Marcin Dorociński i jego droga do Hollywood. Nie ma dla niego misji niemożliwych

Był kelnerem i ochroniarzem, grał u czołowych reżyserów polskiego teatru. Równie przekonująco wypada, grając narodowych bohaterów, jak i patentowanych "przegrywów". Teraz Marcin Dorociński zagra w Hollywood. Wielokrotnie już pokazał, że nie ma dla niego misji niemożliwych.

fryzura, marynarka czarnaMarcin Dorociński zagra w "Mission Impossible"
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA
Przemek Gulda

Dorociński w Hollywood. Mówiło się już o tym od dawna, czasem na zasadzie pobożnych życzeń, czasem - podsłuchanych w kuluarach plotek. Aż wreszcie stało się to faktem. 49-letni polski aktor wystąpi w najnowszej części popularnej serii "Mission Impossible". Mówił kiedyś w wywiadzie, że nie chciałby zagrać w amerykańskim filmie "trupa w bagażniku". Nie zanosi się na to. Którędy wiodła jego droga z małej mazowieckiej wsi do stolicy światowego kina?

Pochodzi ze wsi i ani trochę się tego nie wstydzi. Wręcz przeciwnie - często powtarza, że dzieciństwo i młodość, którą spędzał wśród natury, mocno wpłynęły na jego dalsze życie i wiele wyborów, których dokonał. Wychował się w rodzinie, w której panował tradycyjny podział ról. Ojciec pracował i utrzymywał rodzinę, był kowalem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gorące premiery 2022. Na te produkcje czekamy

Matka, choć wykształcona, zrezygnowała z zawodowej kariery na rzecz opieki nad dziećmi. A było ich w domu sporo: Dorocińscy mieli czworo synów. Rodzice dobrze ich wychowali. Dwóch starszych braci aktora zostało policjantami. Młodszy jest mechanikiem samochodowym. Sztuką zajął się tylko on.

- Moi rodzice wpoili mi przekonanie, że trzeba ciężko pracować i nie zwracać uwagi na pochwały - wspominał po latach na łamach WP. - Dali mi siłę, kręgosłup. Jestem wdzięczny za to, jak mnie wychowali.

Sam Marcin, wysoki, sprawny, od dzieciństwa interesował się sportem. Zaczął uprawiać kilka dyscyplin, najintensywniej: piłkę nożnąsiatkówkę. Wiele wskazywało na to, że pójdzie w tę stronę - startował w zawodach szkolnych i to z sukcesami. Ale los chciał inaczej - kontuzja kolana na dobre pozbawiła nastolatka marzeń o zawodowstwie. Skupił się więc na nauce - uczył się wtedy w Technikum Mechanicznym w Grodzisku. Jak sam po latach opowiadał w wywiadach: "na praktykach w FSO wygniatałem wały korbowe". Po zakończeniu nauki zyskał oficjalny tytuł technika obróbki skrawaniem.

Kelnerowanie u Gessler

Pod koniec szkoły zaczął poważnie myśleć o aktorstwie. Zachęcały go do tego nauczycielki, które zauważyły jego talent podczas szkolnych akademii. Jeszcze zanim skończył szkołę, zaczął uczyć się podstaw warsztatu w zasłużonym dla środowiska Ognisku Teatralnym Haliny i Jana Machulskich przy stołecznym Teatrze Ochoty. Stamtąd droga była już jasna: szkoła aktorska. Dorociński wybrał warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. I zaczął studia.

To nie był łatwy czas - świeżo upieczony student pochodził przecież z niezbyt zamożnej, wielodzietnej rodziny. Musiał więc sam zarabiać na swoje utrzymanie. Wybierał zajęcia typowe dla tamtych czasów - był początek lat 90., pierwsze miesiące transformacji, etap błyskawicznie rozpędzającego się kapitalizmu - i dopasowane do swoich warunków: wzrostu i urody.

scena z: Marcin Doroci�ski
Festiwal Polskich Filmow Fabularnych, Gdynia 1999
fot. Pro�czyk/AKPA
Marcin Dorociński podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, Gdynia 1999 rok © AKPA

Był więc ochroniarzem w jednym z modnych warszawskich klubów, pracował "na promocjach", prezentując produkty ważne dla "nowego mężczyzny" tamtej epoki: maszynki do golenia i szampony. Pracował też, podobnie jak wielu jego kolegów z PWST, jako kelner. On akurat trafił do jednej z najmodniejszych warszawskich restauracji w tamtym czasie - Qchni Artystycznej w Zamku Ujazdowskim.

