Matt Damon i Ben Affleck znowu razem. Przez 20 lat nie mogli znaleźć dla siebie czasu
Matt Damon i Ben Affleck to przede wszystkim znani aktorzy, ale także zdobywcy Oscara za wspólnie napisany scenariusz do "Buntownika z wyboru". Niedawno znowu usiedli do pisania, co nie zdarzyło się ani razu przez ostatnie dwie dekady. Damon wyjaśnił, dlaczego tak długo zwlekali.
15.11.2019 | aktual.: 20.11.2019 19:51
"Buntownik z wyboru" (1997) był gigantycznym sukcesem dwóch młodych aktorów, którzy zagrali do samodzielnie napisanego scenariusza. Damon i Affleck zgarnęli Oscara za najlepszy scenariusz i można było zakładać, że nie poprzestaną na jednym wspólnym projekcie. W późniejszych latach pojawiali się razem przed kamerą, pisali scenariusze, a Affleck okazał się nawet zdolnym reżyserem (Oscar za "Operację Argo"). Ale "Buntownik z wyboru" pozostał ich jedynym wspólnym scenariuszem na ponad 20 lat. Teraz ma się to zmienić za sprawą "The Last Duel".
"The Last Duel" to projekt, który czeka jeszcze na zielone światło od wytwórni, ale przyciągnął już kilka wielkich nazwisk. Ridley Scott będzie reżyserem, w obsadzie mają się pojawić Adam Driver, Jodie Cormer i oczywiście duet Damon-Affleck, którzy są także współautorami scenariusza.
Jak podaje "Collider", Matt Damon zapowiedział "The Last Duel" jako historię osadzoną w średniowiecznej Francji. Punktem wyjścia ma być ostatni usankcjonowany pojedynek między dwoma rycerzami. Przy pracy nad scenariuszem Damon i Affleck połączyli siły z doświadczoną reżyserką i scenarzystką, Nicole Holofcener.
- To film z różnymi perspektywami, więc Ben i ja napisaliśmy męski punkt widzenia, a Nicole kobiecą perspektywę. Myślę, że może to być potencjalnie coś bardzo interesującego – mówił w najnowszych wywiadzie Damon.
- Myślę, że będziemy jeszcze wspólnie pisać. "Buntownik z wyboru" zajął nam bardzo dużo czasu i zawsze mówiliśmy sobie nawzajem, że po prostu nie mamy czasu na pisanie. Nigdy tak naprawdę nie jesteśmy w tym samym miejscu przez dłuższy okres – tłumaczył Damon.
W końcu znaleźli jednak czas i bez narzucania sobie terminów, zaczęli znowu współpracować nad scenariuszem.
- Pojawiałem się po prostu w jego domu lub on przychodził do mnie i pisaliśmy przez trzy godziny. Zaprowadzaliśmy dzieci do szkoły, potem piliśmy kawę, siadaliśmy i zaczynaliśmy pracę. I nagle wyglądało to tak: "Czekaj, mamy już 20 stron?" I zanim się zorientowaliśmy, mieliśmy dwie trzecie naszego filmu. Nicole była równie szybka, ale to profesjonalna pisarka. W końcu powiedziała: "Chłopaki, mamy 150 stron, musimy to zredukować".