Zagrał Bonda sześć razy. "To jak życie w akwarium"
- Ludzie dosłownie wchodzili za mną z kamerami do toalety. To naprawdę stało się absurdalne - wspominał Sean Connery swoją popularność po roli w serii filmów o Jamesie Bondzie.
Sean Connery, pierwszy odtwórca roli legendarnego agenta 007, otwarcie mówił o wyzwaniach związanych z popularnością tej postaci. Aktor, który zdefiniował postać Jamesa Bonda, przyznał się do zmagań z ogromnym zainteresowaniem i presją, jakie towarzyszyły tej roli.
Podczas wywiadu z Barbarą Walters w 1987 r. Connery wskazał, że początkowo odszedł z serii filmów o Bondzie z poczuciem gniewu. Zagrał on w pięciu kolejnych produkcjach od 1962 do 1967 r., a po krótkiej przerwie wrócił na plan ostatniego filmu w 1971 r.
Selma Blair o pierwszych objawach. Nie wiedziała wtedy, że to stwardnienie rozsiane
- Ostatni film, to doświadczenie, ta presja życia w akwarium, była trudna do zrozumienia - wyjaśniał Connery. - Zapotrzebowanie na promocję było ogromne, a ludzie ciągle kręcili się na planie, co było bardzo trudne.
Aktor wspomniał również o problematycznej produkcji filmów, która często była źle planowana i wymagała ciągłego przepisywania scenariuszy. - Stało się to jak ogon machający psem, nie podobało mi się to - powiedział.
Connery porównał uwagę, jaką przyciągał, do tego, czego doświadczali członkowie zespołu The Beatles, zauważając jednak, że w ich przypadku była to czwórka muzyków dzielących zainteresowanie. W przeciwieństwie do nich, on musiał mierzyć się z tym zupełnie sam. - W miejscach takich jak Japonia, ludzie dosłownie wchodzili za mną z kamerami do toalety. To naprawdę stało się absurdalne - dodał.
Connery zmarł 31 października 2020 r. w wieku 90 lat. W rolę Jamesa Bonda wcielił się w sześciu filmach: "Doktor No", "Pozdrowienia z Rosji", "Goldfinger", "Operacja Piorun", "Żyje się tylko dwa razy" oraz "Diamenty są wieczne".