Jason Momoa skończył 40 lat. "Jestem całkiem zadowolony z bycia sobą"
Jason Momoa jest uosobieniem ekranowego twardziela. Długowłosy, zarośnięty, muskularny, mrukliwy i nieprzewidywalny. Poza ekranem zaś urzeka zaskakująco wręcz pogodnym usposobieniem. W wywiadach tryska humorem i energią, a w mediach społecznościowych nieraz puszcza oko do fanów i pokazuje, że jest "zwyczajnym gościem". Władczy Khal Drogo i potężny Aquaman skończył 40 lat i jest na wysokiej fali popularności. Fani pokochali go za humor i dystans do siebie. I trudno się dziwić. Można powiedzieć o nim wiele, ale z pewnością nie to, że woda sodowa uderzyła mu do głowy.
"Ładny chłopiec"
Aktorstwo było jego marzeniem. Momoa jednak długo czekał na zwrot w karierze, który pozwoli mu wykorzystać pełnię talentu. Rola w "Słonecznym patrolu" wprawdzie przyniosła mu ogromną rozpoznawalność, ale jednocześnie zaszufladkowała. Musiał walczyć z łatką pięknego chłopca prezentującego muskuły przed kamerą.
Jednak zamiast czekać, aż branża dostrzeże w nim coś więcej, wziął sprawy w swoje ręce i zmienił wizerunek. Wyrzeźbił sylwetkę i zapuścił długie włosy. Opłaciło się. Hollywood upatrzyło sobie w nim idealnego odtwórcę prawdziwych "samców alfa", równie niebezpiecznych, co nieprzewidywalnych. Dzięki temu zagrał chociażby w "Gwiezdnych Wrotach: Atlantydzie".
Zawadiaka
Wizerunek "zawadiaki" zawdzięcza poniekąd zrządzeniu losu. Po bójce w 2008 r., w której został zaatakowany rozbitą szklanką do piwa, zostały mu blizny (chirurg plastyczny założył mu ok. 140 szwów). Niedługo później trafił na plan "Gry o Tron".
- Na przesłuchaniu zaprezentowałem hawajski taniec wojny, który kiedyś służył zastraszeniu przeciwników. Pomyślałem, że właśnie tak powinien wyglądać Drogo przygotowujący się do walki - wspominał w jednym z wywiadów. Bez zbędnej charakteryzacji już wyglądał jak potężny Khal.
Choć gościł w serialu tylko jeden sezon, wyniósł z jego planu długotrwałe przyjaźnie. Szczególnie – z Emilią Clarke. Ekranowi Daenerys i Drogo to duet, który nigdy nie szczędzi sobie ciepłych słów, a kiedy tylko ma okazję się spotkać – nie szczędzi czułości. Praktycznie za każdym razem robią sobie wspólne zdjęcia, a te są prawdziwymi perełkami w mediach społecznościowych.
Polubił role silnych mężczyzn
Dzięki "Grze o tron" Jason Momoa zyskał kolejną łatkę. Wydaje się jednak że tym razem taką, która zdecydowanie lepiej na nim leży. - Wiem, że niewiele osób zadzwoni do mnie z propozycją zagrania prawnika, lekarza. Co nie stanowi dla mnie problemu, mogę założyć garnitur, ale nie przepadam za nim. Lubię grać złych gości. Uwielbiam te silne, milczące typy, które nie muszą mówić, a jeśli już to robią, lepiej, żeby inni słuchali. Sam nie jestem taki, jestem gadatliwy, ruchliwy, nie jestem silnym, cichym facetem – powiedział w wywiadzie dla "Esquire".
Po hicie HBO spływały kolejne propozycje – wystarczy wspomnieć choćby główną rolę w serialu "Frontier" Netfliksa. W końcu przyszła też prawdziwie duża kinowa rola, która zapisała go w poczet ekranowych super bohaterów. Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić, by kto inny mógł wcielić się w Aquamana.
Szczęśliwa rodzina
Wydawałoby się, że na ekranie nikt nie może się z nim równać, a przeciwnicy nie mają z nim najmniejszych szans. Prywatnie zamiast pysznić się i pławić w blasku sławy, woli spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Miłość znalazł u boku Lisy Bonnet ( z którą ożenił się w 2007 r.), byłej żony Lenny’ego Kravitza.
Co ciekawe (i nie tak często spotykane w show-biznesie), pomiędzy mężczyznami nie ma krzty zawiści czy rywalizacji. Wręcz przeciwnie. Choć wypracowanie przyjacielskich relacji zajęło im sporo czasu, muzyk bez wahania nazywa Momoę przyjacielem. - Jest dla mnie jak brat – powiedział niedawno brytyjskiemu "The Times".
"Outsider"
Momoa bez dwóch zdań żyje w zgodzie sam ze sobą. Razem z żoną doczekał się dwójki dzieci. Córka, Lola Iolani i młodszy syn, Nakoa-Wolf są jego oczkiem w głowie. Przy pociechach nie jest osiłkiem z ekranu, jest po prostu "papą".
Choć Momoa na co dzień jest bardzo otwarty na innych, ceni sobie prywatność i wciąż czuje się nieco jak oustider. Choć zdaje sobie sprawę ze swojej popularności, nie daje się zwariować. Woli zapadać w pamięć jako gość, który kolekcjonuje tomahawki i gitary i uwielbia aktywnie spędzać czas na ukochanych Hawajach. Zwyczajnie należy do tych, którzy twardo stąpają po ziemi.
W zgodzie ze sobą
Jason Momoa zdaje sobie sprawę z tego, jakie wrażenie na widzach robi jego wizerunek i ma do niego duży dystans. Wtórował internetowym wesołkom, gdy ci pół żartem pół serio komentowali jego posturę herosa. Kiedy zaś w mediach rozgorzała dyskusja nad tym, czy przypadkiem mu się nie przytyło, utarł wszystkim nosa stwierdzając krótko, że zupełnie mu to nie przeszkadza.
Urzeka tym, że nie jest ani przewrażliwiony na swoim punkcie, ani oderwany od rzeczywistości. - Staram się żyć konsekwentnie. Jestem całkiem zadowolony z bycia sobą – podkreślił w niedawnym wywiadzie.