Jordan Belfort oszukiwał ludzi. Tym razem uważa, że to on padł ofiarą oszustwa. Jest pozew
Film "Wilk z Wall Street" powstał dzięki brudnej kasie... z Malezji. Jordan Belfort, w którego wcielał się Leonardo DiCaprio, uważa, że tym razem to on jest ofiarą oszustwa. Domaga się od twórców megahitu astronomicznej kwoty.
Jordan Belfort to były makler giełdowy i mówca motywacyjny. Na podstawie jego wspomnień powstał kasowy hit Martina Scorsese - "Wilk z Wall Street". Twórcy zarobili fortunę, Belfort teoretycznie nieco ponad milion dolarów, ale to tylko drobna sumka w porównaniu z tym, co wisi oszukanym inwestorom. Wygląda na to, że znalazł sposób, żeby zarobić miliony i się nie napracować.
Jak donoszą amerykańskie media, Belfort pozwał firmę producencką, która zainwestowała w film o jego życiu.
Belfort sprzedał prawa do ekranizacji biografii Red Granite Pictures. Uważa, że firma, na czele z jej właścicielem, Rizą Azizem, nie poinformowała go, skąd czerpie zyski. Mężczyzna miał nie wiedzieć o tym, że firma finansowana jest przez Najiba Razaka, premiera Malezji, a prywatnie przyszywanego ojca Aziza.
Razak w 2018 r. został aresztowany pod zarzutem korupcji. Chodziło o fundusz majątkowy stworzy przez premiera, gdy jeszcze był u władzy. Razak miał wyciągać pieniądze z budżetu i przelewać je na swoje konto, które traktował jak świnkę skarbonkę. Chodzi o miliardy dolarów. 64 mln trafiły do jego syna, który ufundował sobie firmę producencką.
Prawnicy Belforta utrzymują, że gdyby prawdziwy Wilk z Wall Street wiedział o skandalu, który kryje się za firmą, nigdy nie pozwoliłby na to, by to ona miała prawa do ekranizacji biografii.
Pozywa więc ich na... 300 milionów dolarów! Odpowiednie dokumenty złożył już w sądzie w Los Angeles.
Tyle że jego wersja wydarzeń nie trzyma się całości. Mamy styczeń 2020 r. a Belfort twierdzi, że nie wiedział, z kim robił interesy.
Tymczasem w 2017 r. nazwał producentów w jednym z wywiadów "piep....nymi kryminalistami". Kilka miesięcy po tym, gdy sprzedał im prawa do ekranizacji, Red Granite urządzili wielką imprezę w Cannes. Belfort powiedział wtedy swojej narzeczonej: "To jest pierd...ne oszustwo. Każdy, kto tak robi, kradł pieniądze. Wiedziałem, że to będzie takie oczywiste". Wywiad dalej jest dostępny w sieci na stronie finews.com.
- Pozew Jordana Belforta jest niczym innym jak desperacką i dość ironiczną próbą, żeby odkręcić umowę, dzięki której pierwszy raz w życiu tak naprawdę legalnie zarobił pieniądze - uważa prawnik firmy producenckiej.
Jordan Belfort zarabia teraz jako mówca motywacyjny i komentator wydarzeń m.in. dla CNN czy BBC. Zarabia - dodajmy - zdecydowanie mniej niż za czasów pracy na giełdzie przy Wall Street. Podaje się, że udało mu się skasować 24 tys. dolarów.
W 2017 r. amerykański rząd poinformował, że Belfort spłacił tylko 12,8 mln dolarów ze 100 mln, które zalega oszukanym inwestorom.