Grażyna Torbicka nie składa broni. Sukces kolejnej edycji festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym
Mimo braku wsparcia ze strony Telewizji Publicznej, Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi wciąż radzi sobie doskonale. Właśnie zakończyła się 12 edycja tej cieszącej się niesłabnącym zainteresowaniem imprezy.
05.08.2018 | aktual.: 06.08.2018 09:39
Półtora roku temu media obiegła wiadomość, że zarządzana przez Jacka Kurskiego Telewizja Polska wycofała swoje wsparcie dla festiwalu Dwa Brzegi, którego twarzą i dyrektorem artystycznym była (i wciąż jest) Grażyna Torbicka. Spekulowano, że jedną z przyczyn takiej decyzji było rozstanie się popularnej dziennikarki z TVP. Przyszłość imprezy stanęła pod znakiem zapytania. Jednak w stosunkowo krótkim czasie znaleziono innych partnerów, co sprawiło że imprezę udało się uratować. Zeszłoroczna edycja pobiła rekord frekwencji, w tym roku publiczność również dopisała. W żadnym wypadku nie zanosi się, aby Dwa Brzegi miały przejść do lamusa.
Znakiem rozpoznawczym imprezy jest duży eklektyzm programowy. W Kazimierzu Dolnym widzowie co roku mają okazję zapoznać się z najciekawszymi pozycjami mijającego sezonu festiwalowego (w tym roku m.in. “Złodziejaszki” Hirokazu Koreedy nagrodzone Złotą Palmą w Cannes), które w większości nie zagościły jeszcze w polskich kinach - część z nich zaś nigdy nie trafi do szerokiej dystrybucji w naszym kraju.
Oprócz filmów zagranicznych publiczność Dwóch Brzegów ma okazję nadrobić zaległości w kinie polskim. W tym roku w Kazimierzu Dolnym pokazywano m.in “Zimną Wojnę” Pawła Pawlikowskiego, budzącą duże kontrowersje “Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, “Człowieka z magicznym pudełkiem” Bodo Koxa oraz owacyjnie przyjętego przez kazimierską publiczność polsko-brytyjskiego “Twojego Vincenta” (reż. Dorota Kobiela oraz Hugh Welchmana).
Dodatkowo oprócz nowości w programie - jak co roku - znalazły się retrospektywy (Milosa Formana, Karoly Makka, Tomasza Zygadły oraz Arkadiusza Jakubika)
spotkania z artystami, koncerty oraz wystawy - m.in obejrzeć można było projekty polskiej scenografki Ewy Braun (Oscar za “Listę Schindlera”).
Na jakie film warto zwrócić szczególną uwagę?
Najważniejszym wydarzeniem, jakie miało miejsce podczas tej edycji festiwalu była jednak bez wątpienia światowa premiera filmu “Jak pies z kotem” w reżyserii Janusza Kondratiuka. Był to w moim przekonaniu również najbardziej udany filmy prezentowany w Kazimierzu, dlatego warto poświęcić mu nieco więcej miejsca.
Reżyserowie - w przeciwieństwie na przykład do pisarzy - rzadko poruszają w swoich dziełach wątki z własnego życia. Janusz Kondratiuk nie bał się podjąć takiego wyzwania, jest to wyczyn tym większy, że “Jak pies z kotem” dotyka niezwykle trudnej i delikatnej materii, jaką jest starość i umieranie. Film opowiada o relacji łączącej Janusza Kondratiuka z jego bratem Andrzejem - również reżyserem, znanym między innymi z takich filmów jak “Hydrozagadka” i “Wniebowzięci”. W jednej z pierwszych scen filmu Janusz (Robert Więckiewicz) dowiaduje się, że jego brat (niełatwa, wymagająca dużych poświęceń rola Olgierda Łukaszewicza) dostał udaru i od tej pory wymagać będzie ciągłej opieki.
Janusz Kondratiuk z maestrią opowiada o tak zwanych “ważnych sprawach” bez popadania w banały i dydatkyzm. Dodatkowo udało mu się film nasycić niepowtarzalnym ciepłym humorem, który paradoksalnie doskonale współgra z poważną tematyką. Sam reżyser przed projekcją zapowiadał, że starał się zrobić film pozbawiony żadnej z góry założonej tezy. Takie założenie, choć trudne do zrealizowania, okazało się strzałem w dziesiątkę. Film nie stara się moralizować ani zmuszać do konkretnych wniosków, dzięki czemu sprawia wrażenie w pewien sposób prawdziwego.
