Harvey Weinstein nie przyznał się do winy. Może odpowiadać z wolnej stopy
Hollywoodzki producent podejrzewany o molestowanie seksualne lub zgwałcenie kilkudziesięciu kobiet stanął przed sądem w Nowym Jorku. Stawiane mu zarzuty uważa za bezpodstawne.
O 10 rano czasu lokalnego Harvey Weinstein stanął przed sądem na Manhattanie. Jak donosi "The Washington Post", skompromitowany producent filmowy nie przyznał się do zgwałcenia kobiety w pokoju hotelowym i zmuszania drugiej do seksu oralnego w jego biurze.
Adwokat oskarżonego poddał pod wątpliwość wiarygodnośc rzekomych ofiar.
Prokuratura zajmuje się dziesiątkami innych zeznań kobiet, które miały być ofiarami przemocy seksualnej ze strony Weinsteina. Do rozpoczęcia rozprawy mężczyzna pozostanie na wolności, gdyż wpłacił kaucję w wysokości 1 mln dol.
Przypomnijmy, że Weinsten oddał się w ręce policji w piątek 25 maja.
- Policja dziękuje odważnym kobietom, które znalazły odwagę, by walczyć o sprawiedliwość – pisano w oficjalnym oświadczeniu nowojorskiej policji. Oprócz wpłacenia kaucji Weinstein musiał oddać też paszport, ma zakaz opuszczania kraju oraz zgodził się na elektroniczny dozór.
- Moją pracą nie jest obrona złego zachowania. Pan Weinstein nie wymyślił kanapowych castingów w Hollywood, takie zachowanie widzieliśmy już wcześniej w tym przemyśle. Złe zachowanie nie jest przedmiotem tej sprawy - powiedział obrońca producenta, Benjamin Braffman.
Osobne śledztwo w sprawie producenta prowadzi prokuratura w Los Angeles. Trzy przypadki zgłosiła policja z Los Angeles, zaś dwa kolejne śledczy z Beverly Hills. Pojawiły się także głosy, że Weinstein może stanąć przed sądem w Londynie.