Mistrz olimpijski, aktor i playboy. Władysław Komar bez problemu odnalazł się w kinie
11.04.2018 | aktual.: 11.04.2018 12:38
Trzykrotny olimpijczyk i złoty medalista w pchnięciu kulą był jednym z najbardziej lubianych polskich sportowców. Jeszcze przed przejściem na sportową emeryturę zaczął się pojawiać na scenie kabaretowej, by wkrótce zaistnieć w świecie filmu. Miał doskonałe warunki do ról charakterystycznych, choć sam był przekonany, że gdyby nie osiągnięcia sportowe, pewnie nigdy nie pojawiłby się przed kamerą.
Władysław Komar był nazywany "enfant terrible lekkoatletyki" i czołowym playboyem PRL-u. Zagrał w ponad 20 produkcjach filmowych i telewizyjnych w kraju i za granicą. Przykuł uwagę Romana Polańskiego, Siergieja Bondarczuka czy Juliusza Machulskiego. Był w kwiecie wieku, kiedy doszło do tragicznego wypadku z udziałem trzech wybitnych polskich sportowców.
W tym roku mija 20 lat od przedwczesnej śmierci Władysława Komara, który w kwietniu obchodziłby 78. urodziny.
Dramatyczne dzieciństwo
Urodził się 11 kwietnia 1940 r. w Kownie w rodzinie o bardzo silnych tradycjach sportowych. Do Polski trafił w dramatycznych okolicznościach w 1944 r. Jego ojciec, reprezentant Litwy w biegu płotkarskim na 110 m, został zamordowany przez litewskich faszystów za członkostwo w ZWZ-AK. Wanda Komar-Żylińska, utytułowana kulomiotka, zabrała 4-letniego Władysława i uciekła z nim z Wilna do Polski.
Władek dorastał w sierocińcu w Otorowie (woj. wielkopolskie), gdyż jego matka miała kłopoty finansowe. Po skończeniu lokalnej "podstawówki" rozpoczął naukę w liceum w Pruszczu Gdańskim. Tytuł magistra wychowania fizycznego zdobył na poznańskim AWF-ie.
W wieku 15 lat zaczął uprawiać boks, jednak jego karierę zakończył ciężki nokaut. Za namową przyjaciół i wiceprezesa PZLA Witolda Gerutty zainteresował się lekkoatletyką.
Utytułowany sportowiec
Trzykrotnie uczestniczył w igrzyskach olimpijskich. W 1972 roku w Monachium zdobył złoty medal w pchnięciu kulą. Tym samym złamał amerykańską hegemonię trwającą od 36 lat.
- U Komara subtelność idzie przed siłą... Nazywają go enfant terrible, bowiem jest nonkonformistyczny, sprawiał władzom sportowym wiele kłopotów. Imponuje ogromną posturą, dobrocią bijącą z jego twarzy, ciekawymi oczami, które są zawsze jakby trochę zdziwione, piękną brodą upodabniającą go do średniowiecznego dygnitarza - pisała o nim francuska prasa.
Dziennikarz "L' Equipe" miał wiele racji. Komar miał opinię niepokornego, który dostawał więcej nagan niż listów gratulacyjnych. Sportowiec uchodził też za duszę towarzystwa niewylewającą za kołnierz. Do historii przeszło jego powiedzonko - "Litr to nie jest jeszcze ilość dla prawdziwego mężczyzny”.
Kiedy w 1980 roku kończył karierę, miał na koncie m.in. dwa brązowe medale w mistrzostwach Europy oraz 17 rekordów kraju.
Skazany na sukces
26 stycznia 1983 r. Komar zaczął pisać nowy rozdział w swoim życiu. Tego dnia złożył egzamin przed Państwową Komisją Egzaminacyjną i został artystą estradowym.
Aktorstwem zainteresował się za namową przyjaciół – Tadeusza Drozdy i Jacka Nieżychowskiego, którzy zaproponowali mu występy w kabarecie. Wspólnie stworzyli "Tercet na luzie", a później cieszący się sporą popularnością "Na parę".
Władysław Komar miał niespotykane warunki. Przystojny, potężny chłop, który w swoim czasie uchodził za jednego z naczelnych playboyów PRL-u. Swój transfer ze sportu do aktorstwa uważał za logiczny i łagodny.
- Publiczność czy kamera to tylko, upraszczając sprawę, punkty odniesienia. Na stadionie, scenie czy filmowym planie należy robić swoje. W miarę możliwości jak najlepiej - wyznał z rozbrajającą szczerością złoty medalista.
Aktor i niedoszły polityk
Zanim dostał znaczące role w "Piratach" Romana Polańskiego czy "Borysie Godunowie" Siergieja Bondarczuka, musiał przejść długą drogę.
- Pojawiałem się na planie w epizodach, kiedy należało powiedzieć dwa słowa, podwieźć panienkę samochodem, kogoś nastraszyć i nie traktowałem tego poważnie - mówił w wywiadzie dla "Filmu".
Zadebiutował w 1975 roku rólką w "Kazimierzu Wielkim" Petelskich. Jak sam kiedyś przyznał, jego obecność na ekranie była możliwa, ponieważ był znanym złotym medalistą. Co ciekawe, zasługi sportowe nie zapewniły mu powodzenia w karierze politycznej. W 1993 r. jako członek Polskiej Partii Przyjaciół Piwa bezskutecznie próbował dostać się do Sejmu z list Samoobrony.
Etatowy zbir i dryblas
Spore poruszenie wywołała jego rola w "Królu Ubu" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego wystawianym na deskach krakowskiego Teatru Stu.
W swojej karierze aktorskiej najczęściej wcielał się we wszelkiej maści zbirów, dryblasów czy ochroniarzy - "typów od mokrej roboty”. W sumie stworzył ponad 20 ról w filmach (na zdjęciu w "Kilerze"), serialach i Teatrze Telewizji.
Tragiczny wypadek
W 1998 r. Komar wystąpił w jednym z odcinków serialu "Ekstradycja 3". Była to jego ostatnia rola.
17 sierpnia 1998 r. opinią publiczną wstrząsnęła wieść o tragicznym wypadku samochodowym, do którego doszło pod wsią Przybiernów (woj. zachodniopomorskie). Tego dnia zginęli wybitni polscy sportowcy - oprócz 58-letniego Komara śmierć ponieśli również jadący z nim mistrz olimpijski z Montrealu 1976 w skoku o tyczce Tadeusz Ślusarski oraz kierowca drugiego pojazdu, Jarosław Marzec, reprezentant Polski w biegu na 400 m.
Aleksander Kwaśniewski odznaczył Komara pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.