Filip Łobodziński nie lubił Dudusia, choć dał mu sławę. Aktorstwo było młodzieńczą przygodą
24.03.2018 | aktual.: 26.03.2018 09:38
Widzowie kojarzą go przede wszystkim z postacią przemądrzałego Dudusia z serialu "Podróż za jeden uśmiech"; ta rola przyniosła mu wielką popularność, choć on przyznawał, że nigdy nie przepadał za swoim bohaterem.
I chociaż sądzono, że Filip Łobodziński, który tak zachwycał krytyków, w przyszłości zostanie aktorem - chłopak miał zupełnie inne plany na przyszłość.
Twierdził, że film był dla niego tylko młodzieńczą przygodą i nigdy nie traktował grania jako sposobu na życie; inne rzeczy znacznie bardziej go fascynowały. Dziś wprawdzie zdarza mu się pojawić na małym ekranie, ale w zupełnie innej roli - jest dziennikarzem, tłumaczem oraz muzykiem. 24 marca skończył 59 lat.
Pierwsze kroki
Karierę w branży zaczął wcześnie - miał 8 lat, kiedy w jego szkole zjawiła się ekipa filmowa poszukująca dzieci, które potrafiły dobrze czytać.
- Czytałem już przed pójściem do szkoły, przepisywałem słowa... Chyba świetliczanka powiedziała, że m.in. ja dobrze czytam - wspominał w "Super Expressie" Łobodziński, dodając, że jego rodzice bardzo dbali o edukację syna. - Zrobili próby dźwiękowe, załapałem się na drugorzędną rólkę w radzieckim filmie wojennym "Taki duży chłopiec", a potem naprawdę sporo dubbingowałem.
Aktorski debiut
Później Łobodziński dostał propozycję zagrania w filmie "Abel, twój brat" w reżyserii Janusza Nasfetera.
- Na początku mnie nie lubił, ale potem się do mnie przekonał. Dziś myślę, że to dobrze, bo skoro mnie nie lubił, a trzymał... Był to więc ukłon w stronę mojego dziecięcego talentu - opowiadał w "Super Expressie".
Twierdził, że woda sodowa nigdy nie uderzyła mu do głowy; nigdy nie zależało mu na popularności i rozgłosie.
- Co rodzice mówili na moje granie? Przestrzegali, żebym nie uwierzył, że ja jestem tym Karolem z filmu, ale chyba widzieli, że jestem dość nieśmiały i skromny i że nie mam gwiazdorskich zapędów... Ja naprawdę do dziś nie mam parcia na szkło – dodawał.
Na zawsze "Duduś"
Potem zaproszono go na plan "Podróży za jeden uśmiech", pojawił się też w filmie "Poszukiwany, poszukiwana" (na zdjęciu) oraz serialu "Stawiam na Tolka Banana". Twierdził, że rola Dudusia tak bardzo do niego przylgnęła, że czasami stawało się to dla niego nie do wytrzymania.
- Musiałem przez długie lata, i to całkiem do niedawna, znosić wykrzykiwane w moją stronę "Duduś!", nierzadko w formie pogardliwej inwektywy. Mogłem to jeszcze zrozumieć, gdy byłem chłopcem, ale po latach, kiedy już nabawiłem się pierwszych siwych włosów, a filmowe role należały definitywnie do mojej prehistorii, było to nie do zniesienia - cytuje jego słowa "Na żywo".
Aktorskie problemy
Przyznawał, że od razu wiedział, że aktorem nie zostanie - zwłaszcza po zdjęciach do kultowej "Podróży...". Wyznawał, że praca na planie była dla niego bardzo stresująca.
- Zbyt dużo nerwów, niedobrych emocji. Widziałem, jak ludzie wylatują z planu, jak niektórzy się upijają. To nie były fajne rzeczy. Ja jestem człowiekiem wrażliwym, mnie konflikty nie mobilizują - mówił w "Super Expressie".
W szkole też nie miał łatwo - musiał w bardzo krótkim czasie opanowywać spory materiał, a niektórzy nauczyciele krzywo na niego patrzyli.
- To było stresujące. Miałem problemy z nauczycielkami. Jedna z nich była obrażona, bo jej córka nie dostała się do filmu, więc się na mnie wyżywała – dodawał.
Inne plany
Po maturze nie zdecydował się więc na PWST - zamiast tego wybrał iberystykę. Wtedy też Łobodziński, który od najmłodszych lat interesował się muzyką, wraz ze swoim kolegą Jarosławem Gugałą założył Zespół Reprezentacyjny.
Potem wrócił do telewizji, ale nie jako aktor, tylko dziennikarz - prowadził między innymi "Wiadomości", "Pegaza" i "Kawę czy herbatę". Zajmował się też pisaniem tekstów do gazet, takich jak "Machina", "Przekrój", "Newsweek" czy "Gazeta Wyborcza". Od lat zajmuje się również tłumaczeniem książek.