Dalida: trudno pojąć co musiała czuć. W liście pożegnalnym prosiła tylko o jedno
Już od 31 marca w polskich kinach można oglądać „Dalidę. Skazaną na miłość” w reżyserii Lisy Azuelos, film opowiadający historię jednej z najbardziej znanych gwiazd sceny muzycznej. Artystka (w którą wciela się modelka Sveva Alviti), choć osiągnęła wiele i odnosiła ogromne sukcesy, była w istocie kobietą wyjątkowo nieszczęśliwą i samotną.
Lolanda Cristina Gigliotii, która później zrobi karierę jako Dalida, urodziła się 17 stycznia 1933 roku w Kairze, w rodzinie włoskich imigrantów.
W dzieciństwie uchodziła za dziewczynkę niezbyt ładną; rówieśnicy często ją wyśmiewali, zwłaszcza z powodu okularów, które kazał jej nosić lekarz. Zrozpaczona, uciekała w krainę marzeń – chciała zostać modelką, aktorką albo piosenkarką; miłością do muzyki zaraził ją ukochany ojciec (jego przedwczesna śmierć odcisnęła na niej piętno). O tym, że ma w sobie ogromny potencjał, dowiedziała się już jako nastolatka, wygrywając konkurs piękności; rok później została Miss Egiptu.
To dodało jej skrzydeł – wyjechała do Paryża, gdzie, po początkowych trudnościach (mieszkała w małym pokoiku, nie miała pieniędzy na jedzenie)
, zaczęła robić oszałamiającą karierę.
Pomógł jej w tym znacznie Lucien Morisse, dyrektor Radia Europy 1, który dla ślicznej artystki szybko stracił głowę. Spotykali się przez pięć lat (w tym czasie Morisse był żonaty), a później wzięli ślub. Decyzja okazała się jednak mało trafiona; niedługo po złożeniu przysięgi para się rozstała – ze względu na romans Dalidy z przystojnym malarzem. Później żałowała, że porzuciła Morisse’a i bardzo boleśnie przeżyła jego śmierć; kilka lat później mężczyzna popełnił bowiem samobójstwo.
Następnym wybrankiem Dalidy został piosenkarz Luigi Tenco, ale i ten związek nie miał szczęśliwego zakończenia. Po nieudanym występie, gdy Tenco odpadł z konkursu na festiwalu w San Remo, wrócił do hotelu, zamknął się w pokoju i strzelił sobie w głowę. Dalida, pogrążona w depresji, kilka tygodni później sama postanowiła odebrać sobie życie – zażyła garść środków nasennych.
Miała szczęście, bo ratunek przyszedł na czas; po pięciu dniach w śpiączce artystka wreszcie się wybudziła. Wciąż nie mogła jednak znaleźć sobie miejsca na ziemi. Pocieszenia szukała w pracy – i w ramionach kolejnych mężczyzn. Z jednym z kochanków, młodym studentem, zaszła nawet w ciążę, którą postanowiła usunąć.
Niestety, zabieg został nieprawidłowo przeprowadzony i Dalida dowiedziała się od lekarzy, że nigdy już nie będzie mogła mieć dzieci. To był dla niej kolejny cios.
Wydawało się, że spokój znalazła u boku Richarda Chanfraya, ale po niecałej dekadzie kochankowie się rozstali – nieco później Dalida dowiedziała się, że Chanfray, wraz ze swoją nową dziewczyną, popełnił samobójstwo, dusząc się spalinami w samochodzie. Bardzo ciężko to zniosła. Artystka próbowała wciąż prowadzić normalne życie, ale powoli traciła nadzieję i wiarę w to, że jej losy mogłyby się jeszcze ułożyć.
Wreszcie uznała, że ma dość. 2 maja 1987 roku odprawiła wcześniej gosposię, założyła satynową piżamę i połknęła 120 pigułek nasennych, popijając je ulubioną whisky. Jej ciało następnego dnia znalazła służąca. Na stoliku nocnym leżał list pożegnany, w który artystka pisała: „Moje życie stało się dla mnie nie do zniesienia. Wybaczcie mi...”.