''Last Minute'': Nagonka na polskich internautów

Od premiery „Last Minute” w polskich kinach minęło już prawie półtora roku. Choć zwiastun robił w sieci furorę, komedia Patryka Vegi – z Wojciechem Mecwaldowskim, Klaudią Halejcio i Aldoną Jankowską – zebrała miażdżące recenzje. Kina też nie pękały w szwach. Jak twierdzą twórcy „Last Minute”: to wszystko wina piratów.

''Last Minute'': Nagonka na polskich internautów

Gazeta Wyborcza donosi o trwającej właśnie w sieci wielkiej obławie na internetowych piratów. Sprawą zainteresowała się warszawska kancelaria prawnicza, która już wcześniej ścigała widzów za nielegalne seanse filmów „Obława” i „Czarny czwartek”. Wszyscy, którzy ściągnęli z torrentów „Last Minute”, mogą w najbliższym czasie otrzymać wezwanie do zapłaty opiewające na kwotę 550 zł.

To nie żadna plotka ani czcze groźby – jeszcze nie tak dawno internauci, którzy ściągnęli na swoje komputery „Obławę”, zastanawiali się, jak poradzić sobie z tym problemem. - Dziś otrzymałem przedsądowe wezwanie do zapłaty z tytułu za pobranie i udostępnianie filmu „Obława” jest podana data i czas kiedy pobrałem prawdopodobnie jest prawdziwa, bo pamiętam, że pobierałem ten film, podany jest także numer IP. Wezwanie jest z kancelarii Anny Łuczak, kwota ugodowego to 550zł. – pisał na forumprawne.org użytkownik o nicku Ciekawy2000.

Niemal identyczne wezwania zostały już wysłane do części osób, które „nielegalnie rozpowszechniły” film Vegi. Warszawska adwokat Anna Łuczak nawiązała współpracę z producentami i dystrybutorami „Last Minute”. Podobno takich wezwań może być nawet... kilkadziesiąt tysięcy. Pechowi internauci mają 21 dni na odpowiedź i zapłatę „ugodowej” stawki, czyli 550zł.

Gazeta Wyborcza skontaktowała się z Prokuraturą Rejonową w Pruszkowie, prowadzącą postępowania w sprawie nielegalnego rozpowszechniania „Last Minute”, a także „Drogówki” „Czarnego czwartku” i „Być jak Kazimierz Deyna”. - Postępowania te prowadzone są w sprawie, nikomu do tej pory nie zostały przedstawione zarzuty. Trwają czynności związane z weryfikacją adresów IP, co na pewno zajmie jeszcze trochę czasu, ponieważ wszystkie te sprawy są bardzo obszerne. Tylko w przypadku samej "Drogówki" numerów IP jest około 300 tysięcy - mówiła prokurator Iwona Ilcewicz-Kołodziejczyk.

- Osoby, które dostają takie wezwania muszą same rozstrzygnąć, czy decydować się na taką ugodę czy nie - dodawała Iwona Ilcewicz-Kołodziejczyk, pytana przez Wyborczą, czy osoby, które otrzymały podobne wezwania, będą musiały zapłacić. - Przestępstwo bezprawnego rozpowszechniania cudzego utworu, jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Jeśli pełnomocnik pokrzywdzonego taki wniosek cofnie wobec konkretnej osoby, to zamyka nam drogę do dalszego prowadzenia postępowania wobec niej. I takie wnioski były przez wspomnianą kancelarię wycofywane w naszych postępowaniach, choć nie jestem w stanie powiedzieć ile.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (250)