"Harry Potter: Powrót do Hogwartu". Magia wróciła. Będziecie płakać lub zgrzytać zębami
Po 20 latach od premiery filmowej adaptacji "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego" twórcy kultowej serii spotkali się i powspominali stare, dobre czasy. Nostalgia na pewno udzieli się też widzom produkcji HBO. Ale fani autorki pierwowzoru będą zgrzytać zębami. W sieci już zawrzało.
Harry, Ron i Hermiona byli idolami milionów dzieci i nastolatków na przełomie wieków. Wszystko zaczęło się od książek J.K. Rowling, której seria stała się bestsellerem na całym świecie. Do tego fenomenu szybko dołączyły filmowe adaptacje, które wciąż są obowiązkowym punktem każdej ramówki telewizyjnej kilka razy w roku.
Niespełna 10-letnia Emma Watson również zaczytywała się w "Harrym Potterze", a szczególnie utożsamiała się z postacią Hermiony. Gdy ogłoszono casting do filmu, była przekonana, że zagra swoją ulubioną bohaterkę. I tak po prostu się stało. Ale nie wszystko w trakcie realizacji zdjęć było dla niej przyjemne.
Wspomnienia z okresu pierwszych przymiarek do ról to doskonały początek nostalgicznej podróży w produkcji HBO "Harry Potter - 20 rocznica: Powrót do Hogwartu".
"Był dla nas jak tata. Czuć było, że jesteśmy dla niego jak członkowie rodziny", "Po prostu pozwalał nam być dzieciakami. Nie pamiętałem o tym, że jesteśmy w pracy" - mówią po latach odtwórcy kultowych dziecięcych ról o Chrisie Columbusie, reżyserze pierwszych dwóch części serii, który ma na swoim koncie też "Kevina samego w domu".
To właśnie dzięki jego talentowi do pracy z dziećmi udało się stworzyć niezapomniane obrazy, które do dziś urzekają humorem, naturalnością i szczerą radością z odkrywania nowego świata, czyli szkoły magii w Hogwarcie.
Oglądając archiwalne materiały z planu nie sposób nie uśmiechnąć się do małych bohaterów, którzy po prostu uwielbiali być ze sobą. W trakcie wspólnej dekady przeżywali pierwsze miłości (nie zgadniecie, w którym koledze była zakochana Emma Watson!), rozczarowania i kryzysy związane z popularnością. To właśnie wskutek tych ostatnich odtwórczyni roli Hermiony chciała porzucić serię po nakręceniu "Zakonu Feniksa".
- Czasami czułam się samotna. Sława dość mocno mnie przygniotła. Nikt mnie nie namawiał, żebym dokończyła serię, ale fani życzyli nam sukcesu, a my szczerze się wspieraliśmy - wyznała Watson.
Za autentyczność przeżyć filmowych dzieciaków mogą poświadczyć miliony małoletnich fanów, którzy dorastali wraz z nimi. Sama należę do pokolenia, które wraz z premierą ostatniej części "Harry'ego Pottera" żegnało się z dzieciństwem i z niepokojem wkraczało w dorosłość, tak jak Hermiona, Ron i Harry. O odtwórcach tych ról nie myślałam jak o gwiazdach filmowych, ale jak o moich przyjaciołach.
Choć polska szkoła to nie to samo co Hogwart (mimo że dementorzy występują w obu światach), w gruncie rzeczy przeżywaliśmy to samo. Jestem przekonana, że wówczas podobnie myślały miliony dzieci i nastolatków na całym świecie. Dlatego wspominając to teraz, trudno powstrzymać łzy.
Nostalgię produkcji "Harry Potter - 20 rocznica: Powrót do Hogwartu", kręconej w filmowych lokalizacjach, podbił też fragment o tych aktorach, których już z nami nie ma m.in. Richardzie Harrisie (Dumbledore w pierwszych dwóch częściach), Helen McCrory (Narcyza Malfoy) czy Alanie Rickmanie (Severus Snape). Okazuje się, że ten ostatni jako jedyny od początku znał zakończenie całej serii, o co poprosił J.K. Rowling.
- Nigdy nikomu nie powiedział. Chris (Columbus - przyp. red.) pytał go, dlaczego w taki sposób zagrał daną scenę, a on odpowiadał, że dowie się później - wspomina Radcliffe.
Na wspominki dała się też namówić plejada brytyjskich gwiazd, która stworzyła genialne kreacje aktorskie, m.in. Gary Oldman (Syrius Black), Helena Bonham Carter (Bellatrix Lestrange), Jason Isaacs (Lucjusz Malfoy) i Ralph Fiennes (Lord Voldemort).
Dla niektórych odczuwalna będzie nikła obecność J.K. Rowling, której według doniesień miało nie być w tej produkcji w ogóle. Autorka "Harry'ego Pottera" pojawia się jednak na ekranie w kilku miejsach, ale jej wypowiedzi pochodzą z wywiadu nagranego w 2019 r., co podkreślane jest umieszczonym na ekranie komunikatem. Całość sprawia wrażenie, jakby twórcy wspominkowego filmu o Harrym Potterze chcieli oficjalnie zdystansować się od tego, co w ostatnim czasie głosiła twórczyni uniwersum, w którego centrum stoi Hogwart.
Dlaczego tak się dzieje? Brytyjska pisarka od dłuższego czasu jest usuwana z przestrzeni publicznej za swoje transfobiczne wpisy w mediach społecznościowych. Co prawda zyskują one uznanie wśród mocno konserwatywnej grupy odbiorców jej twórczości i komentarzy, ale spora rzesza fanów fanów "Harry'ego Pottera" manifestujących swoje poglądy w internecie nie może uwierzyć w to, jak bardzo pozbawiona empatii jest wg nich autorka w gruncie rzeczy przepełnionych empatią książek. I zaraz po premierze "Powrotu do Hogwartu" lawinowo zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie z jej "udziału".
Od Rowling wcześniej dystansowała się też trójka aktorów, wcielających się w głównych bohaterów serii, wcześniej wydając stosowne komunikaty za pośrednictwem mediów społecznościowych. Mimo wszystko twórcy dokumentu HBO nie pominęli zupełnie udziału autorki, a i sami aktorzy kilkukrotnie o niej wspominali.
W końcu nie tylko pisarka, ale również twórcy filmowi przyczynili się do fenomenu "Harry'ego Pottera". Wszyscy z nich są dumni ze swojego dzieła, które dostarczyło milionom ludzi na całym świecie mnóstwa wzruszeń, śmiechu, radości i otuchy.
- Dziedzictwem tych filmów będzie to, że pokolenie moich dzieci będzie je pokazywać swoim dzieciom. Będą oglądać je za 50 lat, mnie już nie będzie, ale Hagrid tak - podsumował Robbie Coltrane.