Daria Trafankowska: Miała zbyt dobre serce. Życie jej nie oszczędziło

Daria Trafankowska: Miała zbyt dobre serce. Życie jej nie oszczędziło
Źródło zdjęć: © AFP

Nigdy nie opływała w luksusy – przez wiele lat żyła dzięki pożyczkom od przyjaciół – ale nie zdarzyło się, by odmówiła komuś pomocy.

Przyjaciele żartobliwie nazywali ją "Świętą Teresą Dusią Trafankowską" i śmiali się, że jej życiowym powołaniem jest po prostu bycie dobrym człowiekiem.

Choć odnosiła artystyczne sukcesy w teatrze, widzowie pokochali ją przede wszystkim za rolę siostry Danusi w serialu „Na dobre i na złe”.

Jej samej życie nie rozpieszczało, a mimo to, nawet gdy znajdowała się w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej, nigdy nie odmówiła pomocy potrzebującym.

Kiedy wreszcie los zaczął się do niej uśmiechać, gdy odnalazła miłość i prawdziwe szczęście, usłyszała od lekarzy ostateczną diagnozę.

1 / 6

Chodząca dobroć

Obraz
© AFP

Ze sceną miała kontakt właściwie już od najmłodszych lat – w teatrze zadebiutowała jako trzyletnie dziecko; jako sześciolatka trafiła do filmu "Dziadki-niejadki" (1961).

Aktorstwo było jej powołaniem - w 1979 ukończyła Szkołę Filmową w Łodzi.

Pracowała jako lektorka i dziennikarka, by wreszcie związać się z warszawskimi teatrami – przez lata występowała w Teatrze Narodowym, a później w Teatrze Powszechnym.

Później prowadziła dziecięcy teleturniej "Szalone liczby" i dostała angaż w serialu "Na dobre i na złe" – to dzięki roli siostry Danusi poznały ją i pokochały miliony Polaków.

Emanowała wewnętrznym spokojem, „dobrem”, a swoim łagodnym sposobem bycia i skromnością przyciągała ludzi. Nic więc dziwnego, że widzowie chcieli ją oglądać, a aktorka z miejsca podbiła ich serca.

Sama jednak twierdziła, że to nie praca i kariera są najważniejsze w jej życiu – przede wszystkim chciała być dobrym człowiekiem.

2 / 6

Trudna sytuacja finansowa

Obraz
© AFP

Nigdy nie opływała w luksusy – przez wiele lat żyła dzięki pożyczkom od przyjaciół – ale nie zdarzyło się, by odmówiła komuś pomocy.

"Ja czasem miałam uczucie, że ona wszystko, co ma, wszystko, co zarabia, wszystko, co wie, wszystko, co rozumie, oddaje innym. To było nieprawdopodobne. Nigdy właściwie nie mieszkała sama. Zawsze mieszkała u niej jakaś koleżanka, która czekała na mieszkanie, ktoś kto nie miał się gdzie przespać" – wspominała jej przyjaciółka z teatru, Krystyna Janda.

Trafankowska w jednym z wywiadów tłumaczyła: „Od dziecka mam zakodowane poczucie, że jak ktoś wyciąga rękę i o coś prosi, to nie wolno mu odmówić. Czasami znajomi śmieją się ze mnie, gdy komuś zaufam i daję pieniądze. A ja im odpowiadam, że to nie moja sprawa, czy ten ktoś oszukuje. Rozliczy się na tamtym świecie. Nie stać mnie może na własny dom i samochód, ale na pewno stać mnie na to, żeby komuś pomóc. Zawsze mogę podzielić się tym, co mam".

3 / 6

Przyjaciele rozpływali się nad jej dobrym sercem

Obraz
© AFP

"Była nie tylko aktorką, ale wspaniałym człowiekiem. Siała pokój, emanowała dobrem. Jej drzwi zawsze były otwarte" – mówił ksiądz Wiesław Aleksander Niewęgłowski.

Trafankowska zaś uważała, że jej zachowanie jest czymś zupełnie naturalnym, a ludzie powinni sobie pomagać.

Dodawała, że jej życiowym nauczycielem jest Dostojewski, a inspiruje ją poezja księdza Twardowskiego – śmiała się, że to jej „niezbędnik” w trudnych chwilach.

Zawsze uśmiechnięta, była opoką dla wszystkich w trudnych chwilach, nigdy nie odmawiała pomocy.

Była, jak powiedział Maciej Wojtyszko, „dobrocią tak naturalną i spontaniczną, że aż zaskakiwała”.

4 / 6

Zawsze wiatr w oczy

Obraz
© AFP

Aktorce, która poświęciła się innym, jak na złość w życiu się nie układało.

Małżeństwo zawarte z reżyserem Waldemarem Dzikim zakończyło się rozwodem. Trafankowska została sama z ukochanym synem Witem, podczas gdy* były partner związał się z jej koleżanką z planu serialowego, Małgorzatą Foremniak*.

Oczywiście aktorka szybko pogodziła się z nową sytuacją i do nikogo nie żywiła żalu – co więcej, po rozstaniu przyjaźniła się zarówno ze swoim byłym mężem, jak i jego wybranką.

Nie została sama, wciąż otaczali ją liczni przyjaciele, gotowi służyć pomocą kobiecie, która nigdy ich nie zawiodła.

"Uważam się za osobę bardzo szczęśliwą. Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele" – mówiła Trafankowska.

5 / 6

Już prawie osiągnęła spokój i równowagę...

Obraz
© AFP

I nagle los postanowił się do niej uśmiechnąć – aktorka związała się ze swoim dawnym znajomym, Janem, i dzięki niemu odnalazła prawdziwą miłość.

* "Spotkałam mężczyznę, o jakim dzisiaj można już tylko poczytać w starych, pięknych książkach”* – mówiła w jednym z wywiadów.

Rola w popularnym serialu „Na dobre i na złe” rozwiązała jej kłopoty finansowe. Wreszcie nie musiała żyć na kredyt i z niepokojem oczekiwać wypłat.

Zaczęła o siebie dbać, odnalazła szczęście, poznała nowych ludzi, przyjaciół. Wreszcie poczuła się kobietą spełnioną. I wtedy usłyszała diagnozę. Rak trzustki.

6 / 6

Walczyła dla przyjaciół

Obraz
© AFP

Przyjaciele jej nie opuścili, a przy jej szpitalnym łóżku wciąż przesiadywali odwiedzający.

Choć lekarze nie dawali jej żadnych szans, aktorka postanowiła walczyć. „Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć” – mówiła.

Ludzie, do których kiedyś wyciągnęła dłoń, teraz starali się ulżyć jej w bólu, pomóc w tak trudnych dla niej chwilach. Ona sama nigdy nie chciała znaleźć się w centrum uwagi – nikogo nie angażowała, próbowała uchronić rodzinę przed swoim cierpieniem, była wciąż pełna dobrych myśli. Do ostatniej chwili pracowała, powagę swojej choroby utrzymując w tajemnicy.

* Wreszcie wyjechała do ośrodka w Austrii, gdzie specjaliści wciąż dawali jej szansę.* Niestety, leczenie nie przyniosło żadnych rezultatów.

Zmarła 9 kwietnia 2004 w wieku pięćdziesięciu lat.
(sm/kk)

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (183)