Gwiazdy "Avengers" zabrały głos. Krytyka wielkich reżyserów wywołała burzę
Kilka tygodni temu Martin Scorsese, Francis Ford Coppola, a nawet Krzysztof Zanussi wypowiedzieli się bardzo krytycznie na temat filmów o superbohaterach. Teraz w obronie hitów Marvela stanęli odtwórcy głównych ról, którzy wytknęli wielkim reżyserom błędy w rozumowaniu.
Dla Martina Scorsese filmy Marvela to negatywny trend we współczesnym kinie, który psuje tę branżę. "To nie jest prawdziwe kino" – mówił reżyser "Chłopców z ferajny", któremu wtórował kolega po fachu, Francis Ford Coppola: "Kiedy Martin Scorsese mówi, że obrazy Marvela nie są kinem, to ma rację. Oczekujemy, że od kina się czegoś nauczymy, coś dostaniemy, jakieś olśnienie, wiedzę, inspirację. Nie wiem, czy ktokolwiek coś zyskuje od oglądania tego samego filmu w kółko. Martin tak naprawdę był łagodny, gdy powiedział, że to nie jest kino. Nie powiedział, że to podłość, a ja tak twierdzę".
Niepochlebnie, choć nie tak ostro jak wspomniani filmowcy z USA, wypowiadał się Krzysztof Zanussi. "W Marvelu opowieść jest przedstawiona w wersji bardzo prymitywnej. To też ma swoją rację bytu, ale to jest już inna działalność niż kino autorskie. W tym jest pustka" – mówił w rozmowie z WP.
Wypowiedzi wielkich reżyserów były szeroko komentowane przez media i innych filmowców. Serwis "Variety" postanowił zapytać także o zdanie aktorów, którzy zjedli zęby na filmach Marvela. Scarlett Johansson, weteranka "Avengers", która wkrótce wystąpi także jako tytyłowa bohaterka w filmie "Black Widow", nie wyraziła ostrej krytyki w stosunku do twórców "prawdziwego kina". Rozumie jednak, że słowa Scorsese czy Coppoli wynikają z rozczarowania, że hity Marvela zdominowały współczesne kino i (ich zdaniem) nie ma przez to miejsca na innego rodzaju produkcje.
Chris Evans, który przez ostatnie lata był twarzą Kapitana Ameryki, także dorzucił swoje trzy grosze, mówiąc:
- Wierzę, że w kinie jest miejsce na wszystko. To tak, jakby powiedzieć, że określony rodzaj muzyki to nie muzyka. Kim jesteś, by tak mówić?
Chadwick Boseman, jeden z najmłodszych (stażem) gwiazdorów uniwersum Marvela, zwrócił uwagę na krótkowzroczność Scorsese. I to, że cała tajemnica jego krytyki została doskonale ukazana w "Czarnej Panterze".
- Może tego nie oglądał, ale jeśli oglądał, to nie zrozumiał – mówił w BBC5 odtwórca głównej roli w "Black Panther". – W tej historii panuje uczucie niepewności, obawy przed tym, co może nastąpić. Myśleliśmy, że biali ludzie nas wymordują. Że możemy przestać istnieć. Dlatego czuliśmy niepokój. Czuliśmy niepokój, który można teraz dostrzec w kinie. To jest sprawa kulturowa. Może nawet pokoleniowa. Nie wiem – mówił Boseman.
Gwiazdor "Czarnej Pantery" dodał, że nie ma sobie nic do zarzucenia, więc komentarze Scorsese wcale go nie przejmują.