Harvey Stephens: gwiazdor "Omenu" skazany
16.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 15:33
Chyba nie ma osoby, która nie kojarzy poniższego kadru. Przyprawiające o ciarki zdjęcie chłopca na tle kamiennych krzyży pochodzi oczywiście z filmu „Omen”. Horror z 1976 roku okazał się jednym z najbardziej kultowych filmów grozy, jakie kiedykolwiek nakręcono. O grającym małego antychrysta Harveyu Stephensie znowu jest głośno.
Wszystko za sprawą procesu, którym od kilku dni żyje Wielka Brytania. 46-letni Harvey Stephens stanął przed sądem w związku z pobiciem, którego miał dopuścić się w ubiegłym roku. Zdaniem naocznych świadków zdarzenia z gwiazdy słynnego horroru wyszedł prawdziwy diabeł.
Napad furii
Do zdarzenia doszło 21 sierpnia 2016 roku w Westerham w hrabstwie Kent. Jak zeznali naoczni świadkowie, gwiazdor „Omenu” wysiadł ze swojego Audi RS6 i wdał się w awanturę z dwójką rowerzystów, którzy mieli zajechać mu drogę. Niestety nie skończyło się jedynie na wyzwiskach. Efektem zajścia okazały się siniaki, stłuczenia oraz ubytki w uzębieniu cyklistów.
*- W całym swoim życiu nigdy nie widziałem takiego napadu furii *– zeznał jeden z poszkodowanych.
Sędzia Martin Joy nie miał wątpliwości co do winy Stephensa, który do końca twierdził, że to on padł ofiarą napotkanych mężczyzn. Były aktor został skazany na 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawiedzeniu na dwa lata oraz 150 godzin prac społecznych. Stephens zobowiązanał się również do pokrycia leczenia dentystycznego swoich ofiar oraz kosztów procesu.
Smaczku całemu zdarzeniu dodaje fakt, iż wyrok skazujący zapadł w piątek trzynastego. Harvey Stephens oraz „Omen” wrócili na łamy brytyjskiej prasy, choć wątpliwie, aby 46-latkowi zależało na takim rozgłosie. Od wielu lat wiedzie bowiem spokojne życie na brytyjskie prowincji.
Szatan w cenie
„Omen” wszedł do amerykańskich kin w czerwcu 1976 roku. W samych Stanach Zjednoczonych satanistyczny horror zarobił 60 mln dolarów, stając się w tamtym okresie jednym z najbardziej dochodowych filmów grozy.
Złożyło się na to kilka czynników. Jednym z nich było zaangażowanie przez reżysera Richarda Donnera („Goonies” i „Zabójcza broń”) oraz znanych gwiazd. W filmie wystąpili m.in. Gregory Peck oraz Lee Remick. Krytycy chwalili również monumentalną ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Jerry'ego Goldsmitha („Duch” oraz „Rambo II”), która do dziś uchodzi za niedościgniony klasyk.
Scenarzysta David Seltzer zamiast skupiać się na bezmyślnym epatowaniu przemocą, będącym normą w horrorach kręconych przez małe wytwórnie, postawił na powolne budowanie suspensu.
„Omen” opowiada historię małżeństwa, które nieświadomie zostaje rodzicami syna szatana. Dyplomata Robert Thom (Gregory Peck) w tajemnicy przed swoją żoną (Lee Remick) adoptuje chłopca, który zastępuje ich zmarłego syna. Szczegóły narodzin dziecka pozostają tajemnicą, jednak kiedy Damien podrasta, staje się jasne, że nie jest zwykłym dzieckiem.
Trudy castingu
W niepokojącego Damiena, który w przyszłości ma doprowadzić do Armagedonu, wcielił się nikomu nieznany Harvey Stephens. Podczas castingu chłopiec musiał pokonać kilkuset konkurentów. W jednym z wywiadów zdradził, w jaki sposób zrobił wrażenie na reżyserze.
Richard Donner (na zdjęciu) wziął go na ręce, po czym kazał wpaść w furię. Pięciolatek tak wczuł się w sytuację, że z całej siły uderzył go w twarz i rozciął mu wargę. To ponoć ostatecznie przekonało reżysera, że ma do czynienia z prawdziwym diablątkiem.
Uroczy Gregory Peck
Kiedy rozpoczęły się zdjęcia, Harvey miał zaledwie pięć lat. Na potrzeby filmu jego blond czupryna została przefarbowana na czarno, co nie wzbudziło w chłopcu sprzeciwów.
Pracę na planie dorosły Stephens wspominał niezwykle pozytywnie. Dla kilkulatka była to niebywała przygoda, a codzienne przebywanie z gwiazdami tylko zwiększało frajdę.
Aktor szczególnie czule wspominał Gregory’ego Pecka, który jeszcze kilka lat po zakończeniu zdjęć przysyłał Stephensowi kartki świąteczne i dzwonił z życzeniami.
Tak dziś wygląda
Dlaczego nie kontynuował kariery aktorskiej? W wywiadach aktor podkreślał, że miał zaledwie pięć lat, a jego rodzice chcieli, aby był normalnym dzieckiem. Niedługo po zakończeniu zdjęć Stephens poszedł do szkoły, gdzie przez kilka lat nikt nie rozpoznał w nim małego księcia ciemności.
Wszystko zmieniło się, kiedy filmowy Damien skończył 11 lat, a koledzy z klasy byli na tyle duzi, aby obejrzeć „Omen” w telewizji. Ponoć trzy szóstki pojawiające się na jego szkolnej ławce były przez pewien czas normą.
Stephens (na zdjęciu) skończył studia i zamieszkał z rodziną w Kent, gdzie od wielu lat zajmuje się handlem nieruchomościami. W 2006 roku został zaproszony do odegrania niewielkiej roli w remake’u „Omenu” w reżyserii Johna Moore’a.