Dodatkowo, co niemniej ważne, “Jak pies z kotem” mimo niełatwego tematu jest filmem, który ani na moment nie traci rytmu, całość opowiedziana jest zaś z polotem i wdziękiem. Każe to przypuszczać, że najnowszy film Janusza Kondratiuka ma szansę przyciągnąć do polskich kin sporą liczbę widzów. Trzymam kciuki, aby tak się stało. Premiera kinowa zapowiedziana jest na 19 października bieżącego roku. Warto zaznaczyć tę datę w kalendarzu.
Pozycją z innego - nomen omen - bieguna filmowego świata, która także jeszcze nie trafiła do polskich kin, a została zaprezentowana w Kazimierzu Dolnym, była “Arktyka” w reżyserii Joe Penny. Fabuła jest prosta: gdzieś nad Arktyką rozbija się niewielki samolot, jego pilot (w tej roli Mads Mikkelsen) musi wykorzystać wszystkie swoje umiejętności, aby przeżyć w skrajnie trudnych warunkach.
“Arktyka” jest jednym z najciekawszych reprezentantów swoistego podgatunku filmowego opowiadającego o ludziach próbujących wygrać starcie z naturą. Zdawałoby się, że w tym temacie powiedziano już niemal wszystko, ale “Arktyka” wygrywa doskonałą realizacją. Film jest niemal pozbawiony dialogów, ale heroiczna walka samotnego bohatera o przeżycie trzyma w napięciu od pierwszych minut.
Debiutujący na dużym ekranie reżyser Joe Penna pochodzi co prawda z Brazylii, więc jego wiedza o życiu na kole podbiegunowym zapewne nie jest duża, ale widać, że swoje rzemiosło opanował już do perfekcji. Film zaś jest koprodukcją islandzko-kanadyjską, więc reszta ekipy filmowej doskonale wiedziała, jak podejść do omawianego tematu. I to widać na ekranie!
Podczas Dwóch Brzegów wyświetlano też filmy dotykających kwestii, którymi w ostatnich latach żył niemal cały świat. Wstrząsająca “Utoya - 22 lipca” opowiada w surowym, paradokumentalnym stylu o masakrze dokonanej przez Andersa Breivika na uczestnikach obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy. Film Erika Poppe utrzymany jest konwecji zbliżonej do słynnego “Słonia” Gusa Van Santa. Po premierowym pokazie w Cannes film“Utoya - 22 lipca” wywołał skrajne reakcje, ale z całą pewnością nie jest to kino, które kogokolwiek może pozostawić obojętnym.
Podobnie sprawa ma się z “Donbasem” Siergieja Łoźnicy. Jak sama nazwa wskazuje ten skonstruowany z licznych luźno powiązanych ze sobą epizodów film opowiada o wojnie hybrydowej toczącej się na wschodniej Ukrainie. Oprócz aspektu czysto filmowego w przypadku “Donbasu” warto zwrócić uwagę na wydźwięk ideologiczny tego dzieła.
Tereny kontrolowane przez prorosyjskich separatystów jawią się tutaj niemal jako 9. krąg piekieł. Zamieszkany wyłącznie przez skorumpowaną, ziejącą niebywałą nienawiścią, niemal odrażającą ludność. Tak jakby Łoźnica i wspierające powstanie filmu władze w Kijowie byli już pogodzeni z permanentnym oderwaniem rejonu Doniecka i Ługańska od Ukrainy i chcieli wyrugować wszelką tęsknotę za tymi ziemiami. Filmowy Donbas to miejsce, od którego każdy chciałby odgrodzić się jak najwyższym murem, a nie o niego walczyć.
Rzecz jasna wymieniłem tutaj tylko kilka z kilkudziesięciu filmów pokazywanych podczas tegorocznego festiwalu Dwa Brzegi. Na opisanie wszystkich godnych polecenia pozycji nie starczyłoby miejsca. I to właśnie oznacza, że kolejną edycję festiwalu można uznać za udaną i nie pozostaje nic innego jak czekać na przyszłoroczną odsłonę Dwóch Brzegów.