Poczet reżyserów polskich

Ale Dorociński szybko zaczął robić furorę nie tylko z przewieszoną przez ramię serwetą. Od razu było widać, że ma aktorski talent. Pierwsza dostrzegła to Krystyna Janda, która studentowi drugiego roku powierzyła jedną z głównych ról w spektaklu Teatru Telewizji, który właśnie reżyserowała. To był "Cyd" Corneille'a, w którym Dorociński zagrał Dona Rodryga. Kilka miesięcy później trafił na plan filmu Andrzeja Żuławskiego "Szamanka". Rola nie była duża, ale o filmie było bardzo głośno i dotarł do wielu widzów.

Po teatrze i filmie przyszła kolejna propozycja - występ w popularnym w tamtym czasie serialu "Domu" Jana Łomnickiego. Nieźle, jak na studenta trzeciego roku. To pasmo sukcesów zostało uwieńczone najważniejszym laurem, które można zdobyć po studiach aktorskich - wyróżnieniem na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. Dorociński pojechał tam z "Antygoną" Sofoklesa, w której kreował postać bezlitosnego Kreona.

Po takim starcie młodemu aktorowi nie było trudno znaleźć dla siebie miejsce w polskim teatrze. Kiedy dziś patrzy się na listę spektakli, w których zagrał w pierwszych latach swojej pracy zawodowej, od samych nazwisk reżyserów można dostać zawrotu głowy. Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Piotr Cieślak - to tylko niektórzy. Dorociński występował na najlepszych warszawskich scenach. Najpierw był etatowym aktorem Teatru Dramatycznego, potem na wiele lat związał się z Ateneum.

W tamtym okresie z wielkim powodzeniem łączył karierę teatralną z telewizyjną. Wystąpił w wielu popularnych serialach z "Na dobre i na złe", "Rodziną zastępczą" i "Ekstradycją 3" na czele.

Zdesperowany pitbull Vegi

Coraz częściej zaczął się także pojawiać w filmach. Z dzisiejszego punktu widzenia mocno przewrotne wydawać się może, że akuszerem jego wielkiej filmowej kariery był... Patryk Vega. To w jego "Pitbullu" z 2005 roku zagrał słynnego Despero - działającego na granicy desperacji podkomisarza Sławomira Desperskiego. Dziś trudno w to uwierzyć, ale Vega był wówczas pupilkiem filmowych krytyków, a za role w jego produkcjach dostawało się najważniejsze branżowe nagrody w Polsce. Dorociński za Despero zgarnął m.in. prestiżową Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego i laur aktorski Festiwalu Debiutów Filmowych w Koszalinie.

Marcin Dorociński i Weronika Rosati na planie filmu "Pitbull", 2004 rok
Marcin Dorociński i Weronika Rosati na planie filmu "Pitbull", 2004 rok © AKPA | AKPA

Potem posypały się kolejne role. Bardzo różne, wymagające zupełnie innego przygotowania, ale niezmiennie ciepło przyjmowane przez publiczność. Dorociński był więc kucharzem w romantycznej komedii "Rozmowy nocą" Macieja Żaka - do tej roli musiał przytyć kilka kilo. Był stalinowskim aparatczykiem o znamiennym pseudonimie Toporek w komedii Borysa Lankosza "Rewers" - zagrał wtedy u boku swojej dawnej odkrywczyni, Krystyny Jandy. W mocnej "Róży" Wojciecha Smarzowskiego był żołnierzem konspiracji, który po powstaniu warszawskim, próbuje zbudować sobie nowe, spokojne życie na Mazurach.

W podobnych czasach i równie dramatycznych okolicznościach żyje postać, którą zagrał w sensacyjnej "Obławie" Marcina Krzyształowicza. Pierwsza z tych ról była dla niego dużym emocjonalnym wyzwaniem - mówił potem w wywiadach, że na planie musiał się izolować od reszty ekipy, żeby uporządkować w sobie wzburzone uczucia.

W "Lęku wysokości" był z kolei dorosłym facetem, który rezygnuje ze swojego życia, żeby zająć się chorym ojcem. Był też przegranym piłkarzem, którego pokonała kontuzja, a od alkoholizmu uratowali bezdomni. To dla nich założył drużynę w "Boisku bezdomnych" Kasi Adamik.

