W miniony weekend na ekrany polskich kin trafiły wyczekiwane *"Moje córki krowy" (przeczytaj naszą recenzję) – polski film zaliczany przez amerykański serwis "The Village Voice" do grona najlepszych produkcji roku; zaraz obok hitów "W głowie się nie mieści" Pixara i "Mad Max: Na drodze gniewu".*
Film Kingi Dębskiej, od pierwszych publicznych pokazów zbierając doskonałe recenzje widzów i krytyków, z miejsca podbił serca widowni kinowej. W premierowy weekend obejrzało go więcej widzów niż nowe „Gwiezdne Wojny” – łącznie 112 000 (licząc z przedremierami – 132 000)! Równocześnie „Moje córki krowy”, wyróżnione w ramach 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni: Nagrodą Dziennikarzy, Nagrodą Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych oraz Nagrodą Publiczności – przebiły wynik komedii „Słaba płeć?”, animowanych „Fistaszków” oraz hollywoodzkiej produkcji „Creed. Narodziny legendy”, notując najlepsze otwarcie filmu kinowego w 2016 roku.
Debiutując z łączną frekwencją 132 000 widzów „Moje córki krowy” nie tylko zanotowały najlepsze kinowe otwarcie 2016 roku w Polsce, ale też były pierwszym filmem, który zdołał w weekend uzyskać większą ogladalność, niż królujące dotychczas w kinach „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy”. Co więcej, doskonale zaprezentowały się na tle innych zeszłorocznych hitów srebrnego ekranu. Ich wynik – po trzech dniach od premiery – jest wyższy m.in. od analogicznej frekwencji takich przebojów, jak: „Marsjanin”, „Everest”, „Dobry dinozaur” i „Paddington” z 2015 roku. A przypomnijmy, że każdy z tych hitów finalnie zakwalifikował się do Top 20 zeszłorocznego Box Office. Ponadto miarą sukcesu „Krów” jest fakt, że w poprzednim roku tylko trzy polskie produkcje zanotowały na starcie frekwencję powyżej 100 000 widzów: „Listy do M 2”, „Discopolo” oraz „Wkręceni”. Każdy z tych tytułów przekroczył w kinach wynik 700 000 widzów.
„Moim marzeniem było takie skonstruowanie filmu, żeby widz na zmianę śmiał się i płakał, ale żeby wyszedł z kina zbudowany, a nie podłamany” – mówiła przed premierą reżyser, Kinga Dębska. Znakomita frekwencja na starcie filmu „Moje córki krowy" pokazuje, że marzenia czasem się spełniają.