45 lat czekała na miłe słowo od męża. Usłyszała je od innego mężczyzny
Patrząc na zawsze elegancką Jolę, mało kto pomyślałby, jakie dramaty rozgrywały się w jej domu. Po latach życia z alkoholikiem i przemocowcem odeszła do mężczyzny, który ją docenia. Choć jako wierząca katoliczka wciąż pozostaje żoną swojego kata. Bohaterka dokumentu "Lekcja miłości" tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, skąd taki wybór.
Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Oglądając dokument "Lekcja miłości", zastanawiałam się, czy w młodości marzyłaś o zostaniu gwiazdą filmową?
Jolanta Janus, bohaterka dokumentu: Miałam taką fantazję, żeby kiedyś bywać w pięknych lokalach, na balach. Chyba za dużo się naoglądałam pięknie ubranych aktorek i marzyłam, że kiedyś będę wyglądała tak jak one. Ale gdy wyszłam za mąż, urodziłam dzieci, to te myśli zupełnie uleciały.
Jednak przez całe życie nosisz tylko sukienki lub spódnice, codziennie jesteś umalowana i pięknie uczesana. Mimo że spędziłaś 45 lat u boku męża-alkoholika, który cię bił i poniżał. Zadbanie o siebie było pewnego rodzaju tarczą ochronną?
Myślę, że po prostu wyniosłam to z domu. Jako mała dziewczynka przyglądałam się mojej mamie, gdy kręciła loki, mój tata też układał sobie włosy, tak żeby zawsze pięknie wyglądać. Nie raz moja mama była zaczepiana na ulicy i chwalona za swój wygląd.
DJ Wika: pracowałam w zakładzie poprawczym
Zawsze wiedziałam, że to, jak się prezentujemy, jest ważne. Dlatego szyłam sobie ciuszki, podkradając babci materiał z rolet i tak tworzyłam: a to sukienkę, a to płaszczyk. Później zawodowo zostałam szwaczką. Nie wyobrażałam sobie przyjść do zakładu w roboczych ubraniach. Gdy patrzyłam na inne kobiety, od razu myślałam sobie: ale bym ją przebrała, tej by pasowała plisowana kiecka, a tej bym dała kolorową spódnicę.
Ale na pewno były sytuacje, kiedy musiałaś założyć spodnie…
Nawet do obory poszłam w ładnej sukience! Wtedy powiedzieli do mnie: "Jak ty się ubrałaś? Proszę stąd wyjść, my tu gnój wywalamy". A ja na to, że też tutaj przyszłam gnój wywalać i krowom chyba nie przeszkadza, że jestem elegancko ubrana.
Gdy przeprowadziłam się z mężem ze Szczecina pod Kielce, to byłam tam sensacją. Później kobiety same do mnie przychodziły, żebym za jajka, trochę mleka czy masła coś im uszyła. Ja rozumiem, że spodnie można nosić dla wygody, w domu, ale jak się gdzieś wychodzi do restauracji, na tańce to powinno się zgrabnie ubrać.
I taka elegancka, zdecydowana kobieta przez lata nie mogła uwolnić się od swojego oprawcy. A po radę, czy możesz się rozstać z mężem i związać z mężczyzną, który cię kocha i docenia, poszłaś do młodego księdza.
Dużo ludzi w moim otoczeniu patrzyło na mnie krzywo, że mam męża, a żyję z innym. Nauki Kościoła zawsze były i są dla mnie ważne. Bo to jest uniwersalna wiedza, żeby nie grzeszyć, a czynić dobro. Przysięgałam "na dobre i na złe" i przez 45 lat małżeństwa czekałam aż to dobro w końcu się pojawi. Oczywiście na początku, gdy byłam zakochana, było mi dobrze, ale przez całe późniejsze, wspólne życie nie doczekałam się ani jednego dobrego słowa. Wciąż mi ubliżał, a nasze dzieci na to patrzyły.
To dlaczego przez tyle lat nie potrafiłaś odejść?
Moi rodzice rozstali się, gdy miałam kilka lat. Młodsza siostra tak strasznie wtedy płakała i krzyczała do kolejnej żony ojca: "złodziejko, oddaj mi mojego tatusia". Przysięgłam sobie, że nigdy nie rozejdę się z mężem, żeby dzieci jeszcze bardziej nie cierpiały. Myślałam, że go naprawię…
W jaki sposób naprawia się męża, który pije i bije?
Rozmawiałam z nim, zapewniałam, że nigdy go nie zdradziłam, choć on twierdził co innego. Czasami klękał i przysięgał, że już nigdy mnie nie skrzywdzi, bo mnie kocha. Wierzyłam w to. A po jakimś czasie znowu wracał do domu pijany, awanturując się z byle powodu. Często płakałam do poduszki, nie miałam komu się wyżalić. Ukrywałam zachowanie męża przed swoją rodziną.
Skąd brałaś siły, żeby to wszystko przetrwać?
Pochodzę z rodziny wielodzietnej i taką też stworzyłam, a gdy jest dużo dzieci, to zawsze jest weselej. Więc oprócz łez, było też sporo śmiechu. Humor wciąż się mnie trzyma.
Próbowałaś prosić o pomoc. Wzywałaś policję, która rozkładała ręce. Przecież nie zabiorą alkoholika i przemocowca z jego domu. Wygląda na to, że przez wiele lat w Polsce nic się pod tym względem nie zmieniło.