Nie demolujmy własnego domu

Na początku lat dwutysięcznych Dorociński był już jednym z najważniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Fatalnie znosił jednak zainteresowanie prasy. Wścibskim fotoreporterom potrafił pokazać, całkiem dosłownie, środkowy palec. Potem tłumaczył, że miał wyjątkowo zły dzień. W nielicznych wywiadach, na które się zgodził, wił się jak piskorz, żeby nie powiedzieć nic, czym w rzeczywistości nie chciał się dzielić.

Aktor od wielu lat związany jest z tą samą kobietą, scenografką Moniką Sudół, z którą ma dwoje dzieci: syna Stanisława, dziś szesnastolatka i o dwa lata młodszą córkę, Janinę. Zamiast opowiadać mediom o swoim życiu prywatnym, Dorociński lepiej wykorzystuje swoją popularność i zainteresowanie mediów.

Jest aktywistą ekologicznym, zaczął angażować się w wiele akcji i kampanii na rzecz ochrony środowiska i ratowania świata przed klimatyczną zagładą. Wspiera działalność WWF - światowej organizacji zajmującej się ochroną dzikiego życia. Część swoich dochodów z "Pitbulla" przekazał fundacji, która opiekuje się psami tej rasy, sam adoptował też psa ze schroniska.

Czasem występuje w spotach, które z miejsca zyskują rozgłos. Tak było choćby z tym, w którym kompletnie demoluje całe mieszkanie, a potem pyta, dlaczego - niszcząc przyrodę - demolujemy świat, w którym żyjemy.

- Warto żyć skromnie - opowiadał po jego nakręceniu. - Warto przyglądać się naturze, bo od natury możemy się bardzo dużo dowiedzieć. Od zwierząt możemy nauczyć się, co to jest czułość, wdzięczność, miłość - mówił Dorociński.

Czasem zdarza mu się także występować w zupełnie innej roli - zaangażowanego pisarza. Tak było w przypadku książki "Na ratunek", która ukazała się kilka miesięcy przed pandemią, jesienią 2019 r. To zbiór wywiadów z osobami, które aktywnie zajmują się ochroną przyrody: naukowczynią, która bada zwyczaje wilków, opiekunem chorych jeży, ekspertkami z rezerwatów czy osobami prowadzącymi schroniska dla bezdomnych stworzeń.

- Ta książka powstała z potrzeby serca - wyjaśniał Dorociński w jednym z wywiadów promujących tę pozycję. - Z [poczucia], że można pomóc i uświadomić, dlaczego musimy dbać o Ziemię.

Co rola, to wydarzenie

W kolejnych latach Dorociński mógł sobie pozwolić na to, żeby grać nieco mniej i bardziej selektywnie wybierać kolejne propozycje. Było to dla niego ważne z życiowego punktu widzenia.

- Bardzo ciężko pracowałem przez ostatni rok - mówił w 2009 roku w wywiadzie dla "Vivy!". - I powiedziałem sobie: teraz trzeba poświęcić trochę czasu dzieciom. Spędziłem całe cztery miesiące ze Stasiem i Janiną. Sam tego potrzebowałem i dzieciaki też.

Efekt tego zwolnienia był taki, że co film, co rola, to wydarzenie. Tak było przecież w przypadku "Jacka Stronga" Władysława Pasikowskiego, w którym Dorociński wcielił się w postać pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, który w czasach PRL wykradł tajemnice wojskowe Paktu Warszawskiego i uciekł z nimi na Zachód. Tak było w przypadku serialu kryminalnego "Pakt", w którym zagrał dziennikarza śledczego, trafiającego na ślad międzynarodowej afery. To rola, do której do dziś odwołuje się wiele innych serialowych postaci.

Tak było wreszcie w charakterystycznej roli epizodycznej, którą zagrał w komedii "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej. Był tam typowym życiowym "przegrywem", a tak o współpracy z Dorocińskim mówi sama reżyserka.

