matkę.
Na scenę ciągnęło ją już od najmłodszych lat – występowała w dziecięcych grupach teatralnych, po cichu marząc o wielkiej karierze. Wkrótce potem zadebiutowała niewielką rólką w serialu telewizyjnym, co tylko zaostrzyło jej apetyt na sukces.
''Nie zostałam zaszufladkowana''
W 1999 roku Moss, mająca już na koncie kilka występów w pomniejszych produkcjach, zagrała w filmie wówczas jeszcze braci Wachowskich „Matrix”. Obraz odniósł ogromny sukces na całym świecie, w wielu kręgach zyskując status filmu kultowego. Aktorka wcieliła się w Trinity trzykrotnie, powracając w kolejnych dwóch częściach trylogii.
- Tak szczerze, „Matrix” nigdy nie sprawił mi żadnych problemów zawodowych. Nigdy nie zostałam zaszufladkowana – mówiła Moss, zapewniając, że dość łatwo udało się jej odseparować od roli Trinity.
''Zawsze chciałam być mamą''
Trylogię „Matrix” już od dawna uważa za zamknięty rozdział.
- Nie zagrałabym postaci podobnej do Trinity z szacunku do niej i z szacunku do filmu. Nie chcę być znowu odzianą w skórę, kopiącą tyłki ostrą laską, noszącą tylko inne imię – mówiła.
- Nie mam problemu z graniem, na przykład, matek. Rola musi być po prostu dobrze napisana, nieważne, co to za postać. Zresztą zawsze chciałam być mamą...
Ceni sobie prywatność
Moss udało się dokonać tego, o czym marzy wielu aktorów użalających się na wścibskich dziennikarzy – szybko i skutecznie znudziła sobą prasę.
Unikała skandali, w 1999 roku poślubiła niezbyt popularnego aktora Stevena Roya, z którym żyje do dziś, wychowując wspólnie dwóch synów i córkę. Dzięki temu zyskała spokój w życiu prywatnym. Choć tym samym w Hollywood stopniowo o niej zapominano...
Plany na przyszłość
W ubiegłym roku Moss nie narzekała na brak zajęć – pojawiała się w serialu „Vegas” i zagrała w dwóch filmach, „The Boy Who Smells Like Fish” i „Compulsion”.
W tym roku wystąpiła w niezbyt dobrze przyjętych „Pompejach” Paula W. S. Andersona. Co dalej?
Na razie aktorka zaangażowana jest tylko w jeden projekt, animację Mike'a Bartha i Brada Peytona „Pirate's Passage”, w której użycza głosu.
(sm/mf)