Osoby, które nadużywają alkoholu, tracą całe dobro w sobie. Nie mówię, że to są źli ludzie, ale chorzy. Zbłądzili i trzeba im pomóc, trzeba leczyć. Państwo powinno się tym zająć. Przez 25 lat mieszkałam we Włoszech i widziałam, że gdy tam zgłaszano na policję awantury domowe, to od razu ten, kto stosował przemoc, był wyprowadzany z domu i kierowany do odpowiednich instytucji.
Myślę, że tam wysoko w rządzie jest kilka mądrych głów, dla których dobro rodzin jest ważne. A alkohol i przemoc rozbijają wiele polskich rodzin. Co wyrasta z takich dzieci, których matki rodziły pod wpływem alkoholu? Co z dziećmi, które dorastały w lęku przed ojcem, który je bił?
Nie możemy ludzi chorych, pijących zostawiać na pastwę losu. Jeśli im pomożemy, skierujemy na dobrą drogę, to pomagamy też ich rodzinom. A w domach, w których ktoś zgłasza przemoc, a druga strona się zapiera, że nie bije, to instalować ukryte kamery. Może już wtedy część mężczyzn się wystraszy i przestanie.
Lekcja miłości - trailer HBO GO
Jak twoje dzieci poradziły sobie z tą traumą?
Było ciężko. Gdy w końcu zabrałam dzieci spod Kielc do mojego rodzinnego Szczecina, nie mieliśmy gdzie mieszkać i za co żyć. Postanowiłam wyjechać do Włoch za pracą. Starsze dzieci opiekowały się młodszymi z pomocą babci. Była taka sytuacja, że w kościele nie chcieli przyjąć mojej córki do Komunii Świętej, bo jak to tak bez ojca i matki przy ołtarzu. Wtedy zabrałam dzieci do siebie i we Włoszech zostałam przez księdza dobrze przyjęta. Udzielił Komunii, choć córka płakała, że nie mogła jej przyjąć w pięknej, białej sukience razem ze swoimi koleżankami w Polsce.
Teraz moi trzej dorośli synowie mają wspaniałe rodziny, nie nadużywają alkoholu. Jestem z nich dumna, bo poradzili sobie, a bałam się, że tak ciężkie dzieciństwo się na nich odbije. Wszystkie moje dzieci utrzymują kontakt z ojcem, mówią "tato", choć czasami się dziwię, że odnoszą się do niego z szacunkiem, mimo że na to nie zasłużył.
Szkoda mi starszych ludzi, którzy nie mają już po drodze ze swoimi dziećmi. Niedawno spotkałam w "Uśmiechu" w Szczecinie dwie panie, które smuciły się, że dzieci już ich nie odwiedzają. Zaproponowałam im, że zaśpiewam swoją piosenkę. I śpiewam: "Nie będę już płakać, przyrzekam, choć smutno mi nieraz tak jest, słoneczko powoli odchodzi, zastąpi go wiatr i deszcz. Codziennie przez okno spoglądam, to w prawo, to w lewo, lecz cóż, nie widzę najbliższych, kochanych oprócz ogrodu, w nim róż". Takie pioseneczki sobie piszę, śpiewam i jakoś rozweselam ludziom życie. Bo ja lubię ludziom pomagać.
Przez wiele lat stawiałaś innych na pierwszym miejscu. Zawalczyłaś o siebie, dopiero gdy poważnie zachorowałaś.
Już po pierwszym porodzie miałam silne bóle brzucha, ale lekarze nie potrafili stwierdzić, co mi jest. Kilka lat temu te bóle stały się tak silne, że sama zgłosiłam się do szpitala. Myślałam, że umieram. Okazało się, że mam raka. Postanowiłam, że jak mam umrzeć to w Polsce, więc wróciłam z Włoch. Pięć lat temu przeszłam pierwszą operację. Po niej koleżanka namówiła mnie, żebyśmy poszły się rozweselić do "Uśmiechu". Tam poznałam Wojtka.
Który wniósł w twoje życie miłość.
On mówi mi tyle pięknych i dobrych słów, że mogłabym ich słuchać dzień i noc. Za rękę mnie trzyma na ulicy. "Jesteś dla mnie wszystkim" - tak mi mówi. Jestem szczęśliwa i namawiam moje koleżanki, żeby też spróbowały znaleźć takiego ciepłego, dobrego mężczyznę. Ale zaraz mi odpowiadają: "gdzie my znajdziemy takiego? Takich już nie ma".
Wiem, że wciąż zmagasz się z chorobą. Czeka cię poważny zabieg. Boisz się?
Absolutnie niczego się nie boję. Mam w sobie dużo odwagi i już po tym wszystkim, co przeszłam, nie boję się niczego.
Pewnie inni boją się za ciebie.
Tak, Wojtek bardzo się martwi. Jestem dla niego trochę jak małe dziecko, którym się opiekuje. "Jolciu, ale czy dobrze przegryzłaś to jedzenie?". Tak o mnie dba. On ma w sobie dużo czułości, ma dobre serce. Aż czasami go pytam: "gdzie ty byłeś przez tyle lat?". Jego miłość wynagradza mi wszystkie lata cierpień.
Dokument "Lekcja miłości" można obejrzeć na platformie HBO GO.