Aktorka wierzy, że udało jej się odnieść sukces w Hollywood dzięki umiejętnościom, jakie zdobyła dorastając w biednej rodzinie imigrantów z Ukrainy.
- Mam grubą skórę, a bez niej nie udałoby mi się przetrwać w tym biznesie - tłumaczy Kunis. - Tata zawsze powtarza, że mam silny charakter i mocny kręgosłup moralny. To dzięki mojej przeszłości. Dorastałam w Los Angeles, ale nie w bogactwie. Nie była to nawet klasa średnia. Byliśmy biedni, więc szybko nauczyłam się, jak sobie radzić.
Gwiazda dodała, że martwi się o swoją przyszłość w branży.
- Co dzieje się z aktorkami, które kończą 35 lat? Zazwyczaj znikają - żali się Kunis. - U boku 50-letnich amantów obsadza się 20-letnie kobiety, które grają ich żony. To niewiarygodne i niesprawiedliwe. Niestety, większość filmów skupia się na mężczyznach, więc aktorki po trzydziestce są na przegranej pozycji.
Dorobek Mili Kunis zamyka komedia "Ted", która w październiku zagości w polskich kinach.