"Kłamstewko" kontra "Parasite". Dlaczego Akademia ma problem z azjatyckim kinem?
Żadnym zaskoczeniem jest fakt, że Amerykanie nie przepadają za zagranicznymi filmami. Niechętnie sięgają po produkcje z napisami, w których kontekst kulturalny jest daleki od ich rzeczywistości. Szkoda, bo wiele tracą. Zwłaszcza pomijając filmy krytyczne wobec wizji "amerykańskiego snu".
Choć Oscary wciąż przyciągają największą uwagę kinomanów z całego świata, od lat dyskutuje się o wątpliwej jakości wyborów dokonywanych przez Akademię. W końcu kierują się głównie chęcią wyróżnienia amerykańskich produkcji, pomijając bogaty dorobek filmowców spoza USA.
Jednak w kategorii najlepszego filmu międzynarodowego (wcześniej określanego jako najlepszy film nieanglojęzyczny) można znaleźć wiele dobra. Wśród tegorocznych nominowanych ponownie znaleźli się Polacy z produkcją "Boże ciało", lecz zdecydowanym faworytem jest koreański "Parasite". Nie bez przyczyny.
Zobacz: "Parasite" - zwiastun
Przepis na oscarowy sukces
Film Joon-ho Bonga idealnie wpisuje się w oczekiwania amerykańskiej widowni. Opowiada historię ubogiej rodziny, która za wszelką cenę chce poprawić swój byt materialny. Podkradają od sąsiadów dostęp do wi-fi (mówią "Niech będzie pochwalony dostęp do netu") i podają się za wykwalifikowanych pracowników, aby zdobyć zatrudnienie w domu bogaczy.
Sprytnie manipulują dobrze sytuowaną rodziną, zapatrzoną w zachodnie wzorce. Wydaje im się, że bez większego trudu zdobędą nad nimi kontrolę i spełnią swój korean dream. Okazuje się, że nie jest to tak proste, jak myśleli.
Zgoła odmienną wizję przedstawia amerykańsko-chińskie "Kłamstewko" Lulu Wang, które właśnie trafiło do polskich kin. Film otwiera plansza z informacją, że jest to historia oparta na prawdziwym kłamstwie. W Chinach ukrywa się przed starszymi osobami poważne choroby w imię zasady "jak będzie wiedział, że ma umrzeć, to umrze". Dlatego, gdy bliscy seniorki rodu poznają jej śmiertelną diagnozę, dokładają wszelkich starań, aby ostatnie tygodnie życia spędzić z babcią w miłej atmosferze.
Wymaga to od nich nie lada wysiłku. Są podzieleni pomiędzy Chiny, Japonię i Stany Zjednoczone. W chwili kryzysu łączą siły i udowadniają, że rodzina jest dla nich najważniejsza. Choć w centrum uwagi pozostaje urocza babcia Nai Nai, narratorką opowieści jest 30-letnia wnuczka Bilii. W tę rolę wcieliła się popularna raperka i aktorka Awkwafina, nagrodzona Złotym Globem.
Niedocenione "Kłamstewko"
Wielu krytyków ogłosiło jej kreację odkryciem sezonu. Niskobudżetowa produkcja cieszyła się też sporym sukcesem w kinach. Warto zatem zastanowić się, dlaczego "Kłamstewko" zostało zupełnie zignorowane przez oscarową Akademię.
Postać Bilii jest uosobieniem pokolenia młodych zdolnych, których ambitne marzenia nie spełniają się zgodnie z planem. Jej rodzice sporo poświęcili, aby zapewnić swojej jedynaczce jak najlepsze warunki rozwoju. Nie przewidzieli tylko, że przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych nie oznacza, że każdemu będzie dane spełnić swój american dream.
W jednej z kluczowych scen, kiedy rodzina zasiada razem do stołu, dochodzi między nimi do gorącej dyskusji o tym, dlaczego Chińczycy tak chętnie emigrują do USA. Kierowani szlachetnymi pobudkami, zdają sobie sprawę, że rzeczywistość okazała się daleka od marzeń.
Tradycyjne wartości zawsze w cenie
Pomimo bardzo różnych dróg, jakie przechodzą bohaterowie "Parasite" i "Kłamstewka", prowadzą je do niemal tego samego punktu. W centrum uwagi znajduje się rodzina: to, jak jest ona pojmowana przez Azjatów i że pełni w ich życiach nadrzędną wartość. W przeciwieństwie do wielu amerykańskich produkcji, więzy krwi nie są tutaj przedstawione w banalny sposób. Nikt nie nawraca się na łono rodziny, bo od zawsze trzymali się razem na dobre i na złe. Może to dlatego Amerykanie z zainteresowaniem zerkają na te filmy?
Amerykańskie produkcje z udziałem chińskiej mniejszości cieszą się coraz większym zainteresowaniem w kinach, czy na platformach streamingowych, jednak uparcie są ignorowane przez oscarową Akademię. Jedynie Złote Globy nadrabiają zaległości i w ostatnich latach wyróżniły nominacjami "Bajecznie bogatych Azjatów" i "Kłamstewko".
"Parasite" będzie triumfować na Oscarach
Jak pokazuje wybór oscarowych kandydatów, powiew zmian jest ledwo zauważalny. Jednak aż 6 wyróżnień dla "Parasite", w tym w kategorii najlepszego filmu, jest ewenementem. Ostatnim azjatyckim filmem, który mógł cieszyć się takim sukcesem był "Przyczajony tygrys, ukryty smok" w 2001 r.
W tym przypadku nie ma mowy o nadmiernym wynagradzaniu Azjatom wieloletniej filmowej ignorancji. Od kiedy "Parasite" zdobył Złotą Palmę w Cannes, szturmem podbija wszystkie wydarzenia branżowe. Jak okazuje się, banda koreańskich rzezimieszków udowadnia, że hasło "po trupach do celu" sprawdza się tylko, gdy jest oparte o solidne fundamenty. Dla bohaterów filmu są nimi rodzina i to jest ich największym sukcesem.
Transmisję oscarowej gali polscy widzowie zobaczą tylko na Canal+ w poniedziałek 10 lutego od godziny 0:30