Jak żyje najbogatsza część społeczeństwa?
Malin Åkerman, Szwedka, która wychowała się w Kanadzie, gra od dziecka. Jako nastolatka występowała w reklamach, później rozpoczęła karierę w modelingu. Przepustką do Hollywood okazała się dla niej komedia "Dziewczyna moich koszmarów".
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Propozycje przychodziły jedna po drugiej - zagrała w "27 sukienkach","Raju dla par” czy "Narzeczonym mimo woli" u boku Sandry Bullock i Ryana Reynoldsa. Największą popularność przyniosła jej jednak rola Laurie Jupiter w superprodukcji "Watchmen Strażnicy". Od 2016 roku możemy ją oglądać w popularnym serialu HBO „Billions”, w którym ambitny prokurator federalny Chuck Rhoades (Paul Giamatti)
próbuje przyskrzynić króla funduszy zabezpieczających Bobby’ego "Axe" Axelrodema (Damian Lewis). Rhoades wie, że wytoczenie oskarżenia przeciwko prominentnemu miliarderowi może być ryzykowne. Wierzy jednak w swoje siły i zrobi wszystko, aby przyłapać biznesmena na gorącym uczynku. Wciągający bez reszty serial o starciu dwóch silnych i przebiegłych osobowości. Każdy z mężczyzn usiłuje za wszelką cenę przechytrzyć przeciwnika i odnieść zwycięstwo. Aby osiągnąć swój cel, uciekają się do podstępów, prowokacji i intryg. O pracy nad serialem, który można oglądać w HBO i HBO GO, Wirtualnej Polsce Malin Åkerman opowiedziała podczas 58. Festival de Télévision w Monte-Carlo, gdzie spotkał się z nią Artur Zaborski.
Artur Zaborski: W serialu HBO „Billions” poruszasz się w świecie najbogatszych ludzi świata. Ta socjeta jest ci znana?
Malin Åkerman: Nie, nie mam żadnych powiązań ze światem bogaczy. Dlatego ten serial był dla mnie tak ciekawy. Odkrywanie kolejnych elementów budujących nie tylko codzienność, ale przede wszystkim specyficzną etykietę krezusów było fascynujące. Ostatnio dużo mówi się o tym, że najbogatsi stanowią 1 proc. społeczeństwa i są w posiadaniu takiej samej wartości, co pozostałe 99 proc. łącznie. My chcieliśmy pokazać, jak żyje właśnie ten 1 proc., do którego na co dzień nie mamy żadnego dostępu. Możemy sobie jedynie wyobrażać, jak wygląda jego codzienność.
Skąd czerpaliście informacje na ten temat?
Scenarzysta serialu, Andrew Ross Sorkin, przez lata pracował jako dziennikarz finansowy w „The New York Times”. Jego głównym zajęciem było śledzenie interesów elitarnych bankierów i finansistów. Przed kryzysem ekonomicznym z 2008 roku nikt nie interesował się nimi aż tak bardzo. Po tym wydarzeniu stanęli na cenzurowanym, a świat był spragniony dostępu do informacji na temat tego, skąd czerpią swoje dochody. Sorkin wydał w 2009 roku książkę „Too Big to Fail: The Inside Story of How Wall Street and Washington Fought to Save the Financial System—and Themselves”, która od razu stała się bestsellerem, bo dostarczała takich odpowiedzi. Była jak rentgen prześwietlający tych ludzi. To właśnie na jej podstawie powstał scenariusz „Billions”.
Czy serial zmienił twoją opinię na temat tego czołowego procenta?
Ani trochę. Nadal myślę to samo, co wcześniej.
Czyli co?
Uważam za wielką niesprawiedliwość taki podział społeczny. Nie ma żadnego uzasadnienia dla tego, że ktoś jest tak nieprzyzwoicie bogaty, że byłby w stanie kupić sobie kraj na własność. Nie mam nic przeciwko bogaceniu się ludzi. Zazwyczaj ciężko pracujemy na swoje majątki, ale trzeba w tym wszystkim zachować umiar i proporcje. Nie może być tak, że jedni na kolację wydają tyle, co inni zarabiają na miesiąc. Myślę, że nasz serial zwraca uwagę na tę przepaść i zmusza do refleksji pod kątem nierównych płac.
W twojej branży one też występują? Dużo mówi się o nieproporcjonalnych wynagrodzeniach aktorek i aktorów.
Nic mnie tak nie drażni, jak teza, że aktorzy zarabiają więcej od aktorek, bo przyciągają do kin większą publiczność. Nawet jeśli byłaby to prawda, to czy skoro ja i mężczyzna pracujemy na planie tyle samo czasu, oboje dajemy z siebie wszystko, mamy równie intensywny okres przygotowawczy, to on zasługuje na większą pensję? Jestem zwolenniczka twierdzenia, że taka sama praca równa się taka sama płaca. Nie ma od tej reguły odstępstw. Jeśli ktoś natrudzi się tak samo, jak ktoś inny, zasługuje, by nagrodzić go w taki sam sposób. Kwestia nierównych płac jest problemem nie tylko w branży filmowej.
Mówisz jak typowa Szwedka.
