Jacek Fedorowicz jeden z najsłynniejszych satyryków kończy 84 lata
Człowiek wielu talentów. Malarz, karykaturzysta, aktor, reżyser, scenarzysta, satyryk i zapalony maratończyk. Twórca kultowego już "Dziennika Telewizyjnego" i jeden z największych prześmiewców PRL-u. Niestety, nie zamierza wracać do tv.
W 2006 roku Fedorowicz podpadł decydentom, gdy w nowym programie zatytułowanym "SEJF" ("Subiektywny Express Jacka Fedorowicza") zaprezentował widzom piosenkę o nowo wybranym prezydencie Lechu Kaczyńskim i jego bracie bliźniaku.
Niedawno w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską" Jacek Fedorowicz stwierdził, że "jak ktoś w PRL-u chciał wiedzieć, co knuje władza, oglądał telewizję o dziewiętnastej trzydzieści. Dziś też ogólny kierunek wytycza szef partii, a telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego wypełnia zadanie doskonale. Jacek Kurski jest mistrzem propagandy. A 'Wiadomości' myślą głównie o tym, żeby co wieczór robić frajdę swojakom".
Satyryk nie ma też dobrego zdania o scenie politycznej. - Tak jak przez lata wychodziliśmy z komunizmu, tak wyleczenie się ze wszystkiego, co zdziałał i jeszcze zdziała kaczyzm, będzie trwało długo - uważa.
18 lipca skończył 84 lata.
Zanim osiągnął sławę, musiał odcierpieć swoje. Najmłodszy w klasie, a przy tym piekielnie inteligentny, syn "wroga ludu", długo był obiektem kpin kolegów. Los wynagrodził mu jednak te cierpienia. Już jako student Jacek Fedorowicz zaprzyjaźnił się z dwoma wybitnymi osobowościami – Bogumiłem Kobielą i Zbigniewem Cybulskim. Później poznał Stanisława Bareję, z którym pracował na planie uwielbianych do dziś komedii.
Fedorowicz obchodzi 84. urodziny. Choć nadal jest w doskonałej formie i ani myśli o emeryturze, na stałe do telewizji wracać nie zamierza.
Szkolny koszmar
Był dzieckiem inteligentnym, bystrym i żądnym wiedzy – nic dziwnego, że rodzice postanowili wysłać syna do szkoły dwa lata wcześniej.
- Kiedy tuż po wojnie wedle wieku miałem iść do klasy drugiej, okazało się, że z domu wiem już, co trzeba i nudziłbym się – opowiadał w "Twoim Stylu". - Poszedłem od razu do czwartej i stąd matura w wieku lat 15 z hakiem.
Lat szkolnych nie wspomina jednak najlepiej, twierdząc, że były raczej "przykre". - Młodzież szkolna jest w swej masie dość głupia i reagująca prymitywnie – tłumaczył. - Dwa lata młodszy, a więc wyraźnie słabszy, był zbyt łatwym obiektem do wyładowywania agresji, by z tego nie skorzystać.
Dzieciństwo było dla niego koszmarem również z innego powodu – szybko przyklejono mu etykietkę "syna wroga ludu", a jego rodzina, która wcześniej radziła sobie całkiem nieźle, niespodziewanie straciła niemal wszystko.
Ojciec Fedorowicza pracował w Gdyni w ubezpieczeniach morskich.
- To było najpierw mile widziane, a potem, gdy zaczął się stalinizm, nagle zrobiło się przestępstwem– opowiadał w Twoim Stylu. - Mojemu ojcu "tylko" zabrali przedsiębiorstwo, wyrzucili z Wybrzeża.
16-letni Jacek, pozbawiony wsparcia rodziców, sam musiał zarabiać na swoje utrzymanie. Po maturze Fedorowicz chciał iść na studia – początkowo myślał o dziennikarstwie, ale uznał, że będą one zbyt propagandowe.
- Nie chciałem brać udziału w chwaleniu socjalizmu i zdałem na wydział malarstwa – mówił w "Twoim Stylu". Ale nie wiązał swojej przyszłości z tym kierunkiem. - Malarstwem się nie zajmowałem, bo dość wcześnie doszedłem do wniosku, że jest tylu zdolniejszych ode mnie, że i tak się nie przebiję – tłumaczył w portalu PoloniaInfo.
Zaczął rysować karykatury. W 1954 roku założył wraz ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą studencki teatr Bim-Bom. Rozpoczął współpracę z radiem. Dostał pracę w telewizji.
Fedorowicz szybko zaczął się spełniać jako twórca programów satyrycznych, zmagając się z cenzurą i stając się mistrzem aluzji. Jego program "60 minut na godzinę" był jedną z najpopularniejszych audycji radiowych.
Chętnie też występował na ekranie, zwłaszcza u Stanisława Berei – miał zresztą otrzymać główną rolę w filmie "Poszukiwany, poszukiwana"; ostatecznie jednak otrzymał ją Wojciech Pokora.
- Charakteryzatorki się poddały... Nie można było ze mnie zrobić kobiety, chociaż trochę nieodrażającej, już nie mówię, atrakcyjnej – śmiał się aktor w wywiadzie dla portalu PoloniaInfo.
Współpracę z Bareją Fedorowicz wspominał z prawdziwą nostalgią – zwłaszcza czas pisania scenariuszy do "Poszukiwany, poszukiwana" czy "Nie ma róży bez ognia".
- Mieliśmy ściśle ustalony podział ról. Staszek rzucał pomysł ogólny, organizujący fabułę. Potem dorzucał jeszcze śmieszne sytuacje, bez rozpisania ich na głosy. Był naprawdę bardzo dowcipnym człowiekiem. Umiał wyłapywać z życia takie scenki. Moją rolą było ubieranie tego wszystkiego w słowa, precyzyjne ustalanie kolejności oraz zakresu tego, co widz w danym momencie powinien wiedzieć, a co powinno mu się pokazać potem. To trudne zadanie, ale lubiłem takie łamigłówki – opowiadał w "Gazecie Wyborczej".
Fedorowicz, mimo upływu lat, wciąż zachwyca doskonałym poczuciem humoru – i świetną formą. Twierdzi, że to zasługa ćwiczeń fizycznych. Przez długie lata brał udział w maratonach.
- Trzeba się katować i fizycznie, i psychicznie. Psychicznie – pracując, a fizycznie – ćwicząc i biegając – mówił w Życiu na gorąco. - Ja od lat regularnie biegam, choć przyznam, że już nie potrafię zejść poniżej dwóch godzin w półmaratonie. Ale ciągle półmaraton przebiegam.
Na emeryturę mu się nie spieszy, ale przyznaje też, że wracać do telewizji nie ma zamieru.
- Sądzę, że telewizja znalazła się w stadium zstępującym – tłumaczył w Twoim Stylu. - Taka, którą znamy w każdym razie. Niesłychanie trudno w tej chwili jest wymyślić coś dla telewizji, bo w telewizji właściwie wszystko już było. I to odgrzewane po wiele razy.
Po odejściu z TVP Jacek Fedorowicz skupił się na pisaniu felietonów oraz książek. W ostatnich latach wydał tytuły: "PasTVisko", "Ja jako wykopalisko", "Będąc kolegą kierownikiem", "Święte krowy na kółkach" i "Mistrz offu". 83-latek chciałby jeszcze stworzyć scenariusz filmowy o współczesnej Polsce.