Płakał, gdy bili mu brawo. Potem film okazał się finansową klapą
Są nieliczni którzy do dziś zastanawiają się, jak to możliwe, że nowy film Dwayne'a Johnsona okazał się tak ogromną finansową porażką. Niewielu poszło do kina na "Smashing Machine". Może los tego filmu odmieni się teraz, gdy będzie dostępny online?
"The Smashing Machine" zadebiutował na festiwalu w Wenecji. Po premierowym pokazie internet zalały filmiki z płaczącym Dwaynem Johnsonem, którego oklaskiwano przez bite 15 minut. To była mała sensacja, bo po wielkim mięśniaku z popcornowych filmów nie spodziewano się dramatycznych ról. Wieść gminna niosła, że Dwayne będzie mógł powalczyć o Oscara. Ale gdy film wszedł do kinach najpierw w Stanach, a potem szeroko na świecie, twórcy zderzyli się mocno z rzeczywistością.
"Kultura WPełni". Daniel Olbrychski nie zamierza milczeć. "Dlaczego miałbym mieć odebrany głos?"
"Smashing Machine" zdobył Srebrnego Lwa na festiwalu w Wenecji, zachwycił krytyków, a potem poniósł sromotną porażkę w kinach. Podczas premierowego weekendu film zarobił jedynie 6 mln dolarów, choć prognozy mówiły o 20 mln. To oczywiście najgorszy wynik w karierze Dwayne’a, który wskazywał już wtedy na duże finansowe straty. Obraz kosztował bowiem 50 mln dolarów. Finalnie udało się uciułać 21 mln dolarów w światowym box office.
Dwayne, niezrażony porażką, pisał:
"Z głębi serca dziękuję wszystkim, którzy oglądali ‘The Smashing Machine’. W naszym świecie opowiadania historii nie da się kontrolować wyników kasowych. Zdałem jednak sobie sprawę, że można kontrolować swój występ i zaangażowanie, by pójść gdzie indziej. To był dla mnie zaszczyt móc zagrać w tym filmie. Prawda jest taka, że zmienił on moje życie. Z głęboką wdzięcznością, szacunkiem i radykalną empatią. DJ."
"Smashing Machine" okazał się sporym rozczarowaniem, bo wszyscy byli przekonani, że będzie to jeden z najbardziej kasowych filmów tego roku. A tu taka niespodzianka. Ci, którzy nie poszli do kina, by zobaczyć, jak Johnson wcielił się w postać amerykańskiego zapaśnika i zawodnika MMA, Marka Kerra, mogą nadrobić zaległości.
2 grudnia film będzie miał premierę na... TVP VOD. Dla publiczności sprzed lat Mark Kerr stał się uosobieniem siły i determinacji, ale poza ringiem zmagał się ze słabościami i wewnętrznymi demonami, wspomagając się ogromnymi dawkami środków przeciwbólowych. Choć w filmie niektórym może brakować "fajerwerków", to nie jest to wcale zła produkcja. Pewne jest, że w takiej odsłonie Dwayne'a, króla kina przygodowego i kina akcji, jeszcze nie widzieliście.