Pod tym kątem jestem patriotką. Jestem nią też w kwestii ryb i salonów urody - nie ma lepszych niż w Szwecji! (śmiech). Tęsknię za nimi najbardziej, kiedy jestem w Stanach. Ale też za ogrodami. Kiedy w Szwecji - niezależnie od tego, czy jestem u mamy na wyspie Gotland, czy u ojca, na południu kraju, gdzie są cudowne plaże - wychodzę z moim synem na spacer, zawsze chodzimy do ogrodów, których w moim kraju jest multum. Tak bardzo brakuje mi ich w innych krajach. Przyzwyczaiłam się do tego, że możesz mieszkać w mieście i mieć jednocześnie stały kontakt z naturą. W Los Angeles tak to niestety nie wygląda.
Ale to w L.A. mieszkasz już od 15 lat.
Tam jest mój dom, zadomowiłam się, zapuściłam korzenie. Mój syn, który dziś ma pięć lat, tam się urodził, wszyscy moi przyjaciele tam mieszkają, tam pracuję. Całe moje życie tam jest. Ale nie zapomniałam o Szwecji. Za każdym razem, kiedy ją odwiedzam, widzę, jak wiele z niej wyniosłam i jak wiele Szwedki we mnie zostało.
Jaki wpływ miało szwedzkie pochodzenie na twoja karierę?
Ludzie w Los Angeles wciąż uważają, że szwedzkie pochodzenie wiąże się z egzotyką. Szwedzi cieszą się zainteresowaniem producentów, zwłaszcza teraz, kiedy tylu znanych szwedzkich aktorów - wymieńmy chociażby Alicię Vikander czy klan Skarsgårdów - robi niesamowite kariery. Cieszy mnie to, bo już nie muszą tak często tłumaczyć Amerykanom, gdzie jest Szwecja! (śmiech)
Dlaczego aktorzy ze Skandynawii odnoszą sukcesy w Hollywood, a inne nacje nie?
Myślę, że największą rolę odgrywa łut szczęścia. To on decyduje o twoim sukcesie, choć oczywiście musi iść w parze z talentem i uporem. Talent przebije się zawsze, natomiast okoliczności, w jakich się przebija, zależą od wielu czynników. Po sukcesie filmów „Pozwól mi wejść” Tomasa Alfredsona i „Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Nielsa Ardena Opleva oczy producentów zwróciły się w stronę mojej ojczyzny, co w naturalnej konsekwencji przyniosło zainteresowanie naszymi filmowcami i aktorami. Stąd wziął się ten boom. Ale ten efekt zainteresowania byłby ten sam, gdyby takie filmy powstały w Estonii czy w Polsce.
Jestem pod wrażeniem tego, jak aktorki ze Szwecji prowadzą swoje kariery - zazwyczaj wybierają role silnych kobiet. To też twój przypadek. Bohaterka „Billions” nie jest potulna, sama o sobie stanowi.
Uwielbiam tę rolę także dlatego, że przez nią spojrzałam inaczej na kobiety. Bardzo dużo się dzięki temu nauczyłam. Zauważyłam, że jeśli facet jest silny, rozdaje karty, idzie po trupach do celu, to cieszy się społecznym szacunkiem. Natomiast kiedy w taki sam sposób postępuje kobieta, to spotyka ją wyłącznie potępienie i odrzucenie. Kobietom odmawia się prawa to „męskich” zachowań. Odkąd to zauważyłam, stałam się jeszcze bardziej pewna siebie i niezależna. Nie zamierzam się podporządkowywać żadnym regułom ani normom tylko dlatego, że w przeciwnym razie ktoś może mnie znielubić. Zamierzam realizować swoje plany, choć wielu się nie spodobają, bo uchodzą za przynależne mężczyznom.
Jakie to plany?
Chcę się nauczyć kitesurfingu i zamierzam się za to wkrótce zabrać. Na mojej liście jest też skok ze spadochronu, ale zamierzam go zrobić dopiero, kiedy mój syn osiągnie odpowiedni wiek. Póki co, zakładam, że zrobimy to na jego 16. urodziny. Sama już skakałam, ale bardzo chciałabym tę niesamowitą chwilę dzielić z nim. Noszę się też z zakupem motocyklu. Mam prawo jazdy, ale nie chcę zaopatrywać się w maszynę, dopóki mój syn nie będzie mógł sam o siebie zadbać. Najwyższy priorytet mają jednak u mnie podróże. Chcę zobaczyć cały świat, zaczynając od Indii, Wietnamu, Kambodży i Nowej Zelandii.
Naprawdę lubisz adrenalinę!
Uwielbiam. Dlatego zostałam aktorką. Nie da się opisać tego uczucia, kiedy stoisz na planie albo na deskach teatru i wiesz, jak wiele osób teraz, w tym momencie na ciebie liczy. Wiesz, że nie możesz ich zawieść. Dociskasz pedał gazu i dajesz z siebie, ile możesz. To jest chyba jedyny punkt styczny pomiędzy aktorstwem a bogaczami z naszego serialu. Tylko pod tym kątem jestem w stanie ich zrozumieć.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.