Julia Chmielnik: bała się wracać na miejsce tragedii. "To był nasz azyl, najpiękniejszy prezent od ojca"
W sierpniu minęła 10. rocznica śmierci Jacka Chmielnika - aktora znanego chociażby z kultowych komedii "Kingsajz" czy "Vabank"; prowadził także popularny teleturniej "Kochamy polskie seriale". Chmielnik zmarł w swoim domku letniskowym w Suchawie pod Włodawą w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
Do tragedii doprowadziła awaria wadliwej instalacji elektrycznej. Wieczorem Chmielnik zszedł do piwnicy na boso. Nie zauważył, że stoi w kałuży wody, i został porażony przez prąd.
To córka Julia, zaniepokojona nieobecnością ojca, zeszła do piwnicy - i tam znalazła go, nieprzytomnego. Natychmiast wezwano pogotowie, jednak aktora nie udało się uratować. I choć od tragedii minęło tyle lat, rodzina Chmielnika wciąż nie pogodziła się z jego śmiercią. Co gorsza, ostatnio przeżyli kolejną, tym razem podwójną żałobę.
Najpiękniejszy prezent
Rodzina aktora do Suchawy przyjeżdżała często i chętnie - traktowali to miejsce jako swój azyl, możliwość ucieczki od codziennego zgiełku. Chmielnik mógł się tu odstresować, odpocząć, zrelaksować. Uwielbiał siadać pod rosnącą na działce lipą, kosić trawę. Miał świetne kontakty z ludźmi we wsi, którzy traktowali go jak "swojaka".
W "Życiu na gorąco" córka aktora, Julia, wyznawała, że po śmierci ojca bali się, że już nigdy więcej nie przyjadą do tak kochanego niegdyś domku. Przez lata uporali się jednak z traumą po tragicznej śmierci znanego taty na tyle, by znów zacząć tam przebywać. To właśnie w nim Julia Chmielnik wraz z dziećmi spędziła ostatnie wakacje.
- Tata był bardzo intensywnym człowiekiem. Mocnym. Zawsze go było dużo po prostu. Wydawało się, że to on nam ten świat organizuje i sprawia, iż jest tak pięknie wokół. Mimo tragedii, która wydarzyła się w Suchawie, nie moglibyśmy z niej zrezygnować, bo była ona najpiękniejszym prezentem, jaki tata zrobił rodzinie – opowiadała.
Trudne chwile
Chociaż od tragedii minęło już dziesięć lat, rodzina nadal nie może otrząsnąć się z żalu.
- Kiedy tata odszedł, jakoś poradziliśmy sobie z tym wspólnie. Mamie było najtrudniej, oni byli w sobie wciąż bardzo zakochani - mówiła Julia Chmielnik w "Życiu na gorąco". - Mijały lata, a ich małżeństwo nie starzało się wcale. Mama ciągle tatę kocha. Nie ma dnia, żeby się o nim nie mówiło czy nie myślało.
Wyznawała też, że niedawno na ich rodzinę spadły kolejne nieszczęścia.
- Niestety, mama znów przeżywa ciężkie chwile - dodawała. - Zmarła jej rodzona siostra, a kilka dni po niej z żalu umarł dziadek. W jednym tygodniu straciła siostrę i ojca.
Medialna batalia
Sama Julia też musiała zmierzyć się z mało przyjemnymi sytuacjami. Kiedy spotkała znanego prezentera telewizyjnego, Huberta Urbańskiego, była wniebowzięta. Pobrali się i doczekali dwóch córek. Wydawali się idealnie dobraną parą – ale wkrótce okazało się, że to tylko pozory.
- W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że już nie mogę tak dalej. Że teraz to ja potrzebuję większego wsparcia, zrozumienia. Nie dostałem tego** – opowiadał w "Newsweeku". – **Kilka tygodni po śmierci ojca usłyszałem od mojej żony, że mam sobie z tym wszystkim radzić sam. To był początek końca naszego małżeństwa. Zaczął się koszmar, historie jak z brazylijskiego serialu.
Julia spakowała się i wraz z córkami opuściła wspólny dom. Urbański rozpoczął więc walkę o dzieci, by mieć z nimi jak najczęstszy kontakt.
- To był krytyczny moment, zrozumiałem, że muszę walczyć – dodawał.
Kolejne nieporozumienie
Po tym wywiadzie w mediach rozgorzała wojna, a Julia Chmielnik zaprzeczyła wyznaniom męża, przedstawiając swoją wersję wydarzeń.
- Decyzję o ślubie podjęliśmy świadome – mówiła w "Vivie". - Wchodziłam w to małżeństwo z najlepszymi intencjami. A później wszystko, co o sobie przeczytałam... W ogóle nie spodziewałam się takich oskarżeń. To był jakby dalszy ciąg koszmaru, jaki przeżywa się kończąc tak poważny rozdział życia – dodawała. - Nie byłam łasa na popularność. Po prostu spotkało się dwoje dorosłych ludzi, którzy się sobie spodobali i zakochali w sobie. Z Hubertem dobrze się rozmawiało.
Zapewniała też, że mąż zawsze mógł liczyć na jej wsparcie. Wywiad, w którym ją oczerniał – spaliła. Potem zaczęła spotykać się z Wojciechem Pajonkiem, ale i ta relacja nie przetrwała.
- Przez dłuższy czas po rozwodzie byłam samotna, otworzyłam się na nowy związek. To było jednak nieporozumienie, relację zakończyłam – mówiła.
"Żyje w naszych sercach"
Dziś Julia Chmielnik jest wykładowcą emisji głosu na Akademii Teatralnej; była jurorką programu telewizyjnego "Must Be the Music. Tylko muzyka", przygotowywała wokalnie uczestników programu "Twoja twarz brzmi znajomo" i odpowiada za oprawę muzyczną spektakli teatralnych i programów telewizyjnych.
Bierze też udział w projekcie "Jacek Kawalec śpiewa Joe Cockera" i akompaniuje aktorowi na różnych instrumentach. Wyznaje, że zamierza wydać własną płytę. I kibicuje swojemu bratu, Igorowi, który poszedł w ślady ojca.
- Dużo wydarzyło się przez te czas, kiedy taty nie ma. Igor jest aktorem Nowego Teatru w Słupsku. Teatr, podobnie jak dla taty, jest dla niego ważny - mówiła w "Życiu na gorąco". -* Taty bardzo nam brakuje, ale żyje w naszych serach i wspomnieniach.*