- Sam chciał zagrać fajtłapowatego Grzesia w "Moich córkach krowach" i wyszło mu to znakomicie. Nieudacznikiem jest też Mirek w "Planie B", były więzień, który chce popełnić samobójstwo. Partnerował mu tam pies, z którym Marcin rozmawiał jak z człowiekiem. Jego autorstwa jest tekst, który Mirek mówi do psa, dzieląc się z nim kiełbasą z patelni, "że do jedzenia zawsze zdejmuje się czapkę".

Plan filmu "Moje córki, krowy"
Plan filmu "Moje córki, krowy" © AKPA

- Trzeba Marcinowi dać na planie dużo powietrza, wolności, wtedy może rozkwitnąć - zaznacza Dębska. - W "Zabawie zabawie" delikatną kreską zagrał męża alkoholiczki, ojca, który jest w sytuacji bez wyjścia. Umie delikatnie cieniować swoje postaci. Uwielbia role - wyzwania, do których może się zmienić, zbrzydzić. Do "Pitbulla" dał sobie nawet spiłować jedynkę.

I być może to jeden z najlepszych dowodów na wielki talent Dorocińskiego. Do długiej listy mocnych i znaczących ról z pewnością można zaliczyć także tę najnowszą, w filmie "Niebezpieczni dżentelmeni" debiutanta Macieja Kawalskiego. Zagrał tam Witkacego, artystę znanego ze swoich niekonwencjonalnych zachowań, w których Dorociński znakomicie się odnajduje. To może być jeden z tych rzadkich przypadków, że postać filmowa przerośnie autentyczną, nawet mimo wszystkich ekstrawagancji tej ostatniej.

Każda misja jest możliwa

W 2016 r., zapytany na łamach WP o szanse na karierę za granicą, Dorociński wypowiadał się w sposób, w którym można było wyczuć brak złudzeń, ale i cień nadziei: "kariera za granicą jest możliwa, ale trzeba wykonać tytaniczną pracę, żeby tam zaistnieć".

I wygląda na to, że Dorociński tę "tytaniczną pracę" wykonał. Od kilku lat zaczął się pojawiać także w zagranicznych produkcjach. Pierwszy był serial "Cape Town" z 2016 roku oparty był na popularnej południowoafrykańskiej powieści kryminalnej Deona Meyera, potem przyszedł z kolei wojenny dramat sensacyjny "Anthropoid", gdzie Dorociński wcielił się w jednego z czeskich konspiratorów, przygotowujących zamach na hitlerowskiego dygnitarza.

Dwa lata później aktor pojawił się w serialu "Gambit królowej", który z miejsca zrobił wielką furorę w Polsce i nie tylko. W biograficznej opowieści o losach genialnej amerykańskiej szachistki Dorociński wciela się w rosyjskiego arcymistrza Wasilija Borgowa.

Nie jest to może rola duża, ale bardzo znacząca - o rosyjskim czempionie mówi się w serialu tak dużo i w taki sposób, że trudno było w kilku, niemal pozbawionych dialogów scenach, sprostać oczekiwaniom wobec tej postaci. Dorociński sprostał bez trudu. Pokazał, że jeśli chodzi o aktorstwo, nie ma dla niego "niemożliwych misji". Ciekawe więc, jak wypadnie w filmie o takim właśnie tytule.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "Wielką wodą" (jak oni to zrobili?!), znęcamy się nad rozczarowującymi "Pierścieniami Władzy" oraz wspominamy najlepsze i najstraszniejsze horrory w historii. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie

Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Aktor i modelka OnlyFans? To nie tak, jak wszyscy pomyśleli
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Do obejrzenia w domu. Alternatywna historia I wojny światowej
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Kręciły intymne sceny. Sieklucka mówi o kulisach
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Metamorfoza Russella Crowe. Zaskoczył widzów swoim wyglądem
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Tych premier nie możecie przegapić jesienią. Największa rola The Rocka
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
Jennifer Lopez o rozwodzie z Affleckiem: "To najlepsze, co mnie spotkało"
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
"Rola godna Oscara". Takiego DiCaprio jeszcze nie widzieliśmy
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Festiwal narcyzmu. Quebo zrobił film o swojej własnej wyjątkowości
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Płomienne słowa Agnieszki Holland na scenie. "Przemoc i gwałt rozlewają się po świecie"
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Prezes TVP wyszedł na scenę. Złożył deklarację ws. tantiem
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
Złote Lwy przyznane. Film o ministrantach triumfuje
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek
"Wielka Warszawska" do ziewania. Miał być galop, jest spacerek