Ksiądz wybrał się na "Kler". "Wiele scen bawiło mnie do łez"
Zrobiliśmy to. Poszliśmy obejrzeć "Kler" w towarzystwie księdza. Nie spodziewaliśmy się jednak, że film wywoła u niego tak mieszane uczucia. Zobaczcie, jak ks. Adam Ołdak ocenił jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów ostatnich lat.
"Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi"
Wtorkowy wieczór, 25 września, pokaz przedpremierowy "Kleru". Sala kinowa wypełniona prawie w stu procentach. Przybyli widzowie rozmawiają, zadają pytania, żartują, opowiadając dowcipy z życia Kościoła, inni wspominają księży, których spotkali przy okazji swojej komunii świętej, bierzmowania, kursu przedmałżeńskiego, ślubu czy chrztu własnego dziecka. Jedni wypowiadają się pozytywnie, inni bardzo negatywnie. Słucham uważnie, zastanawiam się i wyciągam wnioski.
"Przyszła kryska na Matyska". Stało się. Mówiąc językiem Kościoła, należało by rzec "wykonało się" - powiedzą ironicznie, czy wręcz cynicznie niektórzy. Na ekrany polskich kin trafia wreszcie długo oczekiwany film "Kler". Emocji nie brakuje, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Zanim film wszedł do kin, słyszeliśmy wiele opinii zwolenników i przeciwników Kościoła. Jedni akcentowali zakłamanie i obłudę Kościoła, inni bronili Jego wyjątkowości i świętości. Wydaje się, że wszystko zostało już powiedziane i napisane o filmie Wojtka Smarzowskiego. Cóż jeszcze można dodać?
Niewątpliwie to, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, dziś ma miejsce. Katolicka do szpiku kości Polska musi się zmierzyć z kryzysem instytucji Kościoła. Pierwszy raz w historii naszego kraju mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś w sposób bardzo odważny i awangardowy wytyka ludziom Kościoła konkretne grzechy. To niebywały precedens. Aż chciało by się przypomnieć słowa Jan Pawła II z pierwszej pielgrzymki do Polski: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". To prawda, że Kościół instytucjonalny święty nie jest. Nie jest święty ani ten rzymski, ani polski, ani żaden inny. Kościół instytucjonalny, bo w taki uderza Smarzowski, tworzą ludzie. Ludzie bardzo różni.
"Wiele scen bawiło mnie do łez"
Z uwagą oglądałem "Kler". Wiele scen bawiło mnie do łez. Ciekaw jestem, jak ten film przyjmą Polacy, katolicy, obywatele w ogóle. Inaczej bowiem na Kościół patrzy szeregowy ksiądz, inaczej gorliwy katolik, inaczej tzw. wierzący a niepraktykujący, inaczej niewierzący, jeszcze inaczej zagorzały wróg Rzymu, Chrystusa i wiary w ogóle. Każdy na swój sposób będzie interpretował i bronił swojego stanowiska. To zrozumiałe.
"Kler" to całkiem niezła parodia i groteska. Różne sytuacje i zachowania poszczególnych księży oraz wiernych, przytoczone mniej lub bardziej prawdopodobne epizody z życia Kościoła - bawią do łez i ukazują koloryt instytucji. Smarzowski wspaniale to oddaje i wyśmiewa. Tak, to prawda, że wśród duchownych zdarzają się karierowicze, żałosne klakiery, intelektualne miernoty o chorych ambicjach. To prawda, że księża tego pokroju kręcą się przy wpływowych duchownych, politykach, ludziach z pierwszych stron gazet licząc na osobisty sukces, czy awans. Na szczęście jest tylko margines. Szkoda tylko, że ten margines jest taki duży.
"Chcemy mówić o ludzkich działaniach i postawach budzących nasz fundamentalny sprzeciw" - tak pisali twórcy filmu. Założenie i zamysł słuszny, ale chyba nie do końca udało się go zrealizować. Obraz Kościoła i kapłaństwa jest na potrzeby filmu mocno przejaskrawiony. Jako ksiądz nie zgadzam się z tym, co widziałem w "Klerze". Nie zgadzam się z tym, że każdy ksiądz to alkoholik, dewiant, pedofil czy hipokryta. Nie zgadzam się z tym, że każdy ksiądz nastawiony jest na kasę, sukces, władzę i wpływy. Nie zgadzam się z tym, że każdy ksiądz jest nieukiem, nieradzącym sobie w pracy w szkole, opowiadającym banialuki na kazaniach, miernie wypełniającym swoje obowiązki.
Świadomie używam sformułowania "każdy ksiądz" dlatego, że w "Klerze" nie spotkałem żadnego pozytywnego duchownego, a wszyscy kapłani wrzuceni są do jednego worka obłudników. W Kościele jest wielu wspaniałych i wartościowych duchownych. W Kościele polskim jest mnóstwo głęboko wierzących kapłanów i oddanych duszpasterzy. Zdarzają się jednak "wilki w owczej skórze". Szkoda, że właśnie ci duchowni "gorszego sortu" stali się jedynymi bohaterami filmu.
"Trzeba bezwzględnie reagować"
Zgadzam się z tym, że czasem skandaliczne są niektóre zachowania biskupów. I należało to w filmie pokazać. To prawda, że skandaliczne bywają zachowania niektórych księży i należy z tym walczyć. Żałosne i tragiczne w skutkach jest ukrywanie pewnych spraw i nadużyć moralnych jakich dopuścili się duchowni. Na to trzeba bezwzględnie reagować. Kościół ma z tym problem i cieszę się, że "Kler" to pokazuje i piętnuje.
Liczyłem na to, że "Kler" wybudzi Kościół w Polsce z zimowego snu. Miałem nadzieję, że zobaczę film, który nie tylko wyeksponuje "rynsztok kościelny", ale ukaże piękno Kościoła i wiary. Niestety, przeżyłem rozczarowanie. Gdy widziałem kpiny z sakramentu pokuty, gdy obserwowałem ironiczne i tendencyjne sceny z odprawianych mszy świętych, słuchałem dialogów dotyczących życia religijnego, miałem nieodparte wrażenie, że film ten nie tylko uderza w Kościół instytucjonalny, ale również w sens wiary.
Szkoda, że tak się stało. "Kler" mógł rozpocząć nowy rozdział w historii Kościoła w Polsce. Tymczasem odnoszę wrażenie, że może stać się wyłącznie pożywką dla lewicowych organizacji, które walczą z Kościołem, Ewangelią i wiarą. Film ten będzie przywoływany tylko po to, żeby pokazać, że jedyne co Kościół wniósł w historię świata, to grzech i moralne zepsucie.
Nie od wczoraj wiadomo, że Kościół ma problem ze sobą. W ciągu dwóch tysięcy lat były momenty radosne i smutne. Kościół Powszechny przeżywa dziś wielki kryzys. Dramat pedofilii w różnych częściach świata, tuszowanie tego typu nadużyć, bagatelizowanie tych spraw jest czymś skandalicznym. Nie wolno przemilczeć tych spraw. Trzeba o tym mówić, by mobilizować skostniałą hierarchię do działania. Do konkretnego działania. Oczyszczenie jest potrzebne. Tyko czy "Kler" w tym pomoże? Czas pokaże.