Emilian Kamiński miał koszmarne dzieciństwo. Uratowała go sfora psów
Emilian Kamiński zmarł 26 grudnia, o poranku. Odszedł we własnym domu, otoczony kochającymi go bliskimi. Miał 70 lat. Spełniał się i prywatnie, i zawodowo. Ale jego dzieciństwo było dalekie od ideału.
Emilian Kamiński nie żyje - taka informacja dostała się do mediów w grudniowy poranek. Aktor od dawna chorował, ale pracował mimo pogarszającego się stanu zdrowia. Kochał swój teatr, który założył w 2009 r. i o który już kilka lat później musiał walczyć. Najpierw ze względu na problemy z lokalem, później kłopotów dołożyła rozprzestrzeniająca się po świecie pandemia. COVID-19 odcisnął piętno i na pracy zawodowej Kamińskiego, i na jego zdrowiu. W lutym 2022 r. aktor tłumaczył, że przeszedł operację i miewa pocovidowe kłopoty zdrowotne. Czuł się jednak na tyle silny, by nadal działać w Teatrze Kamienica. Odszedł pięć miesięcy po tym, jak świętował 70. urodziny.
"Odszedł przy rodzinie, w swoim domu w Józefowie" - poinformowano na oficjalnym facebookowym profilu teatru Kamińskiego. Aktor zawsze mógł liczyć na najbliższych. Miał kochającą żonę i troje dzieci - Natalię (córkę z poprzedniego związku), Kajetana i Cypriana.
Od lat pozostawał w związku z Justyną Sieńczyłło, którą poznał jeszcze jako nastolatkę. Kiedy aktorzy ponownie spotkali się po 10 latach, zaiskrzyło. Po kolejnych dwóch wzięli ślub. Przeżyli ze sobą ponad ćwierć wieku, tworząc udane małżeństwo i dom dla swoich dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odeszli w 2022 r. Pozostaną w naszej pamięci
Ale Kamiński własnego dzieciństwa, które przypadło na lata 50., nie wspominał najlepiej. Jego rodzice byli bardzo zapracowani. Nie zawsze potrafili upilnować syna, który miał być dzieckiem dość porywczym i zbuntowanym.
- Moje dzieciństwo... uwielbiałem chodzić po lasach, a tu ich nie brakuje. Któregoś dnia, a dokładnie w sylwestra 1954 r., wybrałem się do lasu. Sam. Był trzaskający mróz, a ja miałem dwa i pół roku. Pewnie bym zginął, zamarzł, przepadł, gdyby nie sfora bezdomnych psów. Znalazły mnie, otoczyły i grzały własnymi ciałami - zdradził Kamiński "Super Expressowi" w 2011 r.
W 2016 r. w rozmowie z magazynem "Świat i Ludzie" mówił: - Nie chcę rozmawiać o swoim dzieciństwie. Nie wracam do niego. Jeśli już to jedynie do tych drzew, przy których siedziałem, bo raczej bywałem poza domem. [...] Byłem bitym dzieckiem, więc wiem, jak to działa na dzieci.
Przemoc zapamiętał na zawsze. Gdy sam został ojcem, starał się nie popełnić błędu własnych rodziców.
Kamiński jako dorastający chłopiec uciekał z domu. Gdy nie miał co jeść, pomagali mu bezdomni lub Cyganie. Z tymi ostatnimi mocno się zaprzyjaźnił. Bywał w taborze, spędzał z nimi czas przy ognisku. Romowie nazywali go Baroszero.
- Pamiętam taki bolesny czas, kiedy byłem głodny. Nie jadłem przez 52 godziny. Poratowali mnie bezdomni na Dworcu Centralnym. Pokazali, gdzie mogę się przespać - wspominał aktor po latach.
Ostatecznie zawsze wracał do rodzinnego domu, choć rodzice chcieli, aby został księgowym, a jego ciągnęło do teatru. Nie miał wsparcia w matce i ojcu. - Musiałem wszystko zdobywać sam, ale dobrze, że tak się stało, dzięki temu znam wartość pracy i umiem to docenić - opowiadał.
Kamiński dobrze zapamiętał swój incydent z bezdomnością. Gdy założył Teatr Kamienica, zaczął organizować spotkania wigilijne dla osób pozbawionych domu. - Oni są w beznadziei. Największym problemem bezdomności jest brak nadziei. To jest taki promyk, żeby dać im nadzieję - mówił aktor w Polskim Radiu 24 w 2019 r.
Emilian wychowywał się z młodszą o trzy lata siostrą Dorotą, która również została aktorką.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Wednesday", czyli najpopularniejszym serialu Netfliksa ostatnich tygodni, najlepszych (i najgorszych) filmach świątecznych oraz przeżywamy finał 2. sezonu "Białego Lotosu". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.