Louis de Funes: król komedii wyrzekł się syna. "Nie był dla mnie ojcem"
Przed kamerą był prawdziwym żywiołem. Nikt nie był w stanie podrobić gestykulacji i mimiki, która stała się jego znakiem rozpoznawczym. Król francuskiej komedii szalał na ekranie, ale w życiu prywatnym był cichy i nieśmiały. I wiele wskazuje na to, że w późniejszych latach całkowicie podporządkował się drugiej żonie.
31 lipca przypada 105. rocznica urodzin jednego z najsłynniejszych francuskich aktorów, który podbił serca polskich widzów serią filmów o żandarmie, rolami w "Kapuśniaczku", "Fantomasie" czy "Wielkich wakacjach". Łącznie wystąpił w ponad 160 produkcjach, przy czym przez lata jego nazwisko nie pojawiało się nawet w napisach końcowych. Dopiero po "pięćdziesiątce" wszystko się zmieniło.
Hiszpańska temperament
De Funes urodził się w miejscowości pod Paryżem, ale pochodził z hiszpańskiej rodziny o arystokratycznych korzeniach. Ojciec był adwokatem, który przekwalifikował się na handlarza diamentów. Matka zajmowała się domem i trójką dzieci. Aktor wspominał, że była bardzo porywcza i wybuchowy, i to ona była później inspiracją dla ekranowych postaci granych przez Louisa.
Zanim jednak został aktorem, pracował jako kreślarz, pomocnik księgowego, projektował wystawy sklepowe, a nawet karoserie samochodowe. Myślał o karierze w wojsku, ale mając 164 cm wzrostu i 55 kg wagi nie był wymarzonym kandydatem. Armia upomniała się o niego dopiero po wybuchu wojny. Po wyjściu do cywila podjął decyzję: będę aktorem.
Trudne początki
Egzamin do szkoły teatralnej zdał śpiewająco, ale potem nie było już tak łatwo. Na ekranie zadebiutował w wieku 32 lat i choć później grywał dużo i regularnie, to były to wyłącznie niewielkie role, często niewymieniane w napisach końcowych.
Znakomicie radził sobie za to w teatrze. I to dzięki występom scenicznym został zauważonym przez wpływowych filmowców, którzy pomogli mu zostać gwiazdą francuskiej komedii.
Nowa rodzina
W drodze do sławy towarzyszyła mu druga żona, Jeanne Augustune Barthelemy de Maupassant (na zdjęciu). Z pierwszą, tenisistką Germanie Elodie Carroyer, rozstał się po pięciu latach małżeństwa jeszcze w czasie wojny. Mieli syna Daniela, jednak de Funes nie był dobrym ojcem. Rzadko bywał w domu i nie dbał o relację z jedynym dzieckiem. "Nigdy nie mogłem go nazwać tatą. Mówiłem na niego Louis" – wyznał po latach Daniel.
Po rozwodzie było jeszcze gorzej. De Funes całkowicie zerwał kontakt z synem i byłą żoną, poświęcając się zakładaniu nowej rodziny. Druga żona urodziła mu dwóch synów. Patrick został lekarzem, zaś Olivier marzył o aktorstwie, ale ostatecznie postawił na karierę pilota.
Wyrzekł się syna
De Funes był nałogowym palaczem i wiele lat przed śmiercią uskarżał się na problemy ze zdrowiem. W końcu trafił do szpitala z rozległym zawałem serca, ale nie zgodził się na emeryturę. Po kilkumiesięcznej rehabilitacji wrócił na plan, niestety kilka lat później sytuacja się powtórzyła. Drugi zawał także go nie powtrzymał, ale wszyscy z otoczenia aktora wiedzieli, że narzucił sobie zbyt mordercze tempo. Zmarł 27 stycznia 1983, w wieku 69 lat po trzecim zawale serca.
Po śmierci znanego aktora zrobiło się głośno o treści jego testamentu. Louis de Funes, ojciec trzech synów, nie uwzględnił w nim najstarszego, Daniela. 1/3 majątku trafiła za to do katolickiego Bractwa Św. Piusa X. Co więcej, Daniel nie został nawet zaproszony na pogrzeb ojca. Podobno stało się tak z woli drugiej żony de Funesa, która była jego menadżerką i rzeczniczką. I przez lata robiła wszystko, by mąż całkowicie zerwał kontakt z synem z pierwszego małżeństwa. Jak widać, dopięła swego.
Daniel de Funes zmarł w 